Lojalnie uprzedzam, że obrazek nijak ma się do treści :) Ale za to wprawia w dobry nastrój :) |
- Muszę jeszcze zorganizować egzekucję uliczną i zupełnie nie wiem jak poradzić sobie z wybuchem...
Zuza widząc konsternację znajomej lekceważąco machnęła ręką.
- Nie przejmuj się, mama pisze - wyjaśniła - U nas to normalne, jak u niej wojna to i my na wojnie - dodała.
Fakt, trudno się z nią nie zgodzić. Normalne. Tak samo jak to, że o bohaterach moich książek rozmawiamy jakby byli naszymi przyjaciółmi i domownikami. Skutki tego też bywają zadziwiające. Taki dziad wędrowny. W "Nadziejach i marzeniach" jedna z moich ulubionych postaci. Stał się tematem codziennych dyskusji. Potrafiliśmy przegadać o dziadzie i jego pobratymcach cały wieczór. Skutek tego jest taki, że Tysiek oznajmił mi, że zmienia plany na przyszłość i zostanie dziadem wędrownym.
- Mamo, lubię podróżować i chodzić, znajdę sobie tylko kij i będzie jak znalazł - zakomunikowało mi uradowane dziecko.
Na nieśmiałą sugestię, że profesja dziada wędrownego odeszła w zapomnienie niezrażony odpowiedział, że to jest tak jak z gatunkami które wymarły.
- Odtworzę go - wyjaśnił - A w międzyczasie będę sprzedawał kwiatki.
Z miejsca spieszę z wyjaśnieniem, że z ogrodniczym biznesem nie mam nic wspólnego, tym razem zadziałała przyjaźń z jedną z pań sprzedającą na straganie bratki.
Więc sami widzicie, że o przyszłość Tyśka nie muszę się kłopotać. Będzie odtwarzał profesję dziada a w przerwach w wędrówkach rozkładał straganik z kwiatami... Ma mieć jeszcze farmę i hodować owce, być youtuberem, zrobić karierę wojskową... Strasznie zajęte będzie to moje biedne dziecko.
Dodatkowo, odbiegając nieco od tematu, nie tylko mieszkanie z pisarką ale też obok niej daje się we znaki. Otóż moi kochani spójrzcie za okno. Wiosna pełną gębą, prawda? Ptaszki śpiewają, bzy kwitną, listki się zielenią, akacje pachną... A ja co? A ja piszę opowieść świąteczną. Bożonarodzeniową. Tu ciepło i słonecznie a u mnie w książce mróz skrzypi pod butami, śnieg się skrzy, Mikołaje, choinki, karpie i pierniki. Więc co mi biduli pozostało? Wprowadzić się jakoś w nastrój. Więc rano puszczam sobie kolędy i pastorałki. A że mieszkam w bloku i ściany są dosyć cienkie wyobraźcie sobie jakim wzrokiem ostatnimi czasy patrzy na mnie mój sąsiad... Z daleka widać co o mnie myśli :) Bo u kogo innego w maju słychać Lulajże Jezuniu, no u kogo?
Świetne, wyobrażam sobie jak ciekawie jest w Pani domu. Na nudę nikt nie może narzekać. Jednocześnie myślę, że okres pisania nie wywołuje jakiś frustracji ze szkodą dla rodziny. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie cierpią zbytnio :) A że mają nieco zbzikowaną matkę i żonę, cóż... Przywykli i mam nadzieję, że nie zamieniliby na inna :)
UsuńCałusy przesyłam!
Ale miło ma Pani w domu, klimat świat tworzy Pani nawet latem. Zazdroszczę :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ tym klimatem świątecznym mam momentami kłopot :) Ale wciągnęłam się już w pisanie i jest dobrze :) Kolędy spełniły swoje zadanie :) Ciepło pozdrawiam!
UsuńAle miło ma Pani w domu, klimat świat tworzy Pani nawet latem. Zazdroszczę :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA nie chciała Pani przeprowadzić się do domu? W pani książkach jest tyle pięknych chwil wśród natury, ja uwielbiam w takim klimacie, na tarasie bądź balkonie w zależności gdzie bywam, czytać pani książki. Oprócz zimy :). Piszę pani piękne książki :) jak wrócę do Warszawy, od razu zamawiam najnowsza :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWiem że lekko nie na temat :D ale jak napisała pani o tych bzach już odplynelam. Ja sama myślę by uciec do domu... i takie książki jeszcze mnie bardziej nakrecaja a tu autorka mieszka w bloku :D, może ja za dużo sobie wyobrażam :)
UsuńAbsolutnie dobrze sobie Pani wyobraża! Marzę o domku, kawie na tarasie, własnych bzach... Mam nadzieję że się spełni :)
UsuńBuziaki przesyłam!
mają z Tobą Kochana ciekawie i domownicy i sąsiedzi;-)
OdpowiedzUsuńi święta w środku lata i mnogość literackich znajomych i rodziny, ja tam bym się cieszyła z takiego "twórczego" domownika;-)
słońce z Podkarpacia ślę mojej najulubieńszej pisarce;-)
Basiku najdroższy to czasami przypomina cyrk na kółkach :) Ale jak już dorobię się tego domku z ogródkiem to koniecznie musisz wtedy przyjechać do mnie na dłużej. Obiecuję wszelkie opisane atrakcje :)
UsuńTak jak w książkach tak i w życiu czyli barwnie :)
OdpowiedzUsuńżycie z blogerką kulinarną też daje się weznaki rodzinie, zimne jedzenie i pozowanie z miską to codzienność, no i te graty dookoła, dechy, talerze, tkaniny i aparat zawsze nie tam gdzie trzeba :)
Pozdrawiam serdecznie!
PS. u mnie nadal słychać "Rudolfa Czerwononosego" w wykonaniu Syncia :)
Zawsze mnie ciekawiło jak to właśnie wygląda taki"proces twórczy" czy Pisarz jak pisze to zamyka się w swoim świecie czy właśnie wręcz przeciwnie �� Dziękuję ☺️ i wcale się nie dziwię że rozmawia Pani o bohaterach jak o znajomych. Czytając kolejne części serii czuje się jakbym odwiedzała przyjaciół �� Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPani Magdo, Nie tylko Pani wiosną słucha kolęd - bo lato jest w wiosennych miesiącach, a zima może przyjść już we wrześniu. A ja chciałabym już "serce w obłokach". Jednym słowem - pisarz to ma klawe życie.
OdpowiedzUsuńHaha mój narzeczony musi Przedszkole żywacr wszystkie przygody moich opowiadań i nie raz już sam nie wie co zdarzyło się niaprawdę a co w ksiażce kiedy coś mu opowiadam a nie jestem zawodową pisarką. Piszę tylko do szuflady, mimo to w domu jest zabawnie. Kolęd w maju jeszcz słuchałam :p kto wie co będzie kiedyś ale muzyką często się inspiruję.
OdpowiedzUsuń