środa, 16 maja 2012

Niebezpieczne zabawki, czyli co w lalkach drzemie.

Do niedawna powiedziałabym, że nic. Lalka to lalka. Sama miałam ich w dzieciństwie sporo, choć stanowiły raczej dekorację pokoju, bo wolałam bawić się pluszakami. Jedynym wyjątkiem były lalki u babci. Babcia miała dwie, takie damy ubrane w szydełkowe suknie i kapelusze, które zasiadały niczym królewny na środku zasłanego łóżka. Te lalki kusiły mnie niczym jabłko w raju Ewę, bo tak jak ono były owocem zakazanym. Czasami, w drodze wyjątku babcia pozwalała się nimi pobawić, zaznaczając żeby nie zniszczyć ubranek i nie zepsuć. Nigdy nie przyszło mi do głowy zapytać, czemu te lalki były traktowane tak szczególnie.
Poza babcinymi damami lalki obchodziły mnie mało. Natomiast jako osoba dorosła z upodobaniem zaczęłam odwiedzać muzea zabawek i najbardziej właśnie podobały i podobają mi się zrekonstruowane tam dawne dziecięce pokoje. Stare lalki, wózki, wysłużone misie budzą sentyment i jakąś tęsknotę za dzieciństwem i beztroskimi chwilami. Jednak nie wszystkie zabawki są takie przyjazne. Czasami widuje się lalki wyglądające tak strasznie, że nie można nie zastanawiać się, jak można było chcieć się nimi bawić. Osobiście takim uczuciem grozy przejmują mnie zawsze lalki - klauny. Chyba mam na ich punkcie jakąś fobię, bo najzwyczajniej w świecie się ich boję. Nie umiałam tego strachu logicznie wytłumaczyć aż do momentu gdy w moje ręce trafiła książka "Lalki" Karoliny Święcickiej.  Opis na ksiażce sugerował, że będzie to miłe czytadło:

Kiedy Monika, ambitna bizneswoman, zostaje matką, postanawia zmienić swój system wartości. Chce się skupić na wychowywaniu dziecka, poświęcić rodzinie i przestać żyć w ciągłym pędzie. Okazuje się jednak, że domowa codzienność to wcale nie beztroska zabawa z córką i delektowanie się każdą minutą, lecz ciężka praca na pełen etat i regularne nadgodziny. Na dodatek ukochany mąż zdaje się nie dostrzegać problemu...

Odskocznią od monotonii i ratunkiem przed nieustannym zmęczeniem staje się nowa pasja. Jaki wpływ na życie młodej matki może mieć otrzymana od tajemniczej sąsiadki... lalka?

Karolina Święcicka z humorem przedstawia blaski i cienie macierzyństwa. Ale zagłębia się też w bardziej mroczne rejony ludzkiej duszy.




Ale szczerze mówiąc perypetie młodej matki okazały się (przynajmniej dla mnie) najmniej interesujące z całej książki. Oczywiście historia Moniki jest bardzo istotna dla całości, ale najbardziej wciągający był wątek lalkowy.  Nie wiem jak mam napisać o książce, w której wszystkie szczegóły są istotne i prowadzące do intrygującego końca. Zdradzić fabułę to odebrać innym przyjemność czytania. Odebrać zaskoczenie, a tego nie powinno się robić. Tak więc nie napiszę o czym są Lalki. Zamiast tego, podzielę się informacjami zdobytymi dzięki lekturze.  Pani Karolina wprowadziła mnie bowiem w mroczny świat zabawek. W artykule znalezionym dzięki odnośnikom na końcu książki przeczytałam między innymi:

Nie wiadomo czy pierwsza lalka była zabawką czy fetyszem. Najstarsze lalki i miniaturowe sprzęty znajdowano i w osadach i w grobach. Uważa się, że jednymi z najwcześniejszych były lalki magiczne, wykorzystywane między innymi w rytuałach płodności. (Pozostałością tych rytuałów według niektórych są – czy przynajmniej do niedawna były - dekoracyjne lalki na samochodach ślubnych). Na przykład 6 tys. lat p. n. e. w Anatolii umieszczano w spichrzach figurki rodzących kobiet. Z kolei greckie i rzymskie lalki łączyły funkcje kultowe i ludyczne. Dopóki ich właścicielka była dzieckiem, służyły jej do zabawy, ale z okazji swego ślubu dziewczyny zostawiały lalki w świątyniach Demeter, Ateny, Artemidy, Afrodyty i innych bogiń. Chłopcy po osiągnięciu dojrzałości ofiarowywali swoje lalki i inne zabawki Apollinowi, Larom i Penatom, Wenus, Jowiszowi i innym. Jeśli dziecko nie doczekało dorosłości, jego zabawki składano do grobu razem z nim. Tak zabawka stawała się wotum. Jeśli chodzi o formę lalek dziewczęcych, to przedstawiały na ogół młodą dziewczynę. W niektórych plemionach indiańskich i afrykańskich zdarza się sytuacja odwrotna - lalka kultowa może stać się zabawką. Na przykład kobieta chcąc mieć dziecko robi sobie lalkę płodności i odprawia odpowiednie obrzędy z jej udziałem, gdy zaś dziecko się urodzi, lalka, która pomogła mu w przyjściu na ten świat staje się jego pierwszą zabawką. Z XVII wieku pochodzi związana z płodnością, uświadamiająca zabawka księżnej d’Enghien. Jest to zabawka świecka, ale jednak ofiarodawcą był kardynał. Przedstawia pokoik położnej z lalkami - położnicą, dzieckiem, akuszerką, mamką, nianią i babcią. Dzieci księżnej mogły się tym bawić w poród.

Ale zabawa w poród to jeszcze nic! Dalej czytamy dużo bardziej szokujący fragment:

Za symboliczne zamknięcie epoki feudalnej w dziejach lalki można uznać powstałą podczas Wielkiej Rewolucji Francuskiej zabawkę – gilotynkę z zestawem lalek – arystokratów do ścięcia. Gilotynka mierzyła 110 cm; podobno była bardzo lubiana przez dzieci.
Gilotynki, trumienki - zresztą, co tam udawanie, że lalka jest martwa; pamiętam, że czytałam gdzieś fragment wspomnień dziewiętnastowiecznej damy, która opisywała, jak to razem z innymi dziewczynkami bawiły się „jak lalką” jej zmarłą chwilę wcześniej maleńką siostrzyczką – przebierały, niańczyły, układały w łóżeczku…

Poza tym książka opisuje chorą fascynację lalkami super dollfie. Wprawdzie w powieści ten wątek to już nie hobby, ale choroba, niebezpieczna obsesja. Zapewne nie wszyscy kolekcjonerzy tych lalek to maniacy. Jednak trudno nie odczuwać grozy przyglądając się lalkom, które tworzy Marina Bychkova. Na pozór niewinne i słodkie, ale po bliższym przyjrzeniu.... Makabra! Sińce na szyi (widać śpiąca królewna została uduszona), zdeformowane stopy u innej laleczki, u następnej usta jak po ciężkim pobiciu.

To zdjęcie przedstawiające śpiącą królewnę. Zainteresowanych odsyłam do strony twórczyni, tam jest więcej przykładów. Zdjęcie śpiącej królewny doskonale oddaje klimat książki "Lalki". Przy tej lekturze nie sposób się nudzić, co więcej po odłożeniu jej na półkę z pewną obawą przyjrzałam się kilku porcelanowym okazom, które mam na regale. Zastawiałam się nawet czy nie powinnam rozpłatać ich na kawałki i zajrzeć do środka. Czemu? Cóż, kto ciekawy niech przeczyta:) A co do klaunów wspomnianych na początku, to widac mam gdzieś zakodowany lęk przed maskami, rzeczywiście mam skojarzenia z rytuałami i praktykami magicznymi. Książka mnie tylko upewniła, że o to w tej mojej niechęci chodzi:)
A to już całkiem miłe i spokojne zdjęcie z Muzeum Zabawek w Kudowie Zdroju. Jeżeli ktoś będzie w okolicy zachęcam do zajrzenia, bo poza stareńkimi zabawkami można też znaleźć takie, którymi sami bawiliśmy się w dzieciństwie.
A był ktoś z was w Muzeum Lalek w Paryżu? Słyszałam, że cudne.

Materiały zaczerpnęłam ze stron:
http://www.kulturaenter.pl/0/05ll3.html
http://www.liveinternet.ru/users/avel_hladik/post69665702/
A tutaj jeszcze kilka ciekawych odnosników:
http://dollfie.pinger.pl/
http://www.enchanteddoll.com/blog/
http://dollfie.pinger.pl/m/134644/Super-Dollfie-kompedium-wiedzy

5 komentarzy:

  1. Madziu, pamiętasz jak obiecałam Ci tytuły książek związanych z Kresami? Mama poszła kilka dni temu do księgarni, żeby tytuły tych książek spisać, ale okazało się, że już ich nie ma. ;/ ;/ ;/ Teraz na wystawach królują książkowe prezenty komunijne.
    Bardzo bym chciała kiedyś przeczytać książkę, o której piszesz w tym poście.
    A co do ręcznie robionych ubranek dla lalek, moja Mama robiła kiedyś takie na drutach, specjalnie dla moich lalek. Te ubranka mam po dzień dzisiejszy, schowane w specjalnym worku. Niemal wszystkie są tak śliczne, że można byłoby sprzedawać je w sklepie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolinko nie martw się Kresami, mam sporo tytułów, a po Żniwie i tak muszę odsapnąć, bo na razie dość mam makabrycznych scen i wojennej codzienności:)Lalki są naprawdę dobra lektura, szczególnie ten wątek o którym piszę jest interesujący.
      Nie dziwie się, że zatrzymałaś ręczną robotę mamy. Ubranka robione na drutach, szydełkiem są niepowtarzalne i zwykle robi się je z sercem, czyli mają to coś co jest nie do kupienia:)

      Usuń
  2. A wiesz, że taka dama i u mojej babci siedziała? jak dobrze kojarzę, przeprowadziła się z nią i dalej za siaduje łożę ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sabinuś może przy okazji zapytaj czy to tylko dla ozdoby, czy z czymś jeszcze jest związane to zaszczytne miejsce. Bardzo mnie to ciekawi:)

      Usuń
    2. Nie wiem, ale jakaś tajemnica czai się w porożu.
      Poroże pamiętam od zawsze...
      Kiedyś zapytałam babcię o te rogi, moja babcia spłoneła rumieńcem, na ustach pojawił się uśmiech i rozmarzenie :) Dosłownie. Okazało się, że to jeszcze rogi sprzed ślubu z moim dziadkiem... niestety nic więcej z babci nie wydobyłam...
      Milczy jak zaklęta! A poroże nadal wisi :)

      Usuń