(...)
-
Myślę, że jest niezbędny jako środek znieczulający. Złagodzi trochę świadomość
tego, co będzie się tu działo przez najbliższe tygodnie. A tak à propos, Marysia
wie o twoich planach?
-
Nie, najpierw chciałam pogadać z tobą. Poza tym trudno rozmawiać z kimś, kogo
nie ma. Gdy jej powiedziałam, że żadna Słowacja nie wchodzi w grę, moja córka
niczym wcielenie zbuntowanego demona wybiegła z domu i jeszcze nie wróciła.
-
I co, nie szalejesz z niepokoju, że coś głupiego przyjdzie jej do głowy? Czy ty
przypadkiem nie jesteś chora? - Jagoda utkwiła we mnie zdziwione spojrzenie.
-
Nie szaleję, od momentu gdy zadzwonił do mnie tata Filipa Krawca i powiedział,
że moja córka jest u nich i wypłakuje żal do niesprawiedliwej matki, czyli do mnie,
w oparcie ich sofy w salonie – wyjaśniłam, krzywiąc się na myśl o tym, co
przeżywa Bogu ducha winny facet i sofa.
-
Wiesz co, nie rozumiem dzisiejszej młodzieży. Ja na jej miejscu wolałabym
wypłakiwać się w mankiet Filipkowi. Ostatecznie skoro już gnała taki kawał,
powinna coś z tej rozpaczy mieć. Oparcie sofy oraz salon ma i bez wychodzenia z
domu. – Jagoda wzruszyła ramionami.
-
Ona też pewnie by wolała jakiś męski mankiet, ale Filipka nie zastała, a jego
ojciec nie spełnia kryteriów, więc padło na sofę. Mam tylko nadzieję, że
Maryśka nie pomalowała dzisiaj oczu którymś ze swoich mazideł, bo w innym
wypadku będę musiała płacić za czyszczenie kanapy. Dobrze, że Filip już wraca,
bo strasznie żal mi jego biednego ojca. Biedak stwierdził, że zupełnie nie wie,
co się robi z płaczącymi nastolatkami.
-
Oświeciłaś go? - Jagoda spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
-
A gdzie tam. W tej dziedzinie nie doznałam jeszcze objawienia, natomiast jesteś
pierwszą osobą, której się do tego tak otwarcie przyznaję. W każdym razie pan
Krawiec obiecał, że odwiezie Marysię do domu, jak tylko uda mu się ją trochę
uspokoić. Naiwny facet, widać sądzi, że to jest możliwe. Nie powiedziałam mu,
że histeria ma szanse przejść po świętach, gdy Mańka będzie widziała czarno na
białym, że nigdzie nie jedzie – mruknęłam z rezygnacją. – Po co mam człowieka
dodatkowo dołować.
-
Czy to oznacza, że z całą pewnością zdążymy wypić wino i rozplanować świąteczny
wieczór, zanim Marysia przemówi ludzkim głosem?
-
Obawiam się, że w tym wypadku z istotą ludzką będziemy mieć do czynienia
dopiero za parę lat. Nawet wigilijna noc cudów nie pomoże i prędzej uwierzę w
bydlątka gadające ludzkim głosem, niż w zczłowieczenie mojego dziecka. Jak to ktoś
powiedział o nastolatce? Jest szansa, że za trzy, cztery lata, gdy wejdę do
pokoju córki, zastanę w nim człowieka. To niestety bardzo adekwatne do mojej
sytuacji. Na razie jednak skupiłabym się na tym, że prawdopodobnie Marysia nerwowo
wykończy biednego faceta i do końca zbezcześci jego kanapę. Dlatego zadzwoniłam
do taty i poprosiłam, żeby ją stamtąd zabrał. Może przy okazji przemówi jej do
rozumu. W końcu to dziadek, powinien mieć u niej jakiś autorytet.
-
Na to bym zbytnio nie liczyła. – Jagoda sceptycznie pokręciła głową. – Ale
przynajmniej się pokłócą, a to im zwykle dobrze robi. Zauważyłam, że na twojego
tatę awanturki z wnuczką działają niezwykle ożywczo, a Mania jest później tak
zmęczona, że odpuszcza pozostałym. Tak więc summa summarum pomysł był dobry. No,
skoro już rzuciłaś swojego ojca na żer, to my możemy brać się do roboty.
-
Boże, co się z tobą porobiło? Pan Florian ma na ciebie fatalny wpływ. Po prostu
istna pszczółka, od dziś w ważnych momentach będę ci znacząco bzykała –
stwierdziłam, po czym skojarzyłam osobę pszczelarza z bzykaniem i dostałam
ataku śmiechu.
-
No tak, co niektórym wino dziś już nie będzie potrzebne. A wracając do
bzykania, to głodnemu chleb na myśli. Chyba porozmawiam o tym z Czarkiem. – Jagoda
westchnęła teatralnie.
-
Ani mi się waż! - zaśmiałam się, wycierając mokre od łez oczy. – Zresztą Czaruś
nie ma nic wspólnego z pszczelarstwem, tak więc zapewne takie „bzzzzz” nic mu
nie powie. Próżny trud, moja droga!
-
Ty masz rację – przyznała Jagoda z diabelskim błyskiem w oku. – Ja w
odpowiednich momentach będę do ciebie chrumkać. Bardziej adekwatnie do
wiejskiego weterynarza, nie sądzisz? – zapytała, chichocząc.
-
Sądzę. Sądzę, że wyszedł nam z tego niezły numer: świńskie bzykanie –
wyjęczałam, ledwo żywa ze śmiechu.
I
właśnie gdy całkowicie oddałyśmy się opętańczej wesołości i skręcane śmiechem
wylądowałyśmy na dywanie, do pokoju weszła Marysia. Widząc nas, z wyrazem
osłupienia na twarzy skamieniała niczym żona Lota.
Oczywiście
gdy dorosły człowiek – dodajmy: człowiek będący matką – raz na jakiś czas się
zapomni, to akurat w tym momencie na bank pojawi się dziecko rzeczonego
człowieka. A gdy los jest nad wyraz złośliwy, poza dzieckiem zjawią się jeszcze
owego człowieka rodzice i będą mogli w pełnej krasie obejrzeć sobie własną
dorosłą latorośl w sytuacji, w której pod żadnym pozorem nie powinni jej nigdy
zobaczyć. Rzecz jasna mówię tu o sobie, bo gdy w drzwiach pokoju pojawiła się
Marysia, tuż za nią stanęli moi rodzice i ze zgrozą do woli przyglądali się,
jak obie z Jagodą czerwone i potargane leżymy na dywanie. Pierwsza opanowała
się moja mama i odsunąwszy Manię z przejścia, weszła do środka i co pierwsze zobaczyła?
Kieliszki stojące na biurku. (...)
Wprawdzie przeczytałam "Sezon na cuda", ale kusi to nowe wydanie. Mam Uroczysko to i Sezon na cuda powinien być u mnie.
OdpowiedzUsuńJuz nie moge sie doczekac kiedy do mnie dotrze:) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńA ja Kochana Magdaleno po lekturze Twoich książek, po przeczytaniu niejednego wywiadu i po wysłuchaniu niejednych słów na żywo od Ciebie ukształtował się i mój pogląd na życie;-)
OdpowiedzUsuńJak pojawiają się problemy to ta Twoja wiara w prosty kawałek drogi za zakrętem jest wielką iskierką, czy raczej płomieniem nadziei że będzie dobrze:-)
aż sama chyba powrócę do przygód Majki by odświeżyć sobie tą miłą dla duszy lekturę;-)
serdeczności posyłam z nowym tygodniem;-*
Uwielbiam Pani książki, przeczytałam chyba wszystkie i czekam z niecierpliwością aż będe mogła przeczytać Sezon na cuda, bo i mnie jakiś cud by się przydał :)
OdpowiedzUsuńJa też dopisuje się do fanów Pani książek, bo dzięki nim mogę odpocząć, zrelaksować się i na chwilę zatrzymać się by.... na nowo popatrzeć na tych ludzi, którzy są koło mnie. Dziękuję ślicznie..Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńJa przygodę z Pani książkami zaczęłam od powieści "Wymarzony dom" wypożyczyłam w bibliotece. Panie dokładają mi Pani książki,bo są bardzo poczytne. Jak odłożę pieniążki to kupię kilka. 📚👍😘
OdpowiedzUsuńA właśnie sobie czytam nowe wydanie i świńskie bzykanie :)
OdpowiedzUsuńW kolejce czeka Wino z Malwiną... i oczywiście Anioł do wynajęcia... pachnące dotarły wszystkie w poniedziałek...
OdpowiedzUsuń