Dzisiaj będzie o Lwowie. I przewrotnie niewiele mam tu do powiedzenia, bo tym razem mówić będzie mój mąż:) Po prostu zdarzyło się, że to on pierwszy przeczytał książkę na którą oboje mieliśmy chrapkę. Przeczytał i poruszyła go na tyle, że postanowił o niej napisać:) Miasto Lwów zajmuje w naszym życiu dość szczególne miejsce. Stamtąd pochodzi dziadek mojego męża. Czasami zdarza mu się opowiedzieć (dziadkowi) jakieś rodzinne historie, napomknąć o przeszłości. A że jest to typ człowieka coraz rzadziej występujący - czyli uczciwy, lojalny i kierujący się w życiu niezłomnymi zasadami, nic dziwnego, że ciągnie nas do zgłębienia historii, która go w ten a nie inny sposób ukształtowała. Dziadek Tadeusz jest takim przedwojennym dżentelmenem. Człowiekiem nie skarżącym się na przeciwności losu i nie przechodzącym obok czyjegoś kłopotu czy nieszczęścia obojętnie. Choć czasem za taką empatię musi drogo płacić. W zeszłym roku na przykład zwrócił kulturalnie uwagę osiedlowym łobuzom, że nie godzi się straszyć starszej pani. Wiem, że osiedlowe łobuzy i zwracanie im kulturalnie uwagi to już swoisty paradoks, ale dziadek jak już wspominałam jest przedwojennym dżentelmenem z zasadami. Nie mieści mu się w tej jego wychowanej w innych czasach głowie, że za kilka słów prawdy można dostać w twarz kamieniem owiniętym w torbę i znaleźć się w szpitalu z połamanymi kośćmi. A tak się własnie stało. Ale jestem pewna, że gdyby sytuacja się powtórzyła dziadek zachowałby się tak samo, bo ten typ po prostu tak ma. Ale wracając do książki. Tak jak już wspominałam ciągnie nas do poznawania naszej historii, odkrywania korzeni a Lwów przecież nie jest tylko nasz - Kordeli, ale i wasz, bo jest nierozerwalnie związany z historią Polski...
Hmm... czy ja na początku wspominałam, że mam niewiele do powiedzenia??? Cóż patrząc na ten wstęp dochodzę do wniosku, że prawdą jest powiedzenie: rzeczą ludzką jest się mylić:) Ale już przestaję i oddaję głos Kubie. Zerknijcie proszę na jego tekst i przyjmijcie ten recenzyjny debiut ciepło. A oto Lwów, który przedstawił mojemu mężowi Wiesław Budzyński w "Mieście Lwów" wydanym przez Świat Książki:
LWÓW - semper fidelis
W życiu każdego człowieka nieubłaganie nadchodzi chwila, gdy musi dorosnąć i powiedzieć - wystarczy. Wiesław Budzyński zrobił to w moim życiu za mnie. Napisał książkę "Miasto Lwów" I ponieważ żywię do tego miejsca sentyment chyba wrodzony, bo mój Dziadek urodził się w królewskim stołecznym mieście Lwów, to musiałem tę książkę przeczytać. I dobrze się stało, bo już dawno żadna lektura tak mnie nie poruszyła.
Budzyński budzi nostalgię za miastem jako zjawiskiem kulturowym i społecznym. Opisuje uwarunkowani społeczne i historyczne, które utworzyły ten najznamienitszy w historii Polski organizm miejski. Wszystko to w formie luźnych esejów naszpikowanych nazwiskami i datami, które dodają niezwykle zręcznej prozie Budzyńskiego tego, co czynią rodzynki w cieście drożdżowym.
Z tym większą przykrością zbliżałem się do kroniki ostatniej wojny, która w książce ze zrozumiałych względów zajmuje najznaczniejszą jej część. Ból i trwoga towarzyszyły mi gdy azjatyckie chordy Stalina weszły do Lwowa. Choć znam historię dość dobrze to i tak trudno było mi w spokoju czytać o mordach na mieszkańcach Lwowa i całej Galicji, jakie urządzali sobie i stalinowscy i hitlerowscy zbrodniarze. Pamiętać także trzeba o pomocnej dłoni, którą tym okupantom podsuwała czerń ukraińska. Patrząc na to z perspektywy czasu to i tak cud, że nie wybili wszystkich mieszkających tam Polaków.
Budzyński nie zostawia jednak Lwowa wraz końcem drugiej wojny światowej. Opisuje także walkę o odzyskanie dorobku kulturalnego miasta, który w części wrócił do Polski w dużej mierze dzięki prof. Gębarowiczowi, ratującemu polskie dziedzictwo tak pod faszystowskim butem, jak i sowiecką nahajką.
Książka budzi poza buntem przeciwko temu co działo się w czasie II wojny także i mnóstwo dobrych uczuć. Pokazuje chart ducha i siłę społeczności Polskiej Lwowa. Przypomina, że miasto, niezależnie pod jaką okupacją, zawsze było kolebką polskości i kolebką nauki i rozwoju Galicji.
Druga wojna zniszczyła miasto. Zabito i wysiedlono mieszkających tam od pokoleń lwowiaków, a to co do niego napłynęło - nie było w stanie udźwignąć bagażu historii i Lwów - miasto wybitne - równoważne Rzymowi, czy Nowemu Jorkowi - nie miał szans wrócić na właściwe mu miejsce.
"Miasto Lwów" to piękna książka. Bogato ilustrowana i opatrzona wieloma przypisami przybliżającymi meandry historii wspomniane w treści. Warto. I choć nie ma szans na polski Lwów - kolejne okupacje nie dały takiej możliwości, to jednak cytując Wiesława Budzyńskiego: Nie ma historii Lwowa bez Polski i historii Polski bez Lwowa.
Za możliwość zapoznania się z książką dziękuję wydawnictwu i pani Agnieszce.
Książka warta uwagi. I chociaż moje korzenie nie sięgają tak daleko to uważam Lwów za kolebkę kultury i polskości. I znam sporo osób stamtąd się wywodzących.)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w zupełności: Lwów rzeczywiście jest nierozerwalnie związany z Polską. Mimo, że niektórzy chętnie by o tym nie pamiętali:)
UsuńWłaściwie miało być nie nie pamiętali a zapomnieli:)
UsuńZ chęcią sięgnę po tę książkę. Mam ogromny sentyment do Lwowa i tamtych stron, gdyż moja rodzina ma swoje korzenie na Kresach. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze raz tam pojechać i na spokojnie pozwiedzać to piękne miasto. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMy właśnie też bardzo byśmy chcieli zwiedzić, tak na spokojnie Lwów i okolice. Planujemy taką wyprawę na przyszły rok.
UsuńJa o Lwowie, i to tak naprawdę tylko o kanałach i getcie lwowskim, czytałam tylko jedną książkę, historię dziewczynki i jej rodziny, kilku obcych osób, które wraz z nią przetrwały w kanałach, na podstawie tych wspomnień powstał film "W ciemności", dzięki niemu właśnie zainteresowałam się książką. Polecany przez Was tytuł chętnie bym przeczytała, zainteresował mnie niebywale!
OdpowiedzUsuńPewnie masz na myśli "Dziewczynkę w zielonym sweterku", ja czytałam "W kanałach Lwowa" Robert Marshalla - opowiada o losach tych samych ludzi co i w książce przez Ciebie czytanej. I tak jak piszesz powstał na ich podstawie film "W ciemności". Ja w odwrotnej kolejności, najpierw czytałam, potem oglądałam.
UsuńDziewczynki jak lubicie powieści o Lwowie polecam trylogię lwowską Nurowskiej. W każdej bibliotece powinna być dostępna. Tytuły to: Imię Twoje, Powrót do Lwowa, Dwie miłości.
UsuńNie, "Dziewczynki jeszcze nie przeczytałam, zaczęłam, ale do końca jeszcze daleko, miałam na myśli "Świat w mroku Pamiętnik ojca DZIEWCZYNKI W ZIELONYM SWETERKU" Ignacego Chigera. Nazwisko pani Nurowskiej jest mi znane, ale nijak nie mogę sobie przypomnieć, który tytuł czytałam.
Usuńoj, wróciły wspomnienia pobytu we Lwowie. Byłam tam w styczniu 2006 roku, niestety sroga zima i tylko jeden dzień na zwiedzanie, od świtu do nocy... Ale i tak było warto, bo zobaczyłam wiele słynnych i pięknych miejsc :)
OdpowiedzUsuńMi się też tak marzy, choć w marzeniach mam inną porę roku:) W 2014 może nam się uda pojechać na parę dni i na spokojnie pozwiedzać, powłóczyć, posiedzieć, nawdychać się atmosfery... Ehhh marzenia dobra rzecz:)
UsuńDebiut Kuby bardzo udany, przekaż proszę moje gratulacje i o więcej proszę;-)
OdpowiedzUsuńDla mnie Lwów to przede wszystkim piękne zabytki, kawał naszej historii i przepiękne melodie lwowskie. Jest gdzieś w domu kaseta z melodiami Lwowa, mogę jej słuchać bez końca. Niech no tylko wspomnę "Balladę o pannie Franciszce", "Moja gitara"....i wiele innych których tytułów nie pamiętam, ale w głowie mi siedzą, śpiewane z pięknym lwowskim akcentem;-)
Do Lwowa mam raptem 100 km, blokuj mnie brak paszportu żeby się tam wybrać, ale kto wie może zagoszczę w tym wyjątkowym pod każdym względem mieście;-)
A na koniec zacytuje jedną z piosenek:
"Szkoda gadać i szkoda słów,
Nie ma nie ma, jak miasto Lwów!
Nie ma jak to: ta joj, ta idź!
Ta chcesz szczęśliwym być:
To jedź do Lwowa!"
To sobie Basieńko z Tobą ponuciłam:) Bo Lwów tak naprawdę blisko nas leży, my już zaplanowaliśmy, że pojedziemy, ale jak to wszystko wyjdzie w praktyce czas pokaże:) Jak na razie marzymy sobie o tym, żeby obejrzeć:) Wstępnie planujemy na 2014 rok:) Może Basiu i tobie się uda wtedy pojechać? W grupie raźniej:)
UsuńKubie rzecz jasna przekazałam gratulacje prosił żeby ślicznie podziękować więc ślicznie dziękuję:)
No i kolejna książka, którą koniecznie muszę zdobyć. Dzisiaj już zapisałam cztery tytuły książek do-kupienia-na-gwałt:D
OdpowiedzUsuńO jak ja Cię świetnie rozumiem! Moje przechowalnie internetowe w księgarniach jęczą i pękają w szwach! Tak samo jak wszystkie dostępne miejsca płaskie w domu:) To jakaś forma uzależnienia mui być.
UsuńPozdrawiam serdecznie:)