Miał być wczoraj wpis a byli niespodziewani goście :) Ale dzisiaj się zrehabilituję. Mam taki pomysł... I nie wiem od czego zacząć. Ale może zacznijmy od tomiku. To jest coś co bym chciała robić. Pomagać w spełnieniu marzeń, dawać ludziom motywację, pomóc uwierzyć w siebie. Myślałam kiedyś o swoim wydawnictwie, ale za cienka w uszach jestem. Nie udźwignęłabym finansowo tak dużego przedsięwzięcia. Więc zostawałam przy "Kto napisze ze mną książkę". Ale chcę czegoś więcej. Tomik tomikiem.
Mam dla Was następującą propozycję. Do wszystkich piszących. Do debiutujących. Do chcących podzielić się fragmentami swojej twórczości. Proponuję Wam ostatni tydzień każdego miesiąca. Na moim blogu. Każdy kto coś pisze będzie mógł przesłać opowiadanie, fragment powieści, wiersze, eseje... Co tam chcecie. Ja do treści nie będę się mieszać, nie będę cenzurować. Będę publikować. Żeby można było przeczytać, zobaczyć... Jaki w tym sens? A taki że zaglądają tu różni ludzie.Może ktoś kogoś wyłapie. Poza tym chciałabym żeby pod tekstami ukazywały się Wasze opinie. Co myślicie, co Wam się podoba a co nie. To jest jedyny warunek przesłania tekstu. Zgoda na otwartą dyskusję i świadomość, że głosy mogą być pozytywne ale też i krytyczne. Wydaliście dopiero co książkę? Chcecie pokazać na zachętę jej fragmenty? Zapraszam. Nie proponuję recenzji, bo ostatnio jestem zabiegana, zapisana i zaczytana w książkach, które są mi potrzebne do pracy. Ale jeżeli na maila trafią do mnie wybrane przez was fragmenty opublikuję. Chciałabym żeby docelowo taki tydzień kończył się dyskusją nad tym co przeczytaliśmy, do czego chcielibyśmy wrócić, co nam się podobało, co nie. Jest między nami spora część ludzi, którzy czytają nałogowo. Liczę, że będą chcieli się wypowiedzieć i najzwyczajniej pomóc mi w tej akcji, bo w ten sposób pomogą innym. I będę potrzebowała akcji promocyjnej. Na blogach, na fb. Krótka notka o projekcie. Możecie przekopiować ten tekst. Możecie napisać od siebie.
Zobaczymy jak to wyjdzie. Na początek, czas próbny, zrobimy do końca roku. W związku z tym, że ostatni tydzień września już niebawem tym razem zrobilibyśmy to w drodze wyjątku w pierwszym i ostatnim tygodniu października. Potem ostatni tydzień listopada itd...
Nazwa dla projektu? "Stop szuflandii" czyli wychodzimy z szuflady. Teksty, które tam leżą ukryte od lat, albo trafiły tam dopiero co, mają zostać uwolnione. Zwróćmy wolność naszym myślom, marzeniom, słowom. Wypuśćmy je w świat!
Strony
- Strona główna
- 48 tygodni
- Uroczysko
- Sezon na cuda
- Okno z widokiem
- Wino z Malwiną
- Malownicze. Wymarzony dom.
- Wymarzony czas
- Tajemnica bzów
- Nadzieje i marzenia
- Anioł do wynajęcia
- Kontakt
- Świąteczny zakątek
- Telefon zapytania
- Seria Uroczysko - kolejność czytania
- Seria Malownicze - kolejność czytania
- Poza serią - moje książki
- Serce z piernika
- Jak zostać pisarką
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to mam problem! Czy dać Pani pełnie praw do "Białej linii" & "Białego mroku" ? Czy też do "Bukmacherki"? - "B.M" składa się z mych wczesnych opowiadań, które zostały uporządkowane w 2012 roku, więc na pewno to nie ja... Obecny. Natomiast "Bukmacherka" poszła miesiąc temu na poczty literackie kilku wydawnictw... i jeszcze jest mam nadzieję... zresztą z jednego (Amber) byli mnie ciekawi... lecz też czekam.
OdpowiedzUsuńJa nie żądam takich ofiar :) Żadnych praw, co ja biedna bym miała z nimi robić. Wystarczy fragment powieści, bo to o to chodzi:) Wybrany prze Pana, powiedzmy 15 - 20 stron.
UsuńPozdrawiam
Ok! Pierwsze strony... "Białej Linii" - i dalsze fragmenty, ale bez zakończenia. Może ktoś będzie ciekawy całości?
UsuńA ja mam wszystkie porozpoczynane, ale ich celem było rozwinięcie przynajmniej na 300 str w Wordzie... nie mam krótkich form xD chociaż... pisałam kiedyś na blogu cykl Ox, które fabuły, dialogi, pisałam je na poczekaniu takie mini opowiastki :D może je znajdę :)
OdpowiedzUsuńMam! Było ich "aż" trzy! :D
UsuńTo dawaj fragment czegoś dłuższego :)
UsuńFragment czegoś dłuższego ma 20 stron Worda :D i myślę przyszłościowo! A jak się komuś spodoba to co? Ja nie mam ukończone i nie wiem kiedy ukończę i czy w ogóle ukończę :D
Usuńa mi sie podoba pomysł :) chętnie przyłącze się do akcji :)
OdpowiedzUsuńmi też się pomysł podoba i chętnie coś Pani wyślę, chociaż nie jestem jeszcze na etapie powieści, ale krótkie opowiadanko jak najbardziej;
OdpowiedzUsuńJa dzięki Pani i Maryni już uwierzyłam w siebie :) Trzymam kciuki za projekt, jest Pani jedyną autorką, która tak myśli o innych :)
OdpowiedzUsuńto prawda, w tej branży niewielu autorów ma takie podejście, Madziu, udostępniam, piękna inicjatywa :)))
UsuńOchh Madziu, jakże piękna inicjatywa. zwłaszcza, że robisz wszystko bezinteresownie. Wszak za taką pomoc można czerpać zyski :):) a tutaj proszę. Dobre serduszko. Szkoda, że tak nie wielu stać na wielki gest.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że są ludzie, którzy po cichutku zarabiają, kiedy publicznie twierdzą, że kierują się tylko dobrem debiutanta ^^ . Na szczęście Ty jesteś szczerą i porządną osobą. Chwała Ci za to!
Świetny pomysł. W dodatku wyszedł od pisarki, a nie od wydawnictwa.
OdpowiedzUsuńJa wprawdzie nie piszę "poematów", tylko klecę wierszyki, jak mnie psiapsiółka Wena nawiedzi. Ale ja je udostępniam na swoim blogu W szponach literek.
Serdeczności z pieleszy domowych :)
Zaginiona Atlantyda
OdpowiedzUsuńJest takie miejsce, gdzie wszystko jest już inne. Jest takie miejsce, które znaleźć można tylko w sercach, pamięci i tęsknotach ostatnich żyjących rdzennych mieszkańców Nowej Huty.Tam sześćdziesiąt lat temu, pod sklepieniem błękitnego nieba, falowały na wietrze łany dojrzewających zbóż, tu powietrze napełniało się śpiewem różnorodnego ptactwa, tu wśród bogactwa kwiatów na łąkach toczyła swe wody rzeka Dłubnia. Tam mieszkali ludzie przywiązani do tradycji narodowych i religijnych.
Tego świata już nie ma, na miejscu „zaginionej Atlantydy” wznoszą się obecnie bloki Nowej Huty i wyciągają do nieba swe dymiące szyje kominy kombinatu metalurgicznego, noszącego kiedyś imię Lenina, wodza Wielkiej Rewolucji.
Tę sielankową scenerię zakłócili nieodwracalnie w czerwcu 1949 roku „koryfeusze postępu” spod znaku sierpa i młota, wjeżdżając koparkami w łany zboża, z którego wkrótce miał powstać chleb. Stało się to na terenie podkrakowskiej Mogiły, wsi z ogromnymi tradycjami i legendarnym opactwem Cystersów w tle. Miejsce nie było przypadkowe, komuniści chcieli w ten sposób ukarać prastary, konserwatywny i reakcyjny Kraków, który w wyborach nie poparł władzy ludowej. Arogancja władzy przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości. Niszczono chleb, który przez wieki stał się nie tylko symbolem pożywienia, ale symbolem życia. Ten spektakularny gest był zapowiedzią budowy nowego ładu i porządku. Nowa Huta miała być wzorcowym ateistycznym miastem. Bez Boga i bez kościołów.
Rdzennych mieszkańców, będących niewygodną zaporą dla systemu wywłaszczano przymusowo za bezcen, burzono dorobek wielu pokoleń, dewastowano pola uprawne, sady i łąki, a władza ludowa, by uzasadnić to bezprawie, rozpowszechniała famę o kiepskiej jakości tamtejszej ziemi, o biedzie i oporze wobec jedynie słusznej władzy ludowej, zacofanych kułaków. Niektórzy gospodarze utraciwszy dobytek życia, siwieli w ciągu nocy, inni się wieszali, inni rzucali się w geście desperacji pod nadjeżdżające buldożery.
Tymi opowieściami, które jeżyły mi włosy na głowie, nasiąkałem jak gąbka od wczesnego dzieciństwa. Opowiadali mi o tym nieżyjący już rodzice oraz dziadek człowiek, z Akowską przeszłością zamieszkujący pobliski Dojazdów. Ta urokliwa miejscowość miała szczęście znajdować się 4 km poza zasięgiem apetytów ludowej władzy. Tam, u podnóża pnących się już do nieba kominów, mających symbolizować postęp naukowo-techniczny, przyszedłem na świat, w styczniu 1953 roku.
Po okresie beztroskiego dzieciństwa, trzeba było iść do szkoły podstawowej, która podlegała komunistycznej indoktrynacji. Władza ludowa, w perspektywicznych planach, widziała już w dzieciach sąsiadującej z Hutą wioski przyszłą tanią siłę roboczą dla zachłannego kombinatu, wszak codziennie dziesiątki autobusów robotniczych dowoziły do huty zaspanych chłopo-robotników z bardziej odległych miejscowości.
Na swoje nieszczęście urodziłem się pod znakiem koziorożca i patrzyłem na świat jakby przez szkło powiększające zachwycając się lub zadręczając rzeczami, których inni nawet nie dostrzegali. Ponieważ nieźle się uczyłem i byłem chłopcem drobnej postury, rodzice pragnęli dla mnie innej przyszłości, niż praca w kombinacie. Po ukończeniu szkoły podstawowej, kontynuowałem naukę w XI Liceum Ogólnokształcącym w Nowej Hucie. Mój starszy brat torował mi drogę, która jednak nie była łatwa. Byłem jedynym uczniem w swojej klasie, który nie mieszkał w „nowoczesnym” bloku z wielkiej płyty, tylko dojeżdżał z poza miasta, z jakiegoś podejrzanego ideologicznie Dojazdowa. Kiedyś jedna z koleżanek podarowała mi na Mikołaja książkę pt. „Jaśnie oświeceni i ciemniacy”, która miała mi uświadomić, jak jestem w szkole postrzegany. Czułem się gorszy od innych.
Potrzeba pojednania się z przeszłością stała się dla mnie ważna od 2008 roku. Wtedy w szpitalu im. Ludwika Rydygiera, przyszła na świat moja córeczka Justynka, będąca dla mnie osobiście najpiękniejszym owocem, jaki wydała Nowa Huta. Bardzo pragnę, aby Justynka była wolna od wszelkich destrukcyjnych kompleksów i uprzedzeń wobec Nowej Huty, które mnie obciążają.
Tadeusz Maroszek
W komputerowej szufladzie mam kilka opowiadać. Zdecydowałem się na reportaż Zaginiona Atlantyda. Kilka lat temu został ogłoszony konkurs na reportaż z okazji sześćdziesięciolecia Nowej Huty. Problem w tym, że miał to być panegiryk, apoteoza, czyli pełna entuzjazmu pieśń pochwalna na jej cześć, a ja przez całe życie mam problem z akceptacją powstania Nowej Huty, więc mój reportaż jako nieprawomyślny nie został przyjęty.
Usuńhttps://www.facebook.com/tadeusz.maroszek
Jak się miewa moja odrobinę zagubiona i zapomniana 'Lara'? :)
OdpowiedzUsuńPomysł fajny, ale ja bym go zmodyfikowała... Niewielu wie, że to co się ukarze w internecie lub gdziekolwiek nie może brać udziału w konkursach.... dlatego bardziej bym była za tym by zachęcać os. piszące do tworzenia blogów, udziału w konkursach i wysyłnia materiałów do wydawnictw - unikając tych które wydają na zasadzie współfinasowania.
OdpowiedzUsuńMogła by pani wtedy promować ich działania, a może ktoś dzięki temu by miał większe szase na sukces
Tutaj publikujemy fragmenty, dosyć krótkie zresztą a to nie przeszkadza w niczym. Blogi można zakładać ale na czytelników trzeba z reguły poczekać i tutaj publikacja na blogu, który ma już wypracowaną oglądalność jest korzystniejsza. Co oczywiście nie stanowi przeciwwskazania by wysyłać do wydawnictw i publikować u siebie.
UsuńPozdrawiam serdecznie.
No jeśli jest to taka forma to jestem jak najbardziej za
Usuń