piątek, 23 stycznia 2015

A wy pamiętacie?

Dzisiaj zaczynamy od obrazka:


Pamiętacie? Ja pierwszej nie pamiętam natomiast pamiętam ulubione, które w domu gościły bardzo często. To były książki które znałam na pamięć a i tak wciąż mi było mało słuchania. Domownicy wręcz uciekali przede mną gdy widzieli, że zbliżam się z "Puchem kotem nad koty" w dłoni. Właściwie to nawet teraz pamiętam początek "Pierwszy wynurzył się z psiej budy stary Tupi. Otrząsnął gęste kudły. Oblizał się szerokim ozorem. Kichnął raz, kichnął drugi".
oto mój ulubiony bohater:)

A tutaj nieodłączna Katarzyna, która
całą zwierzęcą ferajnę trzymała
w ryzach :)

To była jedna z książek najczęściej przynoszonych z biblioteki. Druga to "Dwa koty i pies trzeci".

Zdjęcia z netu, jak ja bym chciała mieć tę książeczkę!


Matko jak ja się śmiałam gdy czytaliśmy z tatą o tym jak koty bawiąc się włóczką związały jamnika w baleron. Ta ostatnia książeczka jest jednocześnie moim marzeniem. Nigdzie nie mogę jej dostać, kupić, upolować chociaż próbowałam. W domu nawet oznajmiłam, że jeżeli ktoś ją dla mnie zdobędzie zostanie moim osobistym bohaterem.  A u Was jak to wygląda? Pamiętacie swoje pierwsze, ulubione lektury?

22 komentarze:

  1. Ulubione pamiętam i nawet kilka z tych starych wydań upolowałam, teraz czekają na mojego dzidziusia, który mam nadzieję też je pokocha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno:) Te ulubione książki nasze dzieciaki przejmują w genach:) Ja ostatnio zakupiłam stare wydanie Brzechwy. Tysiek jest nim oczarowany na równi ze mną.
      Serdeczności dla Mamy i Maluszka :)

      Usuń
  2. Nie pamiętam pierwszej. Było to dawno do tego było tych książek na tony... wychowałam się poniekąd w bibliotece (mama była bibliotekarką w szkole średniej, ale dla młodszych też miała książki), była też biblioteka gminna i jeszcze potem w podstawówce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooo piękne dzieciństwo! Ja marzyłam żeby zamieszkać tuż nad biblioteką, bo u nas było tak, że biblioteka zajmowała parter a na górze były mieszkania:) Ejotku a takie ulubione tytuły, które najczęściej wyciągałaś z półek zachowały Ci się w pamięci? Pytam z czystej ciekawości:)

      Usuń
  3. Pierwsza czytana najpierw przez ukochanego Dziadziusia to "Daktyle" D.Wawiłow, a później samodzielne poczytywanie. Niedawno ją odnalazłam i czytamy z dziećmi. Z wypiekami na twarzy "Dzieci z Bullerbyn" i wiele wiele innych. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dzieci z Bullerbyn" są nieśmiertelne:) Tak samo jak Muminki.Uwielbiam po prostu. Narobiła mi Pani apetytu i chyba "Dzieci" poczytam synkowi:)
      Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  4. Książki z dzieciństwa to całe morze bajek kupowane przez mojego tatę, takich króciutkich, cieniutkich miałam ich mnóstwo. Z tych żadnej konkretnej nie pamiętam. Ale pamiętam stare wydanie „Wierszy dla dzieci” Juliana Tuwima, z sentymentu kupiłam ostatnio ich nowe wydanie z piękną czarną lokomotywą na okładce. Te same ilustracje co w dzieciństwie, słyszę w głowie intonacje z jaką tato czytał ….nagle puff, para w ruch….chyba muszę go porosić by mi teraz przeczytał;-)
    I jak widzisz i ja się starzeje bo coraz częściej wracam w lata beztroskie dzieciństwa;-)
    A jeśli chodzi o pierwszą książkę z biblioteki, która nie była lekturą tylko taka wypożyczona z własnej woli to „Godzina Pąsowej Róży” Maria Krüger.
    To od niej zaczęła się moja przygoda z książką i mam nadzieję że będzie ona trwać jak najdłużej;-)
    Pozdrawiam najserdeczniej piątkowym wieczorem ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam Tuwima z czarną lokomotywą:) I też tata mi czytał :) Ja w ramach powrotu do dawnych lektur ostatnimi czasy kupiłam na allegro całą paczkę Popławskiej. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy czytałam trylogię o Afrze i Patrycym (Afra to chyba w odmianie Afrze?). Zamierzam jeszcze raz ją przeczytać jak tylko uporam się z pisaniem:) A tak nawiązując do "Godziny Pąsowej Róży" to ostatnio w bibliotece dziewczyna przy mnie chciała ją wypożyczyć. Wyobraź sobie nie było, bo została zaczytana a starych książek się nie dokupuje. Jakoś tak smutno mi się zrobiło.

      Usuń
  5. O matko, ja uwielbiam to pytanie, mogę godzinami opowiadać o moich pierwszych lekturach :F
    Te najważniejsze udało mi się już chyba wszystkie skompletować - Momo Ende (3/4 mojego życia nie wiedziałam, że to jest książka znałam jedynie słuchowisko), Nazywam się Muszelka Holly Bourne (kopiowałam w nieskończoność ilustracje Szancera, książeczka należała do mojej kuzynki więc widywałam ją tylko w wakacje i był to najważniejszy punkt odwiedzin u cioci), O gwiazdce, która uciekła z nieba Evy Balazs i mnóstwo innych, bo były jeszcze książeczki domowe, a to zupełnie inne historie
    No ale miało być bibliotecznie :)

    Doskonale pamiętam pierwszą książkę z wypożyczoną z biblioteki - Błękitna księga bajek, autor Ludomir Feldek. Nawet popełniłam kiedyś wpis na blogu, który właśnie zaczynał się takim samym pytaniem :D Pamiętam dobrze, bo byłam już w trzeciej klasie podstawówki po przeprowadzce w miejsce, gdzie była biblioteka do której siostra mnie natychmiast zapisała. Dobra, starsza siostrzyczka, na Pana Kleksa w kosmosie też mnie zabrała do kina :)

    No a potem to już było wynoszenie hurtowe :D Były wtedy karty biblioteczne papierowe, na których pani notowała daty wypożyczeń i co było brane. Byłam z siebie dumna, bo miała zawsze kilka takich zapełnionych w ciągu roku :)

    http://bluekoralik.blogspot.com/2012/10/pamietacie-swoja-pierwsza-wizyte-w.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście sporo tego, ale fajnie, bo ja Momo nie znałam a teraz dzięki komentarzowi już zamówiłam dla Tyśka. Bardzo mi się opis spodobał. We mnie papierowe karty biblioteczne nadal budzą sentyment, te plastikowe są wygodne, pewnie ułatwiają prace ale to już nie to samo:)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że mu się spodoba i oby szarzy panowie nie zawładnęli jego życiem :)

      Usuń
  6. Do dziś mam kilka a " Puc, Bursztyn i goście: była moja i jest do nadal ulubioną :) autor Jan Grabowski...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak Grabowski cudnie pisał. Prawdziwie i rozumiał i kochał zwierzaki to było po prostu widać na pierwszy rzut oka. Ja kochałam też książeczkę o Europie, małej kotce, która w deszczowy dzień, przemoczona siedziała na parapecie i tak trafiła do ich domu, do Krysi i do Katarzyny:)

      Usuń
  7. Moja pierwsza książka to były ,,Marcinkowe wierszyki" wypożyczone z biblioteki, przedłużane milion razy, aż w końcu tata zaproponował pani bibliotekarce, że tę książkę odkupi :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Chyba nie pamiętam tytułu, ale była to książeczka o dzieciach, które siedziały w domu w deszczowy dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też nie pamiętam, za mała byłam. Co więcej nie pomyślałam, a mogłam swoim dzieciakom zrobić listę czytanych książeczek. Chyba TyśkowiBo córka już chyba jest za duża, za miesiąc Zuzka mi się przeterminuje, bo skończy 18 lat:)
      Serdeczności przesyłam

      Usuń
  9. Pierwszej nie pamietam - miałam niecałe 4 lata, kiedy mnie Ciocia nasza zapisała do biblioteki. Od tamtego dnia pochłaniam książki na tony, ale pamiętam jak czytałam " Karolcię", jak pierwszy raz wypożyczałam "Tomka w krainie kangurów" i jak podczas choroby w wieku lat 9 w ciagu dwóch dni pochłonęłam wszystkie " Samochodziki". Szkoda, że nie da się dwa razy...przeczytać książki po raz pierwszy!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Karolcia! Jak ja chciałam mieć taki cudowny koralik! A Dorotka z krainy Oz? Ona tez mi działała na wyobraźnię. Nawet miałyśmy z koleżankę taką specjalną ławkę, z oparcia której skakałyśmy, bo to miało nas przenieść do czarownika Oza. Doszłysmy do wniosku, że trąby powietrzne są raczej rzadkie i należy wymyślić inny sposób na dotarcie do celu:) Niestety nie udało nam się odlecieć:) Asiu jak ty to pięknie napisałaś. Rzeczywiście szkoda że nie da się dwa razy przeczytać książki po raz pierwszy.
      Serdeczności najbardziej serdeczne!

      Usuń
  10. Pierwszej książki nie pamiętam, gdyż byłam zbyt mała. Pamiętam za to całe stosiki książeczek z serii "Poczytaj mi mamo", które czytywała mi z początku mama, a następnie czytałam je sama.
    Ulubioną książką był "Puc, Bursztyn i goście" o przygodach dwóch sympatycznych piesków. Jednak największe wrażenie wywarła na mnie w dzieciństwie "Piosenka kataryniarza: opowiadania o zwierzętach". Była to książka głęboko poruszająca małe, dziecięce serduszko, przy której wylałam morze łez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Puca też kochałam, ale tej drugiej książki, "Piosenki kataryniarza" w ogóle nie znam. Muszę poszukać. Chociaż kupuję i czytam nowości to kompletuję też stare książki i dla nas i dla dzieciaków.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  11. O mamo,a ja o Bułeczce zapomniałam na amen! A kochałam ją miłością wielką! Dziękuję za ten komentarz, bo już przewertowałam allegro:) I już mam:) Znaczy jeszcze musi dolecieć, ale jest już kliknięta:)

    OdpowiedzUsuń