 |
W Suchej |
Pamiętacie słowa tej piosenki? Każdy ma jakiegoś bzika, każdy jakieś hobby ma? W tym wypadku nie chodzi mi o zwierzaki, choć mogłabym dośpiewać: a ja w domu mam świnka, kota, rybki oraz psa (powinnam jeszcze wspomnieć o Fryderyku, żółwiu, ale to się zburzy konstrukcje piosenki więc sobie daruję). Ale nie o tym miało być, a o miejscach, które wywołują we mnie ogromną rządzę posiadania. Zupełnie tak jak z tym facetem z dowcipu, który przychodzi do lekarza i mówi: panie doktorze poproszę jakieś tabletki na zachłanność, tylko dużo, dużo, dużo:) I ja tak mniej więcej mam w miejscach, gdzie sprzedają starocie, stoją starocie, wiszą starocie.... No chyba już wiecie o co mi chodzi:) Co jakiś czas w związku z naszym bzikiem (bo bzik nie jest tylko mój ale dzielę go z mężem) jeździmy w niedzielę na warszawską Olimpię i buszujemy wśród porozkładanych na ziemi skarbów. Wczoraj nie byliśmy, bo pojechaliśmy gdzie indziej, (też zresztą w związku z naszym hobby, ale o tym za moment) ale w zeszłym tygodniu dotarliśmy i oczywiście wsiąkliśmy na amen. Do domu wróciliśmy z naręczem sztućców i starą skórzaną papierośnicą, która jako, że nie palimy będzie służyła mojemu mężowi jako elegancki wizytownik:) Patrząc tak na siebie stwierdzam, że mam jakiegoś totalnego sztućcowego szmergla. Pamiętam, jak jakiś czas temu stanęłam przy jednym takim kramie, gdzie leżały dwie porysowane łyżki popatrzyłam na nie, one popatrzyły na mnie takim łzawym łyżkowym spojrzeniem kogoś kto po wielu latach wiernej służby został porzucony i stwierdziłam, że nie mogę ich tak zostawić! Najpierw przezornie zapytałam za ile pan mi jest gotów owe łyżkowe sterane życiem staruszki sprzedać, a potem powiedziałam, że one do mnie mówią i biorę! Nie muszę dodawać, że pan od tego momentu patrzył na mnie nieco dziwnie. Myślę, że nie spotyka często osobników, do których przemawiają stare zdezelowane sztućce:) Ale ostatni wypad na Olimpię zaliczam do wyjątkowo udanych. Otóż kochani moi znalazłam swój własny rodowy zaginiony widelec! Właściwie sam mi wpadł w ręce, gdy grzebałam w korytku pełnym jego innych sztućcowych towarzyszy. Sami zobaczcie i powiedzcie czy mogłam mu się oprzeć?
.JPG) |
Trochę niewyraźne mi wyszło, ale jak się przyjrzycie zobaczycie, że tam są inicjały MK! |
|
Teraz sami rozumiecie, że widelec musiał przywędrować ze mną do domu:) Teraz się śmieje, że będę go zabierałą wszędzie ze sobą bo posiadanie rodowego sztućca zobowiązuje:) A to inne nasze zeszłotygodniowe zdobycze:
Teraz już wiadomo po kim Marysia z Uroczyska odziedziczyła manię zbierania staroci:)
Oczywiście nie są to nasze jedyne olimpijskie łupy. Prze lata jeżdżenia trochę nam się już uzbierało i starej porcelany i szkła, nawet dwa serwisy do kawy zakupiłam (każdy w granicach 20 złotych:)). A że apetyt rośnie w miarę jedzenia nie pozostaje mi nic innego jak do tych wszystkich skarbów dokupić czy ja wiem, dworek na przykład, albo przyzwoity ponad stuletni dom, koniecznie duży, bo inaczej marnie widzę nasz los. Po prostu zakopiemy się w tych wszystkich starych cudach i tonach książek.
No właśnie a skoro o domach i dworkach mowa, to wczoraj byliśmy w Suchej w powiecie węgrowskim. Sucha to wieś położona pomiędzy Grębkowem a Kopciami. Specjalnie piszę szczegółowo o położeniu, bo to ułatwia zlokalizowanie, a może ktoś się skusi i pojedzie zobaczyć muzeum architektury drewnianej, które tam się znajduje. Dla mnie najpiękniejszy jest dwór. Matko, aż się serce rwie, żeby coś takiego posiadać! Szukając wiadomości o Suchej znalazłam wpis o tym, że skansen zaniedbany, że chyli się ku upadkowi, że jak można, zresztą przeczytajcie sami
TUTAJ podaję link. A ja poczytałam i wiem (od razu zaznaczam, nie znam właściciela, pracowników, nikogo, to moje zupełnie niezależne przemyślenia), że dwór jest finansowany przez prywatnego człowieka, właściciela, który nawiasem mówiąc odbudował go, bo w momencie zakupu, dwór w dużej części był spróchniały zagrzybiony, pozbawiony dachu. Specjaliści z Warszawy powiedzieli, że nie da się z nim nic zrobić, natomiast mieszkańcy wsi stwierdzili, że się jednak da. I się dało! Moim zdaniem nie powinniśmy oceniać w ten sposób jak w tym podlinkowanym wpisie. Bo wystawiać negatywne opinie łatwo, dużo trudniej zmierzyć się z rzeczywistością i stawić jej czoła. Mnie dwór zachwycił, szczególnym sentymentem obdarzyłam werandę z tyłu, na której w czasie gdy w dworze mieścił się PGR , trzymano - uwaga! Traktor!
.JPG) |
Dworek siedziba byłych dziedziców Cieszkowskich |
We wnętrzach nie zachował się oryginalny wystrój. Jedyną rzeczą jaką udało się odzyskać jest szafa, którą kiedyś dostała w prezencie ślubnym pokojówka, która tam pracowała i ową szafę udało sie odkupić i wstawić z powrotem. Reszta umeblowania pochodzi z prywatnych zakupów pana Kwiatkowskiego (właściciela dworu) i darowizn. W liwskim zamku można obejrzeć piec, który kiedyś w dworze stał. Dlaczego go tam przeniesiono - nie mam pojęcia. Poza dworem na terenie znajdują się jeszcze inne stare chaty, do jednej nawet nas wpuszczono, można było zobaczyć wnętrze i stare przedmioty (mnie rozczulił bujany konik i kołyska), druga starsza chata (chałupa ks, Brzóski, z około 1860 roku, ukrywał się w niej rzeczony Stanisław Brzóska, ostatni uczestnik Powstania Styczniowego) chwilowo zamknięta jest dla zwiedzających. Nawiązując do zaniedbania, to warto wspomnieć ( to wiem z książeczki o Suchej), że właścicielowi nie było łatwo utrzymać obiektów. Pozwolę sobie zacytować pewien fragment:
"... Jest to tym samym zabytek historyczny. Pokrłem go strzechą. W izbie umieściłem rzeźby, które ofiatrował mi ich autor Witold Lorentowicz z sąsiedniej miejscowości Polaki. Urokliwe rzeźby, a było ich ponad dwadzieścia, przedstawiały prace ludu podlaskiego m.in. źniwiarz, pasących gąski, wyrabiających masło w maselnicy, etc. Dzieci, ale i dorośli którzy odwiedzali skansen, zachwycali się takiego rodzaju sztuką. W Chałupie tej ponadto zgromadzono przedmioty i narzędzia m.in. unikalny wiejski magiel, posiadający skrzynię, do której wrzucało się kamienie. Poza tym znalazły tu swoje miejsce: stary XIX wieczny warsztat stolarski, pług i drewniana brona. W innym pomieszczeniu urządziłem izbę ks. Brzóski, z różnymi dotyczącymi go pamiątkami.
Piszę o tym w czasie przeszłym, bo wszystko to dnia 19 listopada 2003 roku spłonęło w ogniu, podłożonym przez mojego pracownika, z którym nigdy nie byłem w konflikcie - alkohol odebrał mu poczytalność."
.JPG) |
Chata ks. Brzóski |
 |
A to kolejny domek na terenie skansenu |
Dalej dowiadujemy się, że nie tylko chata ks. Brzóski uległa wtedy zniszczeniu, ale druga, ta do której obecnie można już wchodzić też została podpalona. To że po tym wszystkim udało się na nowo je odbudować i jako tako wyposażyć to i tak wielki cud. Ja szczerze podziwiam determinację ludzi, którzy się nie poddali. Wyniosłam z Suchej bardzo pozytywne wrażenia. Jako ciekawostkę dodam, że Dwór często zmienia się w plan filmowy. „Pornografia” w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego czy „Śluby Panieńskie”
Filipa Bajona - w większości powstały na terenie skansenu. W
superprodukcji Jerzego Hoffmana – „1920. Bitwa Warszawska” – na terenie
skansenu powstawały sceny potyczki polskiego oddziału z Armią Czerwoną.
Tutaj także stacjonowali Czerwonoarmiści i powstały sceny sądu polowego
nad polskimi żołnierzami.A na zdjęciu poniżej sekretarzyk (ten to współczesna replika). I jestem ciekawa czy wiecie dlaczego taki mebelek miał aż 52 szufladki? Ja już wiem:) Powiem, ale najpierw się trochę pogłówcie:)