wtorek, 2 lipca 2013

Właśnie zauważyłam!

Słuchajcie udało mi się dostać do poczty i właśnie zauważyłam, że w niedzielę tuż przed 24:00 przyszło jeszcze jedno opowiadanie. Chciałam je w tej chwili dorzucić do zakładki. Wczoraj spotkałam/spotkałem, ale za chorobę nie chce mi się tam wkleić. Myślę, że to wina słabego netu. Wklejam je więc chwilowo tu, jak się wszystko unormuje powędruje we właściwe miejsce.  Niestety nie mogę go dodać do ankiety, bo już się rozpoczęła. Nie wiem co z tym mam zrobić... W zbiorku będzie, ale nie mam go jak poddać głosowaniu. Przepraszam autorkę bardzo!
A i Karolcia zgłosiła chęć pomocy w korekcie. Karolinko, bardzo, bardzo dziękuję!

Wczoraj spotkałam...

Wczoraj spotkałam Krychę. Kurczę, prawie okrągły rok minął odkąd widziałyśmy

się po raz ostatni. Wariatka nic się nie zmieniła - tak samo pulchna, tak samo

rozgadana, roześmiana. Od razu zaczęła opowiadać o nowinkach, zapraszać do

siebie i tak od słowa do słowa, zamiast w markecie, przy stoisku z piłami

tarczowymi ( nie pytajcie do czego mi potrzebna piła ) wylądowałam w jej

pachnącym świeżym kwieciem domku na peryferiach miasta. Matko kochana, ile

piwonii w Kryśkowym ogródku kwitnie! Zawrót głowy! Wystarczy otworzyć okna i

całe wnętrze domu wypełnia słodka woń. Na stół postawiła flaszeczkę domowej

wiśniówki i przystąpiłyśmy do konsumpcji połączonej z rozważaniem dylematów

moralnych i dyskusją o ważnych światowych wydarzeniach. Przy drugiej flaszce

naszła nas ochota na odśpiewanie całego repertuaru Beaty K. , rozpoczynając od

"do lata, do lata, piechotą...", a na "diament i sól, seks i ból.." kończąc. Gwiazdy

Opola, to przy nas doprawdy pikuś. Aż kolejne okno trzeba było uchylić, bośmy się

spociły dobywając z piersi te pienia anielskie. Wraz z powiewem wiatru wpadło do

pokoju jeszcze więcej upajających, ogrodowych zapachów, a biała, koronkowa

firanka zafalowała nad moją głową niczym ślubny welon. Daję słowo, poczułam się

jak młódka, co to opija pożegnanie z panieństwem, tylko mi wianka rucianego na

płowych włosach brakowało. Gdybyż tak w starym, przeżartym przez korniki

kredensie po prababci uchowała się jeszcze jedna butelczyna. Niestety.... Kryśka

domowe przetwory trzyma do piwnicy, bo tam chłodnej i ciemniej, a w ogóle to ona

nie ma w babcinym kredensie miejsca na te wszystkie cuda, co to je wyczarowuje.

Trudno. Trzeba było zejść po stromych stopniach w ciemną otchłań, by wiśniówkę

na światło dzienne wydobyć. Jak mus, to mus. I nic to, że w głowie nieźle mi już

szumiało. Zawzięłam się, że do piwnicy zlezę i żadna siła powstrzymać mnie przed

tym nie mogła. Gospodyni zresztą nie próbowała mnie wcale od moich zamiarów

odwodzić. Bąkała jedynie coś o świetle, żebym zapaliła, czy jakoś tak. I o

włączniku, co jest po prawej stronie. A może po lewej? Nie znalazłam. No co, było

przecież ciemno....Nic nie szkodzi. Ja, drodzy moi, widzę w ciemności jak kot i jak

kot bezszelestnie i z gracją.......ŁUBUDUBUDU!!!
To moje ostatnie wspomnienie z dnia wczorajszego. Dziś zaś, z niewyjaśnionych

przyczyn, obudziłam się w piwnicy, ale na pewno nie tej, do której próbowałam tak

niefortunnie zejść. Ha! Zejść to mi się owszem, prawie udało, ale z tego świata.

Miejsce w którym się znajduję jest cokolwiek dziwne. Po pierwsze, na podłodze

leży słoma, z lekka przegniła. Po drugie mury są wilgotne i czuć zapach stęchlizny.

Po trzecie ciemno tu, jedynie przez małe okratowane okienko, wysoko nad głową

wpada smużka światła. Przyjemna, pełna domowych konfitur i winka piwniczka

Kryśki to z całą pewnością nie jest. Słyszę coś jakby odgłos kroków, coś jakby

dzwonienie łańcuchów i zawodzenie dolatujące z oddali. Naraz uszu moich

dobiega donośny, zachrypnięty baryton, z namaszczeniem recytujący: "Mocą

nadaną nam przez miłościwie panującego króla Zygmunta Augusta......dnia 30

czerwca, anno domini 1561........ uznajemy świniarkę Katarzynę z

Pociepkowa....za winną czarów....konszachtów z siłą nieczystą.....sprowadzenia

na wieś rodzinną gradobicia.....na sabat wiedźm na mietle latania....i skazujemy na

śmierć przez spalenie na stosie....." AAAAAAAAA!!!!!!!!!!!
- No i czego się pani tak drze? - zapytała salowa, wymiatając nieistniejący kurz

spod szpitalnego łóżka.
 - Bo mnie bandaż w mózg uwiera! - odburknęłam. Trzeba było jechać do sklepu, kupić staremu tę piłę, a nie z Kryśką - pijaczką ekscesy urządzać.

6 komentarzy:

  1. Tylko do ankiety trzeba jeszcze je dodać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te opowiadanka to takie z przebojami są hihi :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie :). Szkoda tylko, że nie można go dodać do ankiety..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie wysłane rzeczywiście za pięć dwunasta, cieszę się że mimo wszystko udało się je dołączyć :) przesyłam uśmiechy :)

      Usuń
  4. Moje zostało w szufladzie ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Madziu, kompletnie nie na temat, ale... to moja recenzja Okna z widokiem, książka wspaniała! http://asymaka.blogspot.com/2013/07/okno-z-widokiem-magdalena-kordel.html

    OdpowiedzUsuń