czwartek, 22 stycznia 2015

Lwowskie klimaty

Wpadłam żeby wam powiedzieć dzień dobry i zaraz pędzę do Lwowa:) Oczywiście tylko w przenośni, razem z Leontyną ale muszę Wam powiedzieć, że pomimo tego, że Lwowa nigdy nie odwiedziłam czuję się tam jak w domu. Wędruję ulicą Łyczakowską, wstępuję na plac Świętego Antoniego, wpadam na kochanków na Pohulance...  Razem z Leośką modlę się do świętego Antoniego o nieodnalezienie. Tak, tak dobrze przeczytaliście, nieodnalezienie. Bo z tej mojej Leośki to wyszła morowa lwowska dziewczyna, szelmutka i taka trochę łobuziara. A myślałam, że będzie inna :) Jak zwykle u mnie, bohaterowie momentami strzelają focha, mówią phi! I robią co chcą :) Leośka nie jest wyjątkiem.
Dzisiaj od rana chodzi mi po głowie, w związku z nią rzecz jasna, fragment piosenki: 

- Ta co Pan buja, ta ja ze Lwowa  
Ta daj pan spokój, ta ja si na tym znam! 
Na te kawałki ja za morowa! 
Ja w sprawach serca doświadczeni mam! 

Ta po co tracić nadaremni słowa! 
Jak Pan mnie kocha, to wi Pan, co Pan zrób? 
Ta jedź Pan ze mnu do megu Lwowa 
I nim co bedzi, ta weź Pan ze mnu ślub!

Znacie to? Ja nie znałam aż do momentu gdy w mojej biblioteczce dział lwowski rozrósł się niepomiernie. Najpierw czytałam a potem zaczęłam słuchać lwowskich piosenek i audycji o Lwowie. I tak wpadłam właśnie na piosenkę "Ta co pan buja". To jedna z wielu jakie ostatnimi czasy rozbrzmiewa u mnie w domu. Tak właśnie rozpoczynam dzień, lwowskimi klimatami. Może ktoś zechce się do mnie dołączyć? 
Na początek coś co łapie mnie za serce i właściwie w dużej mierze oddaje to o czym po nocach śni Leontyna a wraz z nią i ja:

A poniżej "Ta co pan buja" :)



Wiecie co powiem wam, że i ja tęsknię. i odczuwam ogromny żal. Bo czytając o Lwowie o tamtych ludziach, wędrując po klimatycznych uliczkach, zaglądając do najróżniejszych domów niestety mam świadomość, że to jest coś co bezpowrotnie minęło. Nie chodzi nawet o to, że Lwów nie jest Polski, ale o to, że zginął specyficzny klimat, który możemy odnaleźć tylko w spisanych wspomnieniach i muzyce. Odszedł cały świat. I chyba powinniśmy zrobić wszystko by przetrwał w nas. Bo tylko tak możemy ocalić przeszłość od zapomnienia.

7 komentarzy:

  1. Ma pani rację, pani Magdo. Pamięć jest tu najbardziej istotna i to byśmy umieli przekazywać to co najważniejsze naszym dzieciom.
    Pozdrawiam Krysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że piosenka "Dla tych których serce zostało we Lwowie" jest piękna. Nawet jeżeli ten Lwów znamy tylko z opowieści.

      Usuń
    2. Cieszę się Pani Krysiu, że mamy podobne zdanie i gust.
      Serdeczności przesyłam.

      Usuń
  2. "Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów-
    Tylko we Lwowie!
    Bo ni ma gadania i co chcesz, to mów-
    Ni ma-jak Lwów! "
    Ja Cię może Kochana zaskoczę, ale te piosenki znam doskonale już mówię skąd.
    W czasach gdy piosenki były dostępne gównie na kasetach mój tato miał pokaźną kolekcje, były to głównie melodie ludowe, ale wśród nich byłą jedna szczególna kaseta z melodiami ze Lwowa właśnie. Wypełniona przecudnymi dźwiękami śpiewanymi z charakterystycznym lwowskim akcentem. I choć kaseta gdzieś zaginęła piosenki zostały w mej głowie, piosenki przepełnione tęsknotą i miłością do Lwowa;-)
    I masz rację, ocalić do zapomnienia to najważniejszy priorytet nas żyjących;-)

    Ależ ja się cieszę na tą Leośkę łobuziare;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swoją znajomość starych szlagierów też zawdzięczam rodzicom, bo oni z kolei mieli sporą kolekcję płyt. Słuchałam ich namiętnie na adapterze. Ale niestety lwowskich piosenek tam nie było :) Ale do tej pory pamiętam momenty gdy igła się zacinała i płyta powtarzała wciąż to samo:) Ależ to były czasy! Kurcze własnie powiedziałam zdanie, które chyba świadczy o tym, że... Weszłam w młodość stabilną i zaczynam tęsknić za dzieciństwem:)
      Basiku kochany pozdrawiam Cię bardzo, bardzo ciepło, murszejąca Magdalena:)

      Usuń
  3. ... Jest taka ulica we Lwowi
    ni chybi najszyrsza w tym mieści
    jej adres już bajtel ci powi
    i kużdy si na niej pomieści ...

    Trzymam w ręku tomik wierszy przemyskiej poetki, Marysi Żemełko, a w nim sporo utworów, pisanych gwarą lwowską; bliską mi zresztą, bo tak mówili moi sąsiedzi, starsi wiekiem, mama niektórych słów używała, śpiewnie, z gładkim "ł"; to prawda, tego klimatu we Lwowie już nie uświadczy, mimo kilku pobytów; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I powiało nostalgią. Utworów Pani Marii nie znałam do tej pory, ale dzięki Pani wpisowi znalazłam wczoraj Jej blog i nadrabiam zaległości. Ja we Lwowie jeszcze nie byłam, mam nadzieję, że w tym roku uda nam się Najsmutniejsze jest to, że o ile znajdę miejsca i ulice to właśnie tego klimatu zabraknie.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń