środa, 26 listopada 2014

Pałac w Młodocinie czyli o tym o czym szepczą stare mury

Pałac w całej swojej okazałości (fot. jkordel)
To było kilkanaście dni temu. Słoneczny dzień. Pod stopami szeleściły kolorowe liście wyzłocone jesiennymi promieniami słońca. Widzicie to? Błękitne niebo, jesień w pełnej krasie, lekki wiatr muskający policzki. Zapomnijcie na chwilę o nadchodzącej zimie, o śniegu, przymknijcie oczy i wyobraźcie sobie gościnnie otwartą bramę, szeroką parkową aleję i przepiękny pałac majaczący na końcu parkowej drogi. Jeszcze chwile się zatrzymajcie i zanim zagłębicie się w pałacowym parku obejrzyjcie się za siebie. Zobaczycie kapliczkę z figurką Matki Boskiej, która uważnie przygląda się wchodzącym. Jakby chciała powiedzieć, że to Ona tu gospodarzy i wszystkiego pilnuje...
Cóż, być może właśnie to Jej ten pałac zawdzięcza ocalenie. Niewątpliwe musiały czuwać nad nim dobre duchy, bo pomimo tego, że jego stan był już opłakany, nie dość że przetrwał to dziś wygląda wprost imponująco. A  jeszcze w 2008 roku pisano o nim tak:

"Gmina Barcin jest uboga w obiekty zabytkowe. Jednym z nielicznych, cennych architektonicznie obiektów jest eklektyczny kompleks pałacowo-parkowy w Młodocinie. Dzisiaj jest już tak bardzo zaniedbany, że tylko efektowny front ze schodami i kolumnami przypomina o tym, że kiedyś mieszkał tutaj zasłużony dla Wielkopolski ród Malczewskich."* 

Aleja aż chciało się nią pobiec:)  (fot. jkordel)
To już wiadomo o czym będę pisać:) Pałac w Młodocinie zrobił na mnie kolosalne wrażenie. Tak samo zresztą jak jego właściciel, który to pod czujnym okiem Matki Boskiej, strzegącej wejścia, remontował, odnawiał i dbał o to by pałacowi nie odebrać jego duszy. I udało mu się. Pałac choć rozbudowany pamięta. I ten kto do niego wchodzi z miejsca o tym wie. A miejsce to ma o czym opowiadać. Trzeba tylko na powrót przymknąć oczy i powolutku wkroczyć po schodach, pogłaskać kolumny, przystanąć w drzwiach. I wtedy pałac przemówi.
Ile tu musiało się dziać! Ile balów odbyć, ile przyjęć. Ile wyznań miłosnych wyszeptano przy oknach wychodzących na park, ile pocałunków skradziono w cienistych alejkach tego ostatniego. Ile gorących politycznych dyskusji przetoczyło się po salach... Musiały mieć miejsce bo jego twórca i właściciel Tytus Skarbek Malczewski brał udział w Powstaniu Styczniowym. Pan Tytus wywodził się ze znakomitego rodu Adwańców, którego korzenie sięgają przełomu X i XI wieku. Niesamowity musiał być z niego człowiek. Nie dość, że patriota (powstaniec), to jeszcze człowiek, który dokonał wiele dla okolicy, w której mieszkał. To własnie on założył cukrownię w pobliskim Żninie, to dzięki niemu powstała kolejka wąskotorowa, to w końcu przy jego współudziale został założony Bank Ludowy i tu ciekawostka - Bank Ludowy przemieniony dziś na Spółdzielczy istnieje do dziś.
Ile osób wchodziło po tych schodach, ile razy radośnie wbiegano
po nich by jak najszybciej znaleźć się w domu...
 (fot. jkordel)
Ale wróćmy do samego pałacu i jego mieszkańców. Pan Tytus jak można się było spodziewać ożenił się z piękną panną (nie widziałam jej portretu, ale tak ją sobie wyobrażam) Wandą Czernicką. I już wkrótce w pałacu zaczęły tuptać małe pulchne stopy ich dzieci. Doczekali się dwóch synków (Edwarda i Józefa) i czterech córeczek (Mieczysławy, Haliny, Ireny i Izabeli). Gdy na świat przychodziło któreś z dzieci ich dumny ojciec by uczcić powiększenie rodziny sadził drzewo. Chłopcy dostawali dęby, dziewczynki lipy. Do jednej z tych lip można dziś przytulić policzek, przyłożyć ucho i posłuchać. Kto wie może komuś się poszczęści i drzewo szumiście opowie o tym o czym tylko ono do dzisiaj pamięta...
O kobietach mieszkających w pałacu wiemy niewiele. Ot tyle, że tylko jedna z córek wyszła za mąż i że pani Wanda przeżyła swego męża. Długo mieszkała w pałacu razem z synami i niezamężnymi córkami oraz panną o imieniu Ewa. Kim było owe dziewczę - nie wiadomo. Pojawiały się głosy, że jest to jeszcze jedna córka Tytusa i Wandy, ale nigdzie nie znaleziono potwierdzenia by tak było naprawdę. To jedna z zapewne wielu tajemnic jakie kryją pałacowe mury.
...a to jadalnia i nasze śniadanie. Pyszne i ogromne.
Nie zrobiliśmy zdjęcia kolacji, którą zostaliśmy
ugoszczeni poprzedniego wieczoru, to
dopiero była uczta:) Jedno jest pewne: od
Pana Jerzego nikt nie wyjdzie głodny:)
 (fot. jkordel)
Pani Wanda, starsza już kobieta, w czasie wojny musiała opuścić pałac. Wraz z nią podążyła i Ewa. Zginęły prawdopodobnie razem pod koniec wojennej zawieruchy, gdy usiłowały wrócić do swojego domu. Uciekając przed Armią Radziecką szły wprost na drugiego okupanta czyli Niemców. Nie udało im się. Piękny pałac nie doczekał powrotu "swoich". Tęsknił i podupadał. Święcie wierzę w to, że domy też bywają bezludne i marzą o tym by na nowo zaczęło w nich tętnić życie. Szczególnie takie, które poznały śmiech, miłość i dobro. Mury to wszystko w sobie zachowują. Dlatego nie dziwcie się, że pałac w Młodocinie jest szczególny. Przygarnięty przez pana Jerzego, odnowiony, odetchnął. Tak samo zresztą jak Ci, którzy do niego trafią. Uwierzcie tu naprawdę można wypocząć. Stary park otacza pałac i snuje własne opowieści, pokoje z wielkimi wygodnymi łóżkami, z fotelami, które aż zapraszają by na nich usiąść, sprzyjają wypoczynkowi. Ogromny taras kusi by choć na chwilkę na niego wyjść i wypić poranną kawę. Albo wieczorem lampkę wina. A potem spacerując parkowymi alejami można przymknąć oczy i wyobrazić sobie tych wszystkich ludzi, którzy przed nami tędy chodzili, śmiali się i szeptali sobie do ucha słodkie tajemnice. Można też pomyśleć o tym, że być może i echo naszych kroków tu zostanie i że kto wie,  może kiedyś ktoś inny też go usłyszy. Warto tam pojechać choćby na weekend. By odetchnąć tą przesyconą wspomnieniami atmosferą. Każdy z Was może to zrobić, bo w pałacu są pokoje do wynajęcia. A przy okazji pomożecie też samemu pałacowi, bo przecież podarujecie mu Wasz śmiech, myśli, trochę marzeń. A on w przyszłości przekaże to innym, którzy do niego zawitają.
Tutaj sale na parterze
 (fot jkordel)

A tutaj nasz pokój:)
Niestety okazało się, że nie zrobiliśmy fotki beze mnie więc wybaczcie
że będę występować w tle:)
 (fot. jkordel)
 
Jak już wspomniałam pałac zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale równie wielkie uczynił na mnie jego właściciel. Pan Jerzy jest dobrym, miłym człowiekiem. I bez niego nic w tym miejscu nie wyglądałoby dziś tak jak wygląda. Dziękuję mu serdecznie za pracę i trud jaki włożył w odbudowę tego miejsca i za to, że dzięki niemu mogłam choć na chwile poczuć jego magię.
Wyjście na taras
 (fot. jkordel)

Fragment jesiennego parku
 (fot. jkordel)

Taras, liście, zaduma...
Cudownie by się w takim miejscu pracowało.
Może kiedyś napiszę tam książkę z pałacem w roli głównej:)
 (fot. jkordel)

Łazienka i wanna, którą pokochałam od pierwszego wejrzenia
a właściwie położenia:)
 (fot. jkordel)

* Cytat i podstawy wiadomości o Tytusie Malczewskim pochodzi STĄD

17 komentarzy:

  1. Droga Pan Magdaleno! Za promocję naszej gminy należą się Pani szczególne podziękowania. Aż wstyd się przyznać, że pałacyku w Młodocine nie miałam okazji zwiedzić. Pani opowieść o nim i zdjęcia to moja pierwsza nie tylko po parku wędrówka. A kiedy tam się zjawię, nie będę musiała mieć przewodnika … Pozdrawiam serdecznie Jadwiga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Jadwigo, dziękuję i cieszę się, że dzięki temu wpisowi mogłyśmy pospacerować wspólnie po pałacu i parku. Miejsce jest piękne, tchnie historią i takim dobrym, ciepłym spokojem. Bardzo ale to bardzo chciałabym tam wrócić i mam nadzieję, że uda nam się przyjechać do Państwa na któryś weekend.
      Serdecznie pozdrawiam i moc ciepłych uścisków przesyłam
      MK

      Usuń
  2. Pani Magdo, pani to potrafi sprawić, że człowiek przeczyta i już by chciał pędzić do miejsc, które pani opisuje. Zobaczyłam to wszystko oczami wyobraźni i teraz będę marzyć. O pałacu, parku i tym co było ale na szczęście nie minęło.
    Pozdrawiam serdecznie
    Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieknie to pani, pani Krysiu napisała. Było ale nie minęło. A może uda się te marzenia spełnić? W końcu pałac będzie tam stać i cierpliwie czekać i na panią i na mnie, bo szczerze mówiąc mamy te same marzenia:) Też chciałabym tam wrócić:)
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Jakby los był łaskawy to może nawet udało by nam się spotkać... Zaczynam marzyć na całego.

      Usuń
    3. To ja, Krysia. Zapomniałam się podpisać.

      Usuń
  3. Magdaleno, muszę przyznać, że bardzo Ci "do twarzy" w tym pałacu. :) :) A zdjęcia robią wrażenie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu to ja Ci się przyznam do czegoś wstydliwego:) Weszłam na górę do pokoju, rozejrzałam się i z takim głęboki westchnieniem wyznałam Kubie: "Coś czuję, że jestem stworzona do luksusu":) Pięknie tam jest i tak klimatycznie że aż chciałoby się zostać choć chwilową rezydentką:)

      Usuń
  4. Czytając ten wpis śmignęły mi przed oczami moje wszelkie wycieczki i wędrówki po takich miejscach. Pamiętam, że w jednym z takich pałaców, gdzie niestety wszystko było za czerwoną szarfą, za którą nie można było przejść, było łóżko... z baldachimami i delikatnymi zasłonkami w kolorze lekkiego różu, a na łóżku było pełno poduch i ogromna kołdra. Jak mi się wtedy spać zachciało! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie rzeczy działają na wyobraźnię:) Jakbyś miała okazję to polecam pałac w Czechach Chodzi się tam normalnie, bez szarf, wchodzi się do komnat i wszystko można oglądać z bliska.

      Usuń
    2. Chodziło mi o Nove Mesto nad Metuji:) Umkneło mi:)

      Usuń
    3. W Czechach byłam jeden jedyny raz w życiu. Też na wycieczce :D akurat były mistrzostwa w piłce nożnej i w czasie obiadu w jakiejś czeskiej restauracji, gdzie swoją drogą dobre jedzenie mieli, oglądaliśmy z wycieczką mecz :) starsi się na nas patrzyli jak na zjawy. Chyba nie przywykli do tak "młodej kadry kibiców" :D

      Usuń
  5. To już kolejny Twój opis miejsca w Polsce po którym ja szybko sprawdzam jak to daleko odemnie, bo samemu chce się zobaczyć na własne oczy te niezwykłe miejsca;-)
    Więc Młodocin od Mirocina jest oddalone całe 576 kilometrów;-D
    Ale kto wie może kiedyś i moje nogi zaniosą mnie w te strony;-)
    I dołączę się do zdania Ani powyżej "do twarzy" Ci w tych komnatach Kochana;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiku a co to jest to 576 km :) Przyjdzie odpowiedni moment to i tam Cię zawieje:) A komnaty... Eh! Co tu dużo gadać, piękne! Może na wiosnę uda nam się na weekend tam pojechać:) Basiku może i ciebie własnie tam wtedy zagna?
      Uściski przesyłam naj, naj, naj mocniejsze:)

      Usuń
  6. Młodocin... Pałac w mojej rodzinnej gminie i Pani była w nim szybciej ode mnie?? Świat nigdy nie przestanie mnie zadziwiać i zachwycać :) Poszperam jeszcze na Pani blogu w poszukiwaniu niespodzianek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam okazję być na uroczystości w Pałacu w Młodocinie .Właściciel nie przedstawia żadnego zestawu menu ,umawia się słownie cos tam proponując i zapisując 'NA KARTCE'"podaje kwotę na osobę niemałą i nieadekwatną do podanych ilościowo i jakościowo potraw.Pomniejsza ilość wydanych a zamówionych dań ..Wygląda to tak że niektórą potrawą trzeba by było się podzielic.Poza tym nie podaje sie gorących napojów a wszystko jest doliczane osobno do kwoty podstawowej wysokiej dodatkowo tj.owoce ,kawa,herbata,... i ciasto dostarczane przez zamawiającego daną uroczystość. Bywałam już w kilkunasu różnych lokalach ale takiego skąpstwa i okrojenia :menu"nie spotkałam nigdzie.Nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie, palac jest bardzo piekny - i od srodka, i na zewnatrz. I chwala wlascicielowi za jego uratowanie. Niestety umowic sie z wlascicielem graniczy z cudem. A jak juz sie uda to dojazd do palacu to istna droga przez meke - dziura obok dziury, ze kolo mozna urwac... A z pieknego tarasu dosc osobliwy widok na ...... wykopany ogromny dol na smieci otoczony jakims plotkiem z Castoramy. Az strach dziecko spuscic z oka, zeby przypadkiem tam nie wpadlo!!! Czy gmina w Barcinie nie odbiera smieci z Mlodocina, ze wlasciciel postanowil je zakopywac w ziemi zamiast zwyczajnie wywozic???

    OdpowiedzUsuń