Słuchajcie udało mi się dostać do poczty i właśnie zauważyłam, że w niedzielę tuż przed 24:00 przyszło jeszcze jedno opowiadanie. Chciałam je w tej chwili dorzucić do zakładki. Wczoraj spotkałam/spotkałem, ale za chorobę nie chce mi się tam wkleić. Myślę, że to wina słabego netu. Wklejam je więc chwilowo tu, jak się wszystko unormuje powędruje we właściwe miejsce. Niestety nie mogę go dodać do ankiety, bo już się rozpoczęła. Nie wiem co z tym mam zrobić... W zbiorku będzie, ale nie mam go jak poddać głosowaniu. Przepraszam autorkę bardzo!
A i Karolcia zgłosiła chęć pomocy w korekcie. Karolinko, bardzo, bardzo dziękuję!
Wczoraj spotkałam...
Wczoraj spotkałam Krychę. Kurczę, prawie okrągły rok minął odkąd widziałyśmy
się po raz ostatni. Wariatka nic się nie zmieniła - tak samo pulchna, tak samo
rozgadana, roześmiana. Od razu zaczęła opowiadać o nowinkach, zapraszać do
siebie i tak od słowa do słowa, zamiast w markecie, przy stoisku z piłami
tarczowymi ( nie pytajcie do czego mi potrzebna piła ) wylądowałam w jej
pachnącym świeżym kwieciem domku na peryferiach miasta. Matko kochana, ile
piwonii w Kryśkowym ogródku kwitnie! Zawrót głowy! Wystarczy otworzyć okna i
całe wnętrze domu wypełnia słodka woń. Na stół postawiła flaszeczkę domowej
wiśniówki i przystąpiłyśmy do konsumpcji połączonej z rozważaniem dylematów
moralnych i dyskusją o ważnych światowych wydarzeniach. Przy drugiej flaszce
naszła nas ochota na odśpiewanie całego repertuaru Beaty K. , rozpoczynając od
"do lata, do lata, piechotą...", a na "diament i sól, seks i ból.." kończąc. Gwiazdy
Opola, to przy nas doprawdy pikuś. Aż kolejne okno trzeba było uchylić, bośmy się
spociły dobywając z piersi te pienia anielskie. Wraz z powiewem wiatru wpadło do
pokoju jeszcze więcej upajających, ogrodowych zapachów, a biała, koronkowa
firanka zafalowała nad moją głową niczym ślubny welon. Daję słowo, poczułam się
jak młódka, co to opija pożegnanie z panieństwem, tylko mi wianka rucianego na
płowych włosach brakowało. Gdybyż tak w starym, przeżartym przez korniki
kredensie po prababci uchowała się jeszcze jedna butelczyna. Niestety.... Kryśka
domowe przetwory trzyma do piwnicy, bo tam chłodnej i ciemniej, a w ogóle to ona
nie ma w babcinym kredensie miejsca na te wszystkie cuda, co to je wyczarowuje.
Trudno. Trzeba było zejść po stromych stopniach w ciemną otchłań, by wiśniówkę
na światło dzienne wydobyć. Jak mus, to mus. I nic to, że w głowie nieźle mi już
szumiało. Zawzięłam się, że do piwnicy zlezę i żadna siła powstrzymać mnie przed
tym nie mogła. Gospodyni zresztą nie próbowała mnie wcale od moich zamiarów
odwodzić. Bąkała jedynie coś o świetle, żebym zapaliła, czy jakoś tak. I o
włączniku, co jest po prawej stronie. A może po lewej? Nie znalazłam. No co, było
przecież ciemno....Nic nie szkodzi. Ja, drodzy moi, widzę w ciemności jak kot i jak
kot bezszelestnie i z gracją.......ŁUBUDUBUDU!!!
To moje ostatnie wspomnienie z dnia wczorajszego. Dziś zaś, z niewyjaśnionych
przyczyn, obudziłam się w piwnicy, ale na pewno nie tej, do której próbowałam tak
niefortunnie zejść. Ha! Zejść to mi się owszem, prawie udało, ale z tego świata.
Miejsce w którym się znajduję jest cokolwiek dziwne. Po pierwsze, na podłodze
leży słoma, z lekka przegniła. Po drugie mury są wilgotne i czuć zapach stęchlizny.
Po trzecie ciemno tu, jedynie przez małe okratowane okienko, wysoko nad głową
wpada smużka światła. Przyjemna, pełna domowych konfitur i winka piwniczka
Kryśki to z całą pewnością nie jest. Słyszę coś jakby odgłos kroków, coś jakby
dzwonienie łańcuchów i zawodzenie dolatujące z oddali. Naraz uszu moich
dobiega donośny, zachrypnięty baryton, z namaszczeniem recytujący: "Mocą
nadaną nam przez miłościwie panującego króla Zygmunta Augusta......dnia 30
czerwca, anno domini 1561........ uznajemy świniarkę Katarzynę z
Pociepkowa....za winną czarów....konszachtów z siłą nieczystą.....sprowadzenia
na wieś rodzinną gradobicia.....na sabat wiedźm na mietle latania....i skazujemy na
śmierć przez spalenie na stosie....." AAAAAAAAA!!!!!!!!!!!
- No i czego się pani tak drze? - zapytała salowa, wymiatając nieistniejący kurz
spod szpitalnego łóżka.
- Bo mnie bandaż w mózg uwiera! - odburknęłam. Trzeba było jechać do sklepu, kupić staremu tę piłę, a nie z Kryśką - pijaczką ekscesy urządzać.
Tylko do ankiety trzeba jeszcze je dodać ;)
OdpowiedzUsuńTe opowiadanka to takie z przebojami są hihi :))
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie :). Szkoda tylko, że nie można go dodać do ankiety..
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie wysłane rzeczywiście za pięć dwunasta, cieszę się że mimo wszystko udało się je dołączyć :) przesyłam uśmiechy :)
UsuńMoje zostało w szufladzie ...
OdpowiedzUsuńMadziu, kompletnie nie na temat, ale... to moja recenzja Okna z widokiem, książka wspaniała! http://asymaka.blogspot.com/2013/07/okno-z-widokiem-magdalena-kordel.html
OdpowiedzUsuń