Konstanty wrócił do domu pod
wieczór. Nie przyjechał sam. Tuż za nim na koniu, z niewyraźną miną siedział
Szaweł. Na widok zbliżających się jeźdźców Aniela i Agnieszka wybiegły na
podwórze. Konstanty zatrzymał konia tuż przed stojącymi kobietami i lekko
zmrużywszy oczy obejrzał się na siedzącego za nim mężczyznę. Szaweł
odchrząknął, zeskoczył z końskiego grzbietu i z lekka się zatoczywszy upadł u
stóp Agnieszki.
- Przywiozłem go, ale nie sądziłem, że
rzucę ci go do stóp –unosząc brwi zwrócił się do córki Konstanty i z
obrzydzeniem patrzył na gramolącego się z kolan mężczyznę. – No Szaweł, powiesz
Agnieszce co ustaliliśmy w trakcie naszej krótkiej męskiej przejażdżki?
- Oczywiście. – Szaweł głośno przełknął ślinę,
spojrzał przelotnie na ojca dziewczyny i odrzucił w tył czarne jak węgiel włosy.
– Kochanie chyba nie uwierzyłaś w to, że mógłbym zostawić ciebie i dziecko… -
powiedział ujmując jej dłoń. – Mam nadzieję, że zarówno ty jak i twoi rodzice
powierzą ciebie i to… dziecko mojej opiece – dodał przywołując na twarz
czarujący uśmiech. - Pani Anielo? Panie yhm… - tu Szaweł się zaciął i z
widoczną niepewnością spojrzał na męża leśniczyny.
- Konstanty chłopcze, Konstanty –
dopowiedział za niego leśniczy z wyczuwalną w głosie drwiną.
- Panie Konstanty? Agnieszko? –
zatopił spojrzenie w zapłakanych oczach dziewczyny.
- Zosiu… – dobiegło go zza pleców i
gdy się obejrzał zobaczył stojącą tuż za sobą dziewczynkę, która przewiercała
go jasnym, błękitnym spojrzeniem.
- Co - Zosiu? – pogubił się ku
wyraźnej uciesze Konstantego.
- Musisz zapytać mnie o zgodę –
wyjaśniła mu mała przewracając oczami. - Jak w domu nie ma taty to ja jestem
najstarsza z rodzeństwa i muszę być odpowiedzialna – wyjaśniła mu pogłębiając tylko konsternacje Szawła.
- A gdyby cię zapytał, to co byś mu odpowiedziała?
– znienacka zwróciła się do siostrzenicy Agnieszka.
W głębi duszy była wdzięczna Zosi za to, że pojawiła się w takiej chwili. Rozgoniła nieznośne napięcie i sprawiła, że Agnieszka choć na moment mogła odwrócić swoją uwagę od tego co działo się w jej sercu. A szalała tam istna nawałnica ścierających się ze sobą uczuć. Szczęścia, bo stał przed nią, cały, żywy, śliczny i patrzył dokładnie tak, jak to sobie wymarzła oraz nienawiści do niego, bo nie przyjechał z własnej woli, tylko żałośnie zgramolił się z konia ojca. Ten jego uśmiech, słowa, to było z jednej strony to na co czekała, z drugiej cóż były warte wypowiedziane pod przymusem. Nienawiści do ojca, bo to on sprawił, że zobaczyła Szawła takiego na jakiego do tej pory uparcie przymykała oczy. Teraz nie było już odwrotu. Nie było gdzie uciec spojrzeniem. Wszystko miało wyraźny kształt i jaskrawe barwy. A jednak go kochała. I za to też nienawidziła. Siebie. Bo w głębi serca wiedziała, że nawet jeżeli Szaweł ożeni się z nią tylko i wyłącznie z przymusu ona i tak za niego wyjdzie. Po to żeby móc codziennie przeglądać się w jego oczach i odnajdywać się w jego uśmiechu. I wdzięczna była Zosi za to, że dzięki niej nie musiała z miejsca odpowiadać. Mogła choć chwilę dłużej zachować choćby cień szacunku do samej siebie.
- No to co byś odpowiedziała? –
powtórzyła patrząc w oczy siostrzenicy.
- Że się zastanowię – odpowiedziała rezolutnie
dziewczynka. – I że najpierw to trzeba przejść przez próby żeby ręka
księżniczki została oddana. Właśnie, może mi ktoś w końcu powie, o co chodzi z
tą ręką? Bo ja na miejscu księcia wolałabym całą księżniczkę, a wszystkie bajki
mówią tylko o jej ręce. Z fragmentów to chyba wybrałabym głowę… - wdała się w
rozważania Zosia nie bacząc na dziwne miny dorosłych.
- No tak… To hmmm… Ją też mam prosić?
Szaweł najwyraźniej nie mógł
odnaleźć się w zwyczajach tej skomplikowanej rodziny a jednocześnie stanowczo
nie życzył sobie rozdrażnić Konstantego. Wystarczyło mu już obrazowe opisanie
tego, co leśniczy najpierw zrobi z jego śliczną buzią jeżeli nie zachowa się
jak prawdziwy mężczyzna. Szaweł doskonale wiedział ile warte są jego ciemne,
przepastne oczy i gładka skóra. Nie było panny, która by się nie dała złapać na
ten namiętny pełen obietnic wzrok. Poza tym ten cały Konstanty wyglądał na niezrównoważonego.
Kto normalny stawia człowieka pod drzewem, celuje w niego ze strzelby i każe
wybierać ślub albo śmierć? Wariat! Nic dziwnego, że Agnieszka okazała się
nawiedzoną histeryczką. Jaki ojciec - taka córka. Ale cóż sytuacja wymagała
delikatnego podejścia i Szaweł nie zamierzał ryzykować.
- Nie ma takiej potrzeby – przemówiła
w końcu Agnieszka. – Ale posłucham jej. Zastanowię się do jutra.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że mimo
wypowiedzianych słów nie zniknęła, nie umarła z rozpaczy choć serce jej pękało.
Na całe szczęście to nie było widoczne gołym okiem.
- Co to za oświadczyny bez pierścionka
– dodała lekkim tonem i posłała ojcu błagalne spojrzenie.
O dziwo zrozumiał i nie nakłaniał
jej do zmiany decyzji, choć widać było, że kosztuje go to wiele. Zacisnął zęby
tak mocno, że chodziła mu cała szczęka. Ale nic nie powiedział. Matka również
milczała i stali tak w przedłużającej się, ciężkiej ciszy.
- Ty to już lepiej idź. – zwróciła się
w końcu Zosia do Szawła.
Jedynie ona nie miała problemu z
głośnym wyrażeniem tego o czym myśleli wszyscy.
- Ale jak to - idź?! – na jego pięknej
twarzy odbiło się niedowierzanie. – Przecież to kawał drogi… Może mógłby mi pan
pożyczyć konia, albo przynajmniej mnie odwieźć… W końcu jesteśmy już prawie
rodziną…
- Konia, żony i kochanki się nie
pożycza - uświadomił go Konstanty nie bacząc na znaki dawane przez żonę. – Powinieneś iść do wojska to by cię tam tego
nauczyli.
- Kostek, na litość Boską, Zosia! –
syknęła mu leśniczyna do ucha.
- O właśnie, Zosia miała rację… - Leśniczy
podchwycił słowa żony i popatrzył drwiąco na Szawła. – Żeby zdobyć całość
księżniczki trzeba się trochę wysilić. Potraktuj ten powrót jako próbę. To i
tak lepiej niż gdybyś miał pokonać smoka o leśniczym nie wspominając.
Zakończył i niby od niechcenia
pogładził strzelbę, którą cały czas trzymał przy boku.
- Naprawdę nie pożyczy mi pan konia? –
niedowierzanie Szawła było wręcz namacalne.
- Kończ waść, wstydu oszczędź –
poradził mu Konstanty słowami swojego ulubionego pisarza. – Droga, jak sam
zauważyłeś, daleka więc im wcześniej wyruszysz mój chłopcze, tym mniejsze
prawdopodobieństwo, że cię zwierzyna zwęszy. Albo kłusownicy. Ci ostatni nie
lubią jak im się obcy pętają po rewirze… - dodał i z nieskrywaną niechęcią
patrzył jak Szaweł odwraca się i mrucząc gniewnie pod nosem idzie w kierunku
furtki.
Ani razu się nie obejrzał, nie
spojrzał na stojącą i wbijającą wzrok w jego plecy Agnieszkę. Dziewczyna
pociągnęła nosem i hardo popatrzyła na ojca.
- I co, jesteś z siebie zadowolony? –
zapytała drżącym od powstrzymywanego płaczu głosem. – Upokorzyłeś go!
- Ja bym raczej w obecnej sytuacji
bardziej myślał o sobie – ostro odpowiedział Konstanty łapiąc, chcącą odejść
córkę, za rękę. – Z tego co zrozumiałem, to on już nie ma o co się starać, bo
już zdobył całą królewnę. Bez zabijania czegokolwiek jak przypuszczam!
- Puść mnie! – Agnieszka wyszarpnęła
rękę i z głośnym płaczem pobiegła do domu.
- No to się doczekaliśmy…
Konstanty z roztargnieniem gładził
koński bok.
- Nie chce mi się o tym wszystkim
nawet myśleć. Może powinienem go zastrzelić… Ludziom by się powiedziało, że
narzeczony zginął, byłoby mniej gadania.
- Kostek, co ty w ogóle mówisz… Życie
chciałbyś drugiemu człowiekowi odebrać?
- Gdybym chciał to już by w jakimś
rowie leżał nieżywy. Żebyś ty go widziała. Skulonego, skomlącego! I taka
niedorajda uwiodła mi moją córkę! No szlag mnie trafia na samą myśl! –
Konstanty aż zatrząsnął się od tłumionych emocji.
- No cóż, Agnieszka chyba oceniła
prezent po opakowaniu – mruknęła leśniczyna – Z zewnątrz cud miód a w środku…-
machnęła ręką. – Moja babcia zawsze mnie
przed takimi przestrzegała. Mówiła, że zbyt piękny chłopiec to nic dobrego. Nie
mówiąc już o tym, że jakby się takiego spotkało na bagnach albo w lesie za nic
nie wolno było za nim iść. Według babci nie ulegało wątpliwości, że w takim
pięknym ciele kryje się czort… Dopiero gdy ty się pojawiłeś łaskawie przyznała,
że wyjątki się zdarzają – Aniela z czułością uśmiechnęła się do męża
- Jestem skłonny przyznać jej rację-
twarz Konstantego na moment się rozpogodziła. – Zawsze wiedziałem, że twoja
babcia była mądrą i rozsądną kobietą. Myślisz,
że on jutro tu wróci? – twarz znów mu stężała na myśl o czekających ich
kłopotach.
Aniela nic nie powiedziała tylko w
milczeniu pokręciła głową.
- Ja też tego właśnie się obawiam.
- Ja się nie obawiam, ja wiem. I
wiesz, mam wrażenie, że Agnieszka też wie.
- To akurat dobrze, będzie miała
szansę się przygotować.
- Oj Kocie, Kocie. Widać, że ty ani w
ząb nie znasz się na kobietach –westchnęła leśniczyna. – To że wie, wcale nie
znaczy, że porzuci nadzieję. Będzie jutro na niego czekać a gdy nie przyjdzie
nadal będzie go wyglądać. Pojutrze, za tydzień, miesiąc. Nadzieja odchodzi
ostatnia i powinniśmy się modlić żeby gdy to nastąpi ona miała już kogoś innego
do kochania.
- Wiesz czego nienawidzę najbardziej?
Bezsilności! Swoją drogą po co był ten dzisiejszy dąs? Nie mogła przyjąć jego
oświadczyn? – Konstanty na powrót się zdenerwował.
- A gdyby nawet to co byś zrobił?
Przywiązał go w stajni koło Gniadosza? I trzymał tam do ślubu? Myślisz, że to
typ, którego by powstrzymały oświadczyny? Czmychnął by przy byle okazji. A
teraz odprowadź Gniadego i chodź na
kolację. Czeka nas trudny czas. I to niestety na tobie skupi się większa część
żalu Agnieszki. Szuka kozła ofiarnego a po tym jak przywiozłeś tu Szawła…
- Nie kończ. Wiem. – leśniczy chwycił
za uzdę i odszedł w stronę stajni.
Żadne z nich nie poruszyło tematu dziecka. Bo i cóż tu było
można mądrego powiedzieć. Nowy człowiek to zawsze jakiś nowy początek. Tym
bardziej upragniony, jeżeli jego nadejście poprzedzał bolesny koniec.
A do maja tak daleko! Jak tu żyć?
OdpowiedzUsuńKryśka.
Oj, niech jeszcze nie przychodzi, bo Leośka jeszcze nie skończona. Sporo mi się w tej powieści zadziało :)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
rewelacja, świetne, zabawne, czekam na maj niecierpliwie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę Aniu. Maj pewnie mnie zaskoczy, bo nie wiem jak Tobie ale mi czas ucieka w nieprzyzwoitym tempie. Dopiero był grudzień a tu prawie luty. Obawiam się, że z majem będzie tak samo.
Usuńwiem i ja coś o tym :)
Usuńpozdrawiam
Faktycznie - mój apetyt został zaostrzony :). Niecierpliwie czekam na gotowe "danie" =D. A można już zdradzić tytuł?
OdpowiedzUsuńElly, tak się cieszę, że się odezwałaś. Wypatruje swoich stałych czytelniczek z utęsknieniem i czekam na opinie:) Na tytuł jeszcze moment trzeba poczekać :) Sama jeszcze nie do końca wiem pod jakim tytułem przedstawię Wam historię Leośki:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Zaglądam, zaglądam... Tylko nie zostawiałam śladów, bo bałam się, by moje zimowe nastroje zarażały otoczenia. Ale powolutku... idzie ku wiośnie i ja też wychodzę na prostą :).
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Czy opublikuje dzisiaj Pani jakieś opowiadanie w ramach konkursu "Miłość niejedno ma imię" ? :)
OdpowiedzUsuńJak zajrzy pan jutro z samego rana już będą :)
UsuńBardzo się cieszę :)
UsuńNie mogę się doczekać Pani kolejnej książki. Pozdrawiam :)
Swietny fragment...czekam z niecierpliwoscia, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRobię co w mojej mocy :)
UsuńI mi się coś wcisnęło i wysłało i nie napisałam, że ściskam bardzo bardzo ciepło!
UsuńDo maja chyba jajko zniosę!Podaje nam Pani TAKI fragment i co my mamy dalej ze sobą zrobić???Bo ja naprawdę nie mam pojęcia......
OdpowiedzUsuńTak bardzo czekam na następne Pani dzieło :) I bardzo cieszę się, że Pani jest :) Pozdrawiam serdecznie - Lucyna
OdpowiedzUsuńoo pierwsza powieść, w której jest Agnieszka:)) dodatkowy atut już nie mogę się doczekać:))))))))))))))))) jeszcze tylko luty, marzec, kwiecień i........ Leośka:)))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że postać AGNIESZKI :))) będzie pozytywna, w przeciwieństwie do mnie hihih :) Już nie mogę się doczekać, bo wiesz, że Twoje książki są moimi ulubieńcami :)) Maj Maj gdzież Ty jesteś?? :))
OdpowiedzUsuńBoś Ty zołzowata Bruchalek :-P
UsuńS. też zołzowata
S.. a coś Ty się pod Anonimem ukryła?? ;D
UsuńA bo lubię :-P
UsuńGrunt, że wiesz kto :-P
Mmmmmm nabrałam apetytu, będzie smakowicie ... oby do maja :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na całość. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńno apetyt został zaostrzony;-)
OdpowiedzUsuńczas szybko zleci i będzie można skonsumować "danie" w całości;-)
a puki co pisz Kochana, pisz niech wena Cię nie opuszcza;-D