piątek, 11 września 2015

O tym nad czym pracuję... Zapraszam Was na krótki fragment z przeszłości...

zioła, stara chata, na tyłach pasieka...
Mam nadzieję, że brzmi intrygująco :)
Wiem, że już wiecie, że książka, którą teraz pisze będzie zahaczała o przeszłość. I to całkiem odległą, bo cała historia zacznie się od 1835 roku. A rozpocznie się opowieścią o wędrownym dziadzie, który... Tutaj wam nie mogę zdradzić co zrobi, ale mogę zapewnić, że historia jest niesamowita. Mogę pozwolić sobie na tak nieskromne podejście do tematu, bo oparłam ją na prawdziwych wydarzeniach. Opowiedział ją mi nasz przyjaciel, a potem... Moja wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach. I już wiedziałam, że początkowa koncepcja losów Madeleine (tak, tak, to wszystko się będzie ze sobą wiązało) nieco, no dobrze, powiem prawdę, właściwie całkowicie się zmieni. Od tego momentu siedzę z nosem w starych książkach, opracowaniach i żyję trochę w innym świecie. Lata o których piszę są prawdziwie magiczne, bo to czasy, gdy jeszcze wiara w gusła była nieomal wszędzie obecna. Nie tylko pod strzechami ale przemykała się i do dworów i pałaców. Nawet jeżeli ktoś traktował dawne wierzenia sceptycznie, to i tak gdzieś tam w głębi duszy tkwiły w nim opowieści babek i prababek o klątwach, marach, rusałkach i innych zjawach. A te z kolei mieszały się z opowieściami o świętych. Tworzyła się z tego wybuchowa mieszanka. I niepowtarzalny klimat. Wiem, że jakiś czas temu wrzuciłam króciutki fragmencik, który pozwalał zajrzeć na chwilę do Magdy. Teraz chciałabym zaprosić Was do starej chaty Sabiny. Sabina, Basia, Dziad Wędrowny i sporo komplikacji... Nad tym właśnie pracuję :)

Tak jak to opisał Maciej droga sama zawiodła ją do chaty położonej w lesie. Wyglądała nad wyraz schludnie, pobielona, otoczona drewnianym, świeżo wymalowanym płotem. Tuż pod ścianami rozrósł się dziki bez i kalina otulając dom zieloną, liściastą kotarą. Bluszcz zaglądający do okien sprawiał wrażenie jakby chciał chronić chatę przed wścibskimi spojrzeniami przechodniów.
Basia położyła dłoń na sztachecie płotu i przez moment stała tak pełna wahania. 
-       Niech się dzieje wola nieba – szepnęła w końcu do siebie i zdecydowanym ruchem pchnęła furtkę.
Szybkim krokiem przeszła porośniętą łopianami ścieżką wiodącą do wejścia. Stając przed zamkniętymi drzwiami chaty pomyślała tylko, że chyba źle użyła słów, bo to co robiła, z wolą nieba prawdopodobnie nie miało nic wspólnego.

***
Na pukanie odpowiedział jej głos, który nie był ani niemiły, ani nie budził grozy. Otworzyła drzwi i jej oczom ukazała się przestronna, czysta izba. Na ścianach i przy suficie zawieszone były pęki ziół najrozmaitszych, pod ścianą stały ławy, a przed jedną z nich długi stół, na którym na białej lnianej ściereczce leżał ogromny bochen chleba i porozkładane na kupki wysuszone rośliny. W kącie izby pysznił się wielki piec chlebowy pod którym wylegiwał się czarny kocur.  Za stołem pochylona nad stosem zielska siedziała niemłoda już kobieta. Na widok wchodzącej ledwo uniosła oczy znad roboty i lekko skinęła głową. Nie wydawała się zdumiona niezapowiedzianą wizytą.
Basia wypowiedziawszy słowa powitania zatrzymała się w progu nie bardzo wiedząc co dalej począć. Poczuła się onieśmielona. Sabina, bo zapewne to była właśnie ona, w ogóle nie przypominała tamtej oszustki ze wsi. Barbara podświadomie przygotowała się na brudne wnętrze, jakieś budzący grozę wystrój i kobietę, która będzie przypominała wyglądem wiedźmę z czytanych w dzieciństwie bajek. I paradoksalnie, zapewne gdyby zastała obrazek ze swojej wyobraźni czułaby się pewniej. Tymczasem czysta izba, pachnąca mieszanką ziół, rozleniwiony kocur nie wiedzieć czemu wywołały w niej uczucie obawy. Sabina też jej nie pomagała. Milcząc siedziała za stołem i kończyła sortowanie wysuszonych kwiatów. Basia patrząc na nią dostrzegła, że jej twarz nosi niezatarte ślady dawnej urody. Zadziwiająco gładka, otoczona posiwiałymi lokami, które dodawały jej niesamowitego jakiegoś uroku, wprost promieniała. Basia nie zdawała sobie sprawy, że wygląd Sabina zawdzięcza nie tylko fizycznej urodzie, którą rzeczywiście była obdarzona ponad miarę, ale przede wszystkim mądrości i prawości charakteru. Jej spojrzenie było jasne i uczciwe a jednocześnie zdradzające niepokornego, nie dającego niczym się złamać, ducha. Kilka ledwo widocznych zmarszczek przy ustach świadczyło o tym, że z niejednego pieca chleb jadła i że nie zawsze było jej łatwo. Ale jednocześnie otaczała ją taka specyficzna spokojność, że ktoś bardziej wyczulony, umiejący czytać między wierszami, z miejsca wiedział, że nawet godząc się na wyrzeczenia i zmagając z losem zachowała do siebie szacunek. A tym samym zyskiwała poważanie u innych.
-       Wejdź i usiądź. W końcu jednak przyszłaś… - odezwała się litościwie Sabina.
Na początku czekała aż przybyła się pierwsza przemówi ale widząc jej zmieszanie postanowiła jej nieco dopomóc.
-       W końcu? Skąd… - tu  Basia się zająknęła nie wiedząc jak ma się zwracać do Sabiny.
Mówić bezosobowo, jak do parobków nie chciała, po imieniu nie miała śmiałości. Nigdy czegoś takiego nie czuła. Siedząca w prostej chłopskiej izbie, na twardej ławie, kobieta powodowała u niej ogromne uczucie zmieszania.
-       Mówią do mnie Sabina – uśmiechnęła się pod nosem, a po twarzy przemknął jej wyraz sympatii. – Albo Babka. Ale wolę to pierwsze. Babką niczyją nie jestem. A chciałaś zapytać o to skąd wiedziałam, że przyjdziesz.
-        Tak, rzeczywiście to mnie trochę zdziwiło – przytaknęła przysiadając na brzegu ławy i jeszcze raz obrzucając uważnym spojrzeniem wiszące na ścianach pęki ziół.
-       Nie bój się, jak na Mądrą Babę, bardzo dobrze się prowadzę – roześmiała się Sabina podążając za jej spojrzeniem. – To wszystko jest poświęcone w kościele. Chronić ma moją chałupę od złego. Choć ja może trochę inaczej go postrzegam niż większość… Ale mniejsza z tym. Czekałam aż przyjdziesz – widząc zaniepokojoną minę Barbary zmieniła temat. – Maciej mi cię, jak by to tam u ciebie w dworze powiedzieli? Zaanonsował? – zapytała i na chwilę zamilkła.


   

11 komentarzy:

  1. Z zasady nie czytam fragmentów, by później nie siedzieć i nie przytupywać niecierpliwie. Ale czekam, oj czekam z utęsknieniem, kocham podróże w przeszłość! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisze się i przyznam się, że w przeszłości mi całkiem dobrze, nie chce się wracać :)

      Usuń
    2. Ją też nie lubię czytać wcześniej fragmentów. Po prostu czekam na książkę Magdo! Będzie świetna!

      Usuń
  2. Madziu:), fragment cudowny i pobudzający apetyt;-), chcę więcej:-)))! Kinga;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudnie się zapowiada. Potrafisz tak, Magduś, wprowadzić w opisaną sytuację, że aż chce się tam być. :)) A jeszcze do tego dawne czasy, wiara w gusła i to ciepło bijące z każdej Twojej powieści. Uwielbiam to! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gosia też by chciała tak ładnie pisać jak Madzia, ale ciągle Gosi nie wychodzi... czekam na całość!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja także już się nie mogę doczekać! Kiedy można się spodziewać wydania tej książki? Pozdrawiam. Alicja :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Pani książki, zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne. Nie ukrywam, że czuję się lekko rozczarowana, ponieważ liczyłam w duchu że kolejna książka będzie kontynuacją o właścicielkach "Uroczyska" Bardzo proszę, wręcz błagam o dalszy ciąg.Nie można przecież zostawić historii Majki takiej niedokończonej? Pozdrawiam Paulina

    OdpowiedzUsuń