poniedziałek, 15 lipca 2013

O miejscu gdzie się gwiazdy zbiegły, czyli leśniczówka Pranie

Leśniczówka dawniej (zdjęcie pochodzi STĄD)
Miało być jeszcze raz o Mazurach. I będzie. A dokładniej będzie o Praniu. Bo gdy okazało się, że do Prania mamy niedaleko wiedziałam, że to jedno z tych miejsc, które koniecznie muszę obejrzeć, ponieważ jest tam muzeum poświęcone Gałczyńskiemu. Ale nie jest to takie zwykłe muzeum. Bo w leśniczówce Pranie Gałczyński mieszkał, tworzył i wypoczywał. Tam też odzyskiwał wiarę w siebie i w sens życia po tym gdy "Na szczecińskim Zjeździe Związku Literatów Polskich w czerwcu 1950 roku wprzęgnięci w służbę komunistycznej ideologii pisarze otworzyli furtkę socrealizmowi, atakując przy tym tych twórców. którzy swym piórem nie zdeklarowali się jednoznacznie po stronie "ludu pracującego miast i wsi", oraz za ideałami socjalizmu."* Wśród czołówki tych zaatakowanych znalazł się właśnie pan Konstanty. Gałczyński bardzo to przeżył. Tak bardzo, że zmartwiona jego stanem psychicznym żona zaplanowała wywiezienie go do Zakopanego albo nad morze. Tak więc widać, że niewiele brakowało żeby Gałczyński w ogóle do Prania nie trafił. Pewnie zmiana otoczenia przyniosłaby mu i tak ulgę, ale z całą pewnością nie powstałyby wtedy "Kroniki olsztyńskie", "Niobe", "Wit Stwosz" i wiele innych pięknych poematów. Do wybrania się na Mazury zachęcił panią Natalię spotkany przypadkowo znajomy państwa Gałczyńskich, Ziemowit Fadecki. W barwnych słowach opisał piękno Mazur, opowiedział o spokoju i ciszy. Zapisał adres znajomego leśniczego. Zaintrygował Natalię na tyle, że napisała pod podany adres wiadomość. Na zapraszającą odpowiedź nie czekała długo. I w taki własnie sposób Gałczyński trafił do Prania. Miejsca, które pokochał i w okolice którego chciał przenieść się na stałe. Niestety nie zdążył. Teraz w tej leśniczówce, która niegdyś przyniosła mu ukojenie, wiarę w to, że jeszcze  może pisać, zgromadzono pamiątki po poecie. Dla mnie już podróż do Prania była magiczna. Nie wiem czy kiedyś wspominałam, ale nasza nawigacja czasem potrafi płatać figle. Skrycie podejrzewam, że tak doskonale nas poznała, że czasami specjalnie miast prowadzić nas doskonałymi, ale nudnymi drogami wybiera te w gorszym stanie, ale za to jakże urokliwe:). I tak do Prania dojechaliśmy przepiękną leśną drogą. Słońce prześwitywało przez korony drzew, ptaki śpiewały, las pachniał i grał. Wiem, bo zrobiliśmy sobie krótka przerwę, porzuciliśmy Edmunda (to imię naszego auta:)) i zapadliśmy się w tej zieloności. Zresztą co ja tu będę ściemniać, ja z Tymkiem zapadliśmy się w poszycie leśne, bo tam były poziomki i jagody:) Mój mąż stwierdził, że z nami nie da rady zrobić żadnej porządnej wycieczki, bo wystarczy, że gdzieś mignie coś czerwonego czy granatowego a my już przepadamy, utykamy, pełzamy... No dobra, przyznaję się: to ja zwykle utykam i pełzam:) Chyba moi przodkowie trudnili się zbieractwem i mam to w genach i nic z tym zrobić nie mogę, jest ode mnie silniejsze. W każdym razie jak już najedzeni tym co udało nam się upolować na krzakach dotarliśmy do Prania z miejsca moje serce podbił taki oto widok:
fot. J.Kordel.

To biblioteczka przydrożna. Otwarta, pełna, niezdemolowana. Cudna! A potem naszym oczom ukazała się leśniczówka Pranie. Stoi na terenie wokół którego gęsto unoszą się mgły. To zjawisko" parowania, dymienia mgły" dawniej Mazurzy nazywali "praniem". I tak leśniczówka od tego zjawiska zyskała swoją nazwę, która nawiasem mówiąc ubawiła niesamowicie Tymka:). A w środku... Nie wiem jak to opisać. Chyba najlepiej podeprę się słowami naszego znajomego, który powiedział o tym miejscu: "jak się tam wejdzie można spędzić w środku 20 minut, ale można też i dwie godziny". Nam było bliżej do tej drugiej grupy. Bo leśniczówka Pranie miała w sobie to coś. Czuć było jej specyficzną atmosferę. Tego nie da się ubrać w słowa. Może na to uczucie wpłynęła świadomość, że w tych pokojach siedział, śmiał się, dumał i pisał Konstanty syn Konstantego. Wszystko tam było jakieś: młynek do kawy z którym Gałczyński się nie rozstawał, lampy naftowe, biurko, przywiezione z warszawskiego mieszkania poety, rękopisy, książki, fragmenty listów. Nie chciało mi się stamtąd wychodzić. Szczególnie pokój z biurkiem, fotelem, zieloną gęsią (ta z biurka została skradziona teraz na podłodze stoi inna) i latarnia z zaczarowanej dorożki, mnie przy sobie trzymał. Miał klimat i to rzadki, bo mało jest muzeów, które mają aż tak wyraźną osobowość. Pranie pod tym względem jest szczególne. I szczerze mówiąc cieszę się, że zawitałam tam w małym rodzinnym gronie. Że nigdy nie zabrano mnie do leśniczówki z wycieczką szkolną. Myślę, że odkrycie jej w ten własny, swój sposób spowodowało, że dom do mnie przemówił. I jestem niemal pewna, że wieczorem gdyby się dobrze posłuchało usłyszałoby się zgrzytanie pióra po papierze, ciche kroki na podwórku i powiało by zieloną poezją. Bo z całą pewnością zielony Konstanty nadal w Praniu jest. To się po prostu czuje. A to kilka fotografii:
Droga przez która przedarł się Edek. Dodam, że Edmund nie jest samochodem terenowym:)
fot. J. Kordel.

Zielony Konstanty przed leśniczówką
fot. J. Kordel.

Po prostu musiałam dotknąć biurka przy którym Gałczyński siedział, pisał...
fot. J. Kordel.

To drobiazgi na biurku. Tworzą osobliwy klimat
fot. J. Kordel.

Tysiek w towarzystwie Zielonej Gęsi:)
fot. J. Kordel



 A na zakończenie wiersz Gałczyńskiego o Praniu własnie:

W LEŚNICZÓWCE 
--- 
Tu, gdzie się gwiazdy zbiegły 
w taką kapelę dużą, 
domek z czerwonej cegły 
rumieni się na wzgórzu: 
to leśniczówka Pranie, 
nasze jesienne mieszkanie. 
--- 
Chmiel na rogach jelenich 
usechł już i się sypie; 
w szybach tyle jesieni, 
w jesieni tyle skrzypiec, 
a w skrzypcach, byle tknięte, 
lament gada z lamentem. 
--- 
Za oknem las i pole, 
las - rozmowa sosnowa; 
minął dzień i na stole 
stoi lampa naftowa, 
gadatliwa, promienna 
jak ze stołu Szopena. 
--- 
W nocy tu tyle nuceń 
i śpiewań, aż do rana. 
Księżyc w srebrnej peruce 
gra jak Bach na organach 
i płynie koncert wielki 
przez dęby i przez świerki - 
to leśniczówka Pranie: 
nocne koncertowanie. 
--- 
Chodzi wiatr nad jeziorem, 
trąca dęby i graby; 
i znów wieczór, wieczorem 
znów zaświecamy lampy; 
o, leśniczówko Pranie: 
lamp lśnienie, migotanie, 
księżyc na każdej ścianie, 
nocne muzykowanie. 
--- 
Sunie dorożka nocy, 
w skos, dziecinnym rysunkiem; 
dorożkarz zamknął oczy, 
konik stąpa z frasunkiem, 
cień od ściany do ściany: 
wehikuł posrebrzany; 
o, leśniczówko Pranie, 
nocne podróżowanie. 
--- 
Gwiazdy jak śnieg się sypią, 
do leśniczówki wchodzą 
każdą okienną szybą, 
każdą wrześniową nocą; 
w twoim małym lusterku 
noc świeci gwiazdą wielką.   

*fragment pochodzi z przewodnika autorstwa Stefana Maciejewskiego "Gałczyńskiego... Pranie i okolice".

9 komentarzy:

  1. Piękna ta droga leśna, jeszcze pełna słoneczka:) Z chęcią bym się wybrała do Prania, ale co mnie najbardziej urzekło to BIBLIOTECZKA!! :) coś pięknego, no oczu nacieszyć i nadziwić nie mogę;)) Można? Można, mieć publiczną, przydrożną;)))
    I jak się dumnie prezentuje..

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękna okolica. Wnętrze też musiało być magiczne i ten duch... A na koniec kunszt poezji Gałczyńskiego, czego chcieć więcej? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Magiczne miejsce i na dodatek ta biblioteczka. Dla mnie bomba.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Galczynski, jest moim ulubionym poeta. Lubie sobie przypominac ( z pamieci :)) jego wiersze. dziekuje za opowiesc o nim w tak urokliwej scenerii.
    Przed powrotem do Italii dostalam " 48 godzin". Ubawilam sie . serdecznosci

    OdpowiedzUsuń
  5. Gałczyńskiego chyba nie da się nie lubić. Też tak mam, że zachwycam się takimi specyficznymi miejscami. Ostatnio "podniecałam się" Biblią Gutenberga w Pelplinie. I nie mogłam uwierzyć, że z jednej strony ja, z drugiej wybitne dzieło edytorskie. :)
    Muszę się jeszcze pochwalić, iż zakupiłam sobie Pani książkę "Uroczysko" i będę nadrabiać zaległości. :) Co prawda powieść musi odleżeć swoje na stosiku i poczekać w kolejce, ale jest już blisko. :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A, i jeszcze jedno. Genialna ta przydrożna biblioteczka :) Normalnie czapki z głów dla pomysłodawcy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Biblioteczka mnie powaliła - może u siebie pod płotem taka wystawię???

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczna wycieczka, to miejsce ma swoją duszę.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo przyjemne okolice nam prezentujesz;-)
    A tym pobytem w leśniczówce zostałaś natchniona prze mistrza Gałczyńskiego;-)
    I na mnie również wielkie wrażenie wywarła ta wyjątkowa biblioteczka;-)

    OdpowiedzUsuń