Wpadłam żeby wam powiedzieć dzień dobry i zaraz pędzę do Lwowa:) Oczywiście tylko w przenośni, razem z Leontyną ale muszę Wam powiedzieć, że pomimo tego, że Lwowa nigdy nie odwiedziłam czuję się tam jak w domu. Wędruję ulicą Łyczakowską, wstępuję na plac Świętego Antoniego, wpadam na kochanków na Pohulance... Razem z Leośką modlę się do świętego Antoniego o nieodnalezienie. Tak, tak dobrze przeczytaliście, nieodnalezienie. Bo z tej mojej Leośki to wyszła morowa lwowska dziewczyna, szelmutka i taka trochę łobuziara. A myślałam, że będzie inna :) Jak zwykle u mnie, bohaterowie momentami strzelają focha, mówią phi! I robią co chcą :) Leośka nie jest wyjątkiem.
Dzisiaj od rana chodzi mi po głowie, w związku z nią rzecz jasna, fragment piosenki:
- Ta co Pan buja, ta ja ze Lwowa
Ta daj pan spokój, ta ja si na tym znam!
Na te kawałki ja za morowa!
Ja w sprawach serca doświadczeni mam!
Ta po co tracić nadaremni słowa!
Jak Pan mnie kocha, to wi Pan, co Pan zrób?
Ta jedź Pan ze mnu do megu Lwowa
I nim co bedzi, ta weź Pan ze mnu ślub!
Znacie to? Ja nie znałam aż do momentu gdy w mojej biblioteczce dział lwowski rozrósł się niepomiernie. Najpierw czytałam a potem zaczęłam słuchać lwowskich piosenek i audycji o Lwowie. I tak wpadłam właśnie na piosenkę "Ta co pan buja". To jedna z wielu jakie ostatnimi czasy rozbrzmiewa u mnie w domu. Tak właśnie rozpoczynam dzień, lwowskimi klimatami. Może ktoś zechce się do mnie dołączyć?
Na początek coś co łapie mnie za serce i właściwie w dużej mierze oddaje to o czym po nocach śni Leontyna a wraz z nią i ja:
A poniżej "Ta co pan buja" :)
Wiecie co powiem wam, że i ja tęsknię. i odczuwam ogromny żal. Bo czytając o Lwowie o tamtych ludziach, wędrując po klimatycznych uliczkach, zaglądając do najróżniejszych domów niestety mam świadomość, że to jest coś co bezpowrotnie minęło. Nie chodzi nawet o to, że Lwów nie jest Polski, ale o to, że zginął specyficzny klimat, który możemy odnaleźć tylko w spisanych wspomnieniach i muzyce. Odszedł cały świat. I chyba powinniśmy zrobić wszystko by przetrwał w nas. Bo tylko tak możemy ocalić przeszłość od zapomnienia.
Ma pani rację, pani Magdo. Pamięć jest tu najbardziej istotna i to byśmy umieli przekazywać to co najważniejsze naszym dzieciom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Krysia.
Zapomniałam dodać, że piosenka "Dla tych których serce zostało we Lwowie" jest piękna. Nawet jeżeli ten Lwów znamy tylko z opowieści.
UsuńCieszę się Pani Krysiu, że mamy podobne zdanie i gust.
UsuńSerdeczności przesyłam.
"Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów-
OdpowiedzUsuńTylko we Lwowie!
Bo ni ma gadania i co chcesz, to mów-
Ni ma-jak Lwów! "
Ja Cię może Kochana zaskoczę, ale te piosenki znam doskonale już mówię skąd.
W czasach gdy piosenki były dostępne gównie na kasetach mój tato miał pokaźną kolekcje, były to głównie melodie ludowe, ale wśród nich byłą jedna szczególna kaseta z melodiami ze Lwowa właśnie. Wypełniona przecudnymi dźwiękami śpiewanymi z charakterystycznym lwowskim akcentem. I choć kaseta gdzieś zaginęła piosenki zostały w mej głowie, piosenki przepełnione tęsknotą i miłością do Lwowa;-)
I masz rację, ocalić do zapomnienia to najważniejszy priorytet nas żyjących;-)
Ależ ja się cieszę na tą Leośkę łobuziare;-D
Ja swoją znajomość starych szlagierów też zawdzięczam rodzicom, bo oni z kolei mieli sporą kolekcję płyt. Słuchałam ich namiętnie na adapterze. Ale niestety lwowskich piosenek tam nie było :) Ale do tej pory pamiętam momenty gdy igła się zacinała i płyta powtarzała wciąż to samo:) Ależ to były czasy! Kurcze własnie powiedziałam zdanie, które chyba świadczy o tym, że... Weszłam w młodość stabilną i zaczynam tęsknić za dzieciństwem:)
UsuńBasiku kochany pozdrawiam Cię bardzo, bardzo ciepło, murszejąca Magdalena:)
... Jest taka ulica we Lwowi
OdpowiedzUsuńni chybi najszyrsza w tym mieści
jej adres już bajtel ci powi
i kużdy si na niej pomieści ...
Trzymam w ręku tomik wierszy przemyskiej poetki, Marysi Żemełko, a w nim sporo utworów, pisanych gwarą lwowską; bliską mi zresztą, bo tak mówili moi sąsiedzi, starsi wiekiem, mama niektórych słów używała, śpiewnie, z gładkim "ł"; to prawda, tego klimatu we Lwowie już nie uświadczy, mimo kilku pobytów; pozdrawiam serdecznie.
I powiało nostalgią. Utworów Pani Marii nie znałam do tej pory, ale dzięki Pani wpisowi znalazłam wczoraj Jej blog i nadrabiam zaległości. Ja we Lwowie jeszcze nie byłam, mam nadzieję, że w tym roku uda nam się Najsmutniejsze jest to, że o ile znajdę miejsca i ulice to właśnie tego klimatu zabraknie.
UsuńPozdrawiam serdecznie