"Wśród wielu obowiązków spadających na panią domu, wybija się na jedno z pierwszych miejsc - ..."
Pod zdjęciem napisano: Można być piękną i podziwianą gwiazdą filmową, a jednocześnie mieć zamiłowania do gospodarstwa domowego. |
No i kto na to stawiał? Dalej czytamy o konkursie zorganizowanym przez P.K.O. mającym na celu zachęcić do oszczędzania pracownice domowe. W tym celu miały one zakładać książeczki oszczędnościowe a te wyróżniające się oszczędnością miały zostać nagrodzone nagrodami pieniężnymi. Artykuł kończy się tak:
"Spodziewać się nalży, iż wszystkie panie domu zajmą się powyższą sprawą dając tem dowód głębszego zainteresowania się sprawami służby i przyczyniając się do zabezpieczenia im przyszłości"
Kolejna perełka z "Mojego domu" też tyczy się prowadzenia gospodarstwa i nosi tytuł: "Poezja domowego gospodarstwa" autorstwa Wandy Melcer. Więc moje kochane panie (oraz ci panowie, którzy zajmują się domem:)) zaraz przekonacie się, że prowadzenie domu z prozą nie ma w ogóle nic wspólnego:
"... O niektórych zajęciach domowych zdawien dawna już było wiadomo, że są poetyczne i nasi poeci doskonale o tem wiedzieli. Wstyd mi przyznać, ale chyba nie bardzo odbiegnę od rzeczywistości, jeżeli powiem, że wiedzieli o tem o wiele lepiej od pań domu, tak to zwykle cudze chwalicie, choć i swoje znacie niezgorzej, a może właśnie dlatego.
Każdy, kto przeczytał Pana Tadeusza, wie, jak wzniosłe jest grzybobranie, a także robienie kawy, nie mówiąc już o karmieniu drobiu. Nie wspomnę o licznych powieściopisarzach, którzy opisywali obżeranie się, bo to jest raczej, wykorzystywanie naturalnych skłonności damy, niż wczucie się w technikę samej pracy, o co nam przecież tutaj chodzi. Ktoś chciał kiedyś wydać książkę kucharską z opisem przyrządzania potraw przez najznakomitszych pisarzy świata, a byłby z tego podobno tom wcale niezgorszy, ponieważ każdy wielki pisarz raz w życiu przynajmniej opisał dokładnie i ze wszystkimi finezjami, jak zrobić potrawę, którą lubi. Nie trzeba się wcale po to zwracać do rostandowskiego pasztetnika.
Podbierać miód... Naokoło brzęczą złote pszczoły, które przyniosły go właśnie z kwiatów tymianku, rosnących na bezwodnych stokach Hymetu. Jak się wykryło ambrozja to jest mleko z miodem, tylko mleko z miodem. Robić konfitury... Więc najpierw zrywać owoce, obcierać niebiesko upudrowane policzki śliwek, drelować porzeczki i wiśnie taką specjalną, za grubsze pieniądze nabyta maszynką, a nie szpilką od włosów, wyjętą z obfitej własnej czupryny... Potem na czerwonym ogniu postawić miedzianą miskę i na biały cukier lać niebieską wodę...
Chyba jednak nic nie jest poetyczniejsze, niż robienie konfitur z róży. Zrywać kwiaty rankiem, kiedy jeszcze rosa leży na trawie. Potem usiąść na stopniach werandy w cieniu wielkiego ogrodowego parasola w szerokie szafirowe i białe pasy, albo jednej brzozy - i obrywać w sito różowe płatki, precz odrzucając lepkie, sypkie gniazdo pręcików i słupków. Potem biegnąc żwawemi oczami po szczytach brzóz, położyć jeden wolny płatek na zamyślony język i tak go chwilę potrzymać - jak też smakuje na surowo? zanim się go rozkąsi niezdecydowanym zębem, i pozna, że jest gorzki i różany. Potem strzyc nożyczkami listeczki w zmiennym tempie, a nagle porwać się i biec do kuchni po żółte i zielone cytryny, strząsając po drodze z sukni resztę kwiatów w piasek.
Tak to sobie wspominam, kiedy naokoło jest śnieg..."
To reklama almanachu mówiącego o tym jak dbać o urodę. Zwróćcie uwagę na pachę tej pani:) Jest wydepilowana:) |
Ale mi poprawiłaś humor! Będę wypatrywać tego cyklu "Powróćmy jak za dawnych lat". A zajmowanie się przyszłością służby domowej - wow, wow i jeszcze raz łał!
OdpowiedzUsuńSama bym tego lepiej nie ujęła:) Mniej więcej to samo sobie pomyślałam:)A jeżeli chodzi o poprawę humoru to polecam się na przyszłość:)
UsuńPozdrawiam serdecznie:)
Jeśli poezję nosi się w sobie, to żyje ona i tętni nawet podczas karmienia kur. Wchodzę ja czasem do kurnika o obserwuję te moje zielononogie kurki. Czasem tkwią na grzędach zamyślone, poważne, kurze filozofki o tajemniczych wyrazach dziobów.A kiedy indziej rozgadane, pracowite, dziobią i dziobią, szukają czegoś z pasją, jak archeolodzy, którzy dokopują się do skarbów Troi.
OdpowiedzUsuńA ja, stojąc oparta o drewnianą furtkę nucę im niekiedy cichutko jakąś kolędę, na ten przykład. One zastygają w bezruchu i zasłuchane, przechylają głowki i ciekawie zarkają na mnie czerwonym okiem...
Z kurami nie miałam do tej pory zbyt wiele do czynienia (poza wyjazdami na wieś w dzieciństwie) ale jak już będziemy mieli swój własny kawałek świata zamierzamy mieć kilka sztuk i własne jajka:) Wtedy będę w tej powiewnej sukience mogła biegać i ziarnem sypać i płatki kwiatów strząsać...
UsuńKury ciekawe zwierzątka i kaczki też:) Warto spróbować kiedyś hodowli...
UsuńMiałam okazję zaobserwować tego hopla z gazetami :P :) Ale to taki pozytywny nałóg :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście miałaś:) Bitwa była zaciekła, ale przyniosła efekty:) Całusy przesyłam!
UsuńOj tam bitwa, Kubuś bystrzak :)))
UsuńTeż lubię gazety, ale jeszcze trochę starsze;)
OdpowiedzUsuńOoo a z jakiego roku masz? I jakie? Ciekawość mnie zżera:)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
to fajny ten Twój nowy bzik :)
OdpowiedzUsuńto może załóż któregoś dnia suknię i poudawaj, że to lata 30.
Mnie się marzy tak jak Dorocie (Elvisce) imreza w stylu lat 20, 30 ubrania, fryzury muzyka... Ehh pięknie by było!
UsuńMadziuniu, wysłałam Ci wczoraj maila, gdybyś mogła na niego spojrzeć, byłabym Ci wdzięczna.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam Ci moc uścisków.
Karolcia już patrzę i odpisuję:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Niesamowite są gazety z tamtych czasów i artykuły pięknie pisane, aż się przeniosłam do lat 30-tych...:)
OdpowiedzUsuńU mnie śnieg leży od wczoraj jest prześlicznie tylko troszkę zimno ale w końcu grudzień zawitał!:))
A u nas śnieg spadł dzisiaj w nocy i nadal pada:) Biało się zrobiło:) A tamten czas jest po prostu magiczny ma w sobie to coś co sprawia, że chce się tam wrócić, dotknąć chociażby za pomocą słowa (książek, gazet):)
UsuńPozdrawiam serdecznie i ciepło!
Wspaniały, inspirujący bzik:) Ja też lubię głaskać stare domy, i drzewa...
OdpowiedzUsuńNo to jest nas dwie:) Do drzew lubię się przytulać, fajnie, że znalazłam kogoś podobnego:)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Szok !!! W życiu bym na to nie wpadła, że najważniejszym obowiązkiem pani domu jest zajęcie się przyszłością służby domowej ( ??? ). Ciekawe to... Okazuje się, że jednak niewiele wiemy na temat życia w latach dwudziestych.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny powrót do dawnych lat :)
Prawda? Całe szczęście, że ja tej służby nie posiadam, bo nie wiem jak bym sobie z tym problemem poradziła:)
UsuńPozdrawiam
nie no ja odrazu pomyślałam sobie, że pierwszym obowiązkiem jest zajęcie się przyszłością swej służby domowej, przecież to takie jasne i oczywiste ;-D hihihihihi
OdpowiedzUsuńco do tej poetyckości życia codziennego to straszna szkoda, że ją zatraciliśmy, wielka szkoda;-)
no choć ja mogę się pochwalić karmieniem kur, u mnie ich pod dostatkiem, straszne żarłoki zresztą, mani prześladowczej można się przy nich nabawić, bo jak się tylko na podwórku ja albo mama pojawię one całą zgraja lecą w naszą stronę domagając się jakiegoś ziarna które znika w tempie ekspresowym;-)
i chyba te kury będę zimowymi wieczorami wspominać;-)
te dawne czasopisma to świetna sprawa, czekam na kolejne nowinki;-)
ciepłe uśmiechy ślę;-)
Tak myślałam Basiu, że kto jak kto, ale Ty z miejsca będziesz wiedziała, że to właśnie o to chodzi:) Manią prześladowczą ubawiłaś mnie do łez. Z miejsca stanęło mi przed oczami stado kur podstępnie sunące tuż za moimi plecami:) Za twoją sprawą to ja też o ile mi pozwolisz będę wieczorami myśleć o tych kurach i manii prześladowczej:)
UsuńPozdrawiam serdecznie i ciepło!
no ależ oczywiście że pozwolę;-)
Usuńmoje kurki będą zaszczycone, że będziesz o nich myśleć wieczorami hihihihihi;-D
Och ta służba domowa- ciągle trzeba ją ponaglać, przyuczać, zachęcać...jakież to uciążliwe i męczące, a jednak dające satysfakcję;)
OdpowiedzUsuńJeśli idzie o poetyckość życia codziennego : Aby ją odświeżyć swojego czasu( lat troszkę z małym hakiem )w pewnej szkole gastronomicznej został zorganizowany konkurs, na wiersz o ulubionej potrawie... wyszło rewelacyjnie;) Jeden z uczestników podebrał sobie nawet stylizację z "Pana Tadeusza" i w ten sposób opisał wszystkie czynności wykonywane przy tworzeniu ruskich pierogów;)
Pozdrawiam gorąco;)
A można gdzieś przeczytać o tych pierogach? Zaciekawiłaś mnie nieziemsko, ogólnie pomysł przedni:) A służba... Hmmm kamień z serca, że jej nie posiadamy, toż byśmy miały roboty:)
UsuńPozdrawiam bardzo serdecznie!