piątek, 12 lipca 2013

O tym jak dobrze jest czasami na samym końcu świata

taka oto porzucona łódka stała nad brzegiem
fot. J. Kordel
Miałam o tym pisać już na początku tygodnia, ale... No właśnie, pewnie sami się domyślacie, że wszystkiemu winien jest bezwstydny czas. Ucieka nie wiedzieć gdzie i kiedy. Płata figle i nagle z początku tygodnia robi koniec. Nicpoń i figlarz. Ale nie wszędzie ten czas ma takie niepokojące właściwości i nieziemskie przyspieszenie. Tam gdzie byliśmy na początku lipca było całkiem inaczej. Przede wszystkim budziło nas słońce i śpiew ptaków. Ten świergot to był jedyny poranny dźwięk. Telewizor był ale raczej nie używany. Internetu nie było (poza tym jednym miejscem, co to je musiałam wyszukiwać i kombinować żeby mi się nie zerwał), radia nie było, komputerów włączonych od rana do wieczora też nie było. Telefony miłosiernie praktycznie w ogóle nie dzwoniły. Jednym słowem  cywilizacji nie było. Ale za to był upał, jezioro, cisza, nieprzebrana ilość poziomek przy leśnych drogach i całe jagodowe pola. Kawa w szlafroku na podwórku i czas, który o dziwo płynął wolno i spokojnie. Zupełnie inaczej niż w mieście. Bez skruchy przyznaję, że przez te dni leniłam się bezwstydnie. Jadłam te jagody i poziomki, trochę pisałam, ale niewiele, przeczytałam jedynie kawałek książki Kapuścińskiego "To nie jest zawód dla cyników" i całą "Większy kawałek świata" Chmielewskiej. Tę ostatnią z racji mazurskich klimatów i powrotu do beztroskiej młodości. Czytaliście? Ja wszystkie pozycje o Teresce i Okrętce uwielbiam. Kilka razy zdarzało mi się popłakać ze śmiechu w czasie lektury i stwierdziłam, że są to te same momenty, które śmieszyły mnie ileś tam lat temu. I za to właśnie uwielbiam Chmielewską. A mazury? Hmmm... To moja nowa fascynacja. Nowa, bo ja do tej pory do wody nie żywiłam zbytniego sentymentu. Nad morze jeździliśmy głównie żeby grzebać w piasku i szukać bursztynów. Myśl, że miałabym leżeć na plaży z miejsca budziła mój protest. Bo ja z tych wiercących się jestem. Tymczasem na Mazurach zakochałam się w zachodach słońca nad jeziorami, w tajemniczych i cienistych lasach i uwaga... W żaglówkach. Byliśmy na moment w Mikołajkach i już wiem z całą pewnością co chcę robić w przyszłym roku. Otóż chcę na żaglówkę!!!! Na tydzień w lipcu, bo oczywiście w sierpniu musowo muszą być Sudety, to akurat się nie zmieniło. I właściwie tylko tego mi brakowało na Mazurach: gór:). Już przygotowuję psychicznie Kubusia do tego, że będzie zmuszony zdobyć patent sternika:) Na całe szczęście mój mąż podziela moją nowo nabytą fascynację więc przekonywanie idzie mi nader sprawnie. A teraz kilka fotek. Następnym razem dorzucę jeszcze kilka, bo mamy ich multum i jakoś nie mogę się zdecydować, które tu umieścić:)

Zachód słońca nad Kierwikiem
fot. J. Kordel

Mazurski mak
fot. J. Kordel

A to żaglówki, jezioro błękit, czegóż chcieć więcej:)
fot. J. Kordel

Tysiek w Mikołajkach wcina gofra
fot. J. Kordel

A to ja i łódka:)
fot. J. Kordel

To zdjęcie mnie zachwyciło. Moim zdaniem jest cudne!
fot. J. Kordel



A to z serii łąki, kwiaty i latające cosie:)
fot. J. Kordel

To ja we własnej osobie:)
fot. J. Kordel

Tutaj ważka, która ma całą sesję zdjęciową. Następnym razem wrzucę zbliżenie oka
Jest niesamowite!
fot. J. Kordel

A to widoczek:)
fot. J. Kordel

21 komentarzy:

  1. Magduniu jeżeli chodzi o mnie możesz zrobić zakładkę z pięknymi zdjęciami, będę je oglądać i oglądać i sobie marzyć;) na mazurach jeszcze nie miałam okazji być, może kiedyś? Za to ostatni weekend lipca o ile nic nie wyskoczy spędzam z mamą w Krakowie;) więc mu mnie na blogu też pojawi się relacja:)) Kochana miałaś do mnie sprawę i coś napisać, ja czekam, przytupuję a skrzynka pusta;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziuniu, najlepiej by było, żeby tych zdjęć było duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużoooooooooooooooo. :)

    Kiedyś miałaś mi pokazać na swoim blogu, jak wygląda Twój pies i kot, pamiętasz? :)

    Tymusiowi musiało smakować ciasteczko "z chmurką". :)

    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne Mazury i jeszcze gofry! Ech aż chce się wszystko rzucić i ruszyć w podróż po Polsce. Taką bez telefonu, Internetu tylko piękna polska natura... Zdjęcia urzekające. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne fotki, mega Mazury... jeszcze nia miałam okazji być...
    widoczki urzekające.... ech... potrzebuję takiego odpoczynku, oby od jutra na urlopie choć troszkę się udało...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdjęcia Kubusia jak zwykle piękne!
    A ja kocham i Mazury i morze i góry, a w tym roku będzie tydzień nad morzem, w moim ukochanym, najpiękniejszym miejscu! A że my też nie plażowi, to są wycieczki po okolicy, długie spacery brzegiem morza, obowiązkowo chlapiąc się w wodzie, zachody słońca.... ach już nie mogę się doczekać! Co roku planujemy pojechać w daleki świat, a potem stwierdzamy, że Polska najpiękniejsza i gdzie się tam będziemy obijać po obczyźnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaa, zapomniałam napisać, że ja też Tereskę i Okrętkę kocham, szczególnie właśnie ten tom i chyba mnie zaraziłaś, odstawię na chwilę nowości, a przypomnę sobie stare czasy i pomarzę.....

      Usuń
  6. Piękne fotki,zdolny fotograf :). A Mazury wspaniałe. Może w przyszłym roku namówię męża,bo w tym roku morze :D.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale pięknie! Uwielbiam ważki i gofry :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne zdjęcia i świetnie ujęte piękno przyrody :)!

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękne zdjęcia, piękne widoki- czego chcieć więcej?-wypoczynek do pozazdroszczenia:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniale czytało mi się ten post. Przypomniałam sobie moje wakacje na mazurach wiele lat temu. Tam jest naprawdę uroczo.
    Czekam na kolejne fotki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mazury kocham miłością wielką od czasów licealnych, kiedy to obowiązkowym punktem wakacji był biwak nad którymś z mazurskich jezior. Zaliczyłam Śniardwy, Mamry, Jeziorak, Narje i parę pomniejszych. Najbardziej pokochałam jezioro Mamry i tam wracam najchętniej. No i okolice Orzysza, gdzie miałam Przyjaciółkę od serca ( dzisiaj w Norwegii )i spędziłam tam niezapomniane chwile. Lubię też Mazury w literaturze i poezji. Wiersze Gałczyńskiego, "Zatokę żarłocznego szczupaka" Paukszty, niezapomniany Pan Samochodzik, Tereska i Okrętka - zawsze i niezliczoną ilość razy, Rozlewisko Kalicińskiej, książki Kasi Enerlich i sporo innych jeszcze. Nic nie da się porównać ze świtem oglądanym znad jeziora, z żeglowaniem, moczeniem nóg i reszty w wodach jeziora. I ten zapach...jedyny i niepowtarzalny. Jakbym miała porzucić " nasze żuławskie zadupie " to tylko na rzecz domu nad mazurskim jeziorem:-)))
    Uściski
    Zapracowana Asia

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdjęcia piękne, aż mi się tak sentymentalnie zrobiło:) Na Mazurach byłam raz i się zakochałam, mam nadzieję, że jeszcze uda mi się tam wrócić:) A Chmielewską wielbię, nawet ostatnio stwierdziłam, że muszę znów przeczytać "Większy kawałek świata", bo zobaczyłam na blogu u Honoraty zdjęcie starego wydania;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ależ tam pięknie! Aż chciałabym spakować manatki i natychmiast wyruszyć!

    OdpowiedzUsuń
  14. Cudne zdjęcia :) miłego wypoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo fajne miejsca i zachwycające zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudne zdjęcia , super miejsce zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Piękne zdjęcia. Moja córcia też chciała być żeglarzem, miała robić patent, dwa lata chodziła na zajęcia do domu kultury, ale pan instruktor nie miał niestety talentu i zniechęcił dzieciaki, grupa się rozsypała. W końcu panu też podziękowano i tyle po patencie.
    A Chmielewską znam, oczywiście, boki zrywałam. Akurat taka na wakacje. :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  18. zdjęcia przepiękne. Ja jakoś nie mogę dotrzeć na Mazury stale mam do nich za daleko :((a bardzo by się chciało :))

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudnie odpoczywałaś, tu brak wszystkich dogodności cywilizacji sprawia że możemy odetchnąć i złapać dystans;-)
    Jakoś na Mazury nigdy nie miałam "ochoty" ale pewnie to się zmieni;-)
    Ja dzisiaj wróciłam z trzydniowego wypadu w Beskid Sądecki, pogoda była średnia, ale wrażeń i wspomnień przywiozłam cały plecak;-)
    Takie trzy dni wystarczą mi na cały rok;-)

    OdpowiedzUsuń