wtorek, 9 kwietnia 2013

A może tak na koniec świata?


Czy jest jeszcze gdzieś
prawdziwa ta wieś
zielona, pachnąca lnem?
Z polami wśród łąk,
z garnkami, co schną
na płotach do góry dnem?
Z chatami wśród pól
i z mlekiem na stół,
z żelazkiem, co duszę ma?

Są jeszcze takie miejsca, o których śpiewa Urszula Sipińska? Na mój gust coraz ich mniej. Cywilizacja wkrada się niepostrzeżenie nawet na samiuteńkie końce świata i właściwie trudno się temu dziwić. W końcu kto z nas chciałby mieszkać w domu bez wygód, bez wody, porządnego ogrzewania, pralki albo zmywarki? To wszystko pięknie wygląda na zdjęciach, romantycznie i sentymentalnie, ale żyć całkowicie bez zdobyczy cywilizacji byłoby trudno. Natomiast jeżeli pokusimy się o zajrzenie do powieści Renaty Adwent "Rok na końcu świata" właśnie taką wieś odnajdziemy. Oczywiście bez przesady, łazienki tam są i inne udogodnienia również, ale dla równowagi na płocie jak za starych dobrych czasów wiszą garnki, ciszę przerywa tylko  śpiew ptaków, a ludzie uprawiają ogródki i pracują w polu.
Bohaterka książki, Rita, spędzała własnie w tym zacisznym i położonym z dala od cywilizacji miejscu wakacje. Mieszkała tu jej ciotka Nina. Teraz Rita jest już dorosłą kobietą. Ma swojego mężczyznę, mieszkają razem choć do ich związku powoli zaczyna się wkradać rutyna. Rita coraz poważniej zastanawia się nad tym co ma dalej robić, ma coraz więcej wątpliwości czy Mikołaj jest tym jedynym, tym co to za nim nawet na koniec świata, by powędrowała. I w związku z tymi dylematami w momencie gdy dostaje wiadomość, że ciotka umarła i przepisała jej dom postanawia na ten rzeczony koniec świata wyruszyć samotnie. Ciotka jednak zaznaczyła w testamencie, że dom stanie się własnością Rity pod jednym warunkiem: dziewczyna  ma wytrzyma tam przez cały rok. Tak mniej więcej to wszystko się zaczyna.
Rita z entuzjazmem godzi się na warunki ciotki. Wręcz wydaje jej się to prawdziwym zrządzeniem losu. Ja odebrałam to tak jakby Rita uznała, że odgórnie uzyskała zgodę na ucieczkę od dotychczasowego życia. Niewiele myśląc pakuje walizkę, bez słowa wyjaśnienia opuszcza Mikołaja (klucze wrzuca do skrzynki na listy) i jedzie do Bartnicy, gdzie ma nadzieję odnaleźć i siebie i odpowiedzi na pytania, które od dawna ją dręczą. Ale jak to bywa i w życiu i w książkach nie wszystko wygląda tak jak na początku myślimy  że wyglądać będzie. I w Bartnicy, małej odciętej od wielkiego świata wiosce Rita nie tylko odnajdzie samotność i spokój, ale też pojawią się w jej życiu nowe przyjaźnie, kłopoty do rozwiązania, starzy przyjaciele nie dadzą o sobie zapomnieć ani odsunąć się na bok. A wraz z ludźmi, którzy pojawią się w życiu kobiety pojawią się też ich problemy, radości i smutki. I niespodziewanie przed Ritą otworzy się całkiem nowy pomysł na życie. Pomysł na który na pewno by nie wpadła gdyby nie przyjechała do domu ciotki Niny.
Ogromnym atutem powieści jest sposób w jaki pani Renata opisuje Bartnicę, pory roku, ogród. Bardzo miło leżało mi się z bohaterką w hamaku, pieliło ogródek, czytało książki w starym fotelu ciotki Niny, przyjmowało razem z nią gości. Ba, nawet marzłam z nią w domu pozbawionym porządnego ogrzewania i z niecierpliwością czekałam na fachowca, który miał się tym zająć.
W powieści dużo też jest dylematów dotyczących miłości. Autorka porusza trudne kwestie związane z przemocą i alkoholem,z szukaniem prawdziwego uczucia i z cierpieniem. Ze wstydem, który pojawia się, gdy trzeba przed większością wsi przyznać: tak on pije, bije, nie szanuje. Przy okazji w bardzo delikatny i umiejętny sposób pani Renata wskazała jak sobie w takich sytuacjach radzić, gdzie szukać pomocy. To duża umiejętność przekazać w powieści konkretne rzeczy i wiadomości nie robiąc jednocześnie z niej poradnika.
Sama bohaterka, Rita, bardzo dużo czasu poświęca na znalezienie odpowiedzi co chce robić i czym dla niej jest miłość. I tutaj muszę wspomnieć, że tym irytowała mnie niesamowicie. Już na samym początku, gdy zostawiła Mikołaja tak bez słowa (a facet troszczył się o nią, kochał i dbał) nie mogłam jej zrozumieć. Jej stwierdzenie "Niech mnie szuka, a jak znajdzie i jak będzie umiał przeżyć ze mną na końcu świata, to będziemy już zawsze razem." zupełnie do mnie nie trafiało. Tak się nie robi! - Buntowało się coś we mnie. Nie komuś z kim się przeżyło tyle dni, kto nadal kocha! A potem jej marzenia, że powinien ją odnaleźć i to najlepiej jadąc wierzchem na białym koniu powodowały, że prawie zgrzytałam ze złości zębami. To jedyna rzecz, która w książce mnie irytowała - ciągłe niezdecydowanie Rity, takie chciałabym a boję się. Ale znakomicie więcej rzeczy mnie w niej pociągało: przyroda, kobiece przyjaźnie, dużo mądrych myśli no i miłość głównej bohaterki do "Biegnącej z wilkami":). Z całą pewnością książka jest dobrą lekturą, która powoduje, że samemu chciałoby się trafić na taką wieś i do takiego domu, który leczy złamane przez życie serca.

Za możliwość przeczytania "Roku na końcu świata" dziękuję wydawnictwu Feeria i Pani Karolinie.

19 komentarzy:

  1. Bardzo bym chciała przeczytać tę książkę, i tematyka mi odpowiada, i polska autorka, a co jak co, ale polscy autorzy są najlepsi na świecie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam już o tej książce wiele dobrego...
    jeżeli chodzi o prawdziwą wieś, to przypomniałaś mi, jak strasznie się rozczarowałam jakiś czas temu, będąc na wsi, w której mieszkała moja babcia, bardzo chciałam pobiegać po łące, a tu... ogrodzenie i zakaz wstępu... u mojej mamy też do lasu tez nie mogłam pójść, bo wielkie psy pilnują, ech... to już nie ten świat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykre, to co piszesz, Aniu. Ja się przeprowadziłam po ślubie do miasta i strasznie tego żałuję, ten ciągły hałas, ruch, tłumy ludzi, to nie dla mnie. Jedno z moich większych marzeń do powrót na wieś.

      Usuń
    2. Kobiety to ja zapraszam do mojego lasu, na moje łąki! Nie ma ogrodzeń, psów pilnujących. Wszystko można oczywiście w granicach zdrowego rozsądku:)jest też jeziorko otoczone lasami, co można zobaczyć na zdjęciach w zakładce na blogu:))

      Usuń
    3. Paula, ja też lubię czytać polskich autorów:) Realia są bliższe i dowcip i w ogóle:) Co do wsi to rzeczywiście zdarzają się i takie przykre przypadki, o których pisze Ania, ale na całe szczęście jest też jeszcze wiele miejsc nieogrodzonych i nie zamkniętych. Aga ja już naprawdę muszę Cię kiedyś odwiedzić! Nie dość, że już ognisko mamy zaplanowane, porzeczki na krzaku mnie kuszą to jeszcze to jeziorko w lesie! Kusisz niczym zawodowa kusicielko!

      Usuń
    4. Otóż to, właśnie te realia mnie przekonują, żadna lektura zagraniczna tego nie daje:)

      Usuń
  3. Mieszkam na takiej wsi i w prawie takim domu. Ogromny las,kwietne łąki, spokój, niewielu sąsiadów, wolność, przestrzeń...A może ja to tak tylko idealizuję?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgo brzmi niezwykle atrakcyjnie! Nieważne czy idealizujesz, wszak jeżeli tak to widzisz i odbierasz to tak jest:)

      Usuń
  4. No to teraz zachęciłaś mnie całkowicie i to nie tylko do przeczytania, ale i do posiadania, jutro wstąpię do księgarni mam nadzieję że będą mieć "Rok na końcu świata"
    ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu i co udało się zakupić? Dziękuję Ci za zdjęcia! Odpiszę jeszcze dziś na maila:)

      Usuń
    2. No niestety w jedynej w sumie księgarni w mieście gdzie pracuje tej książki nie było, ale jadą jutro do sąsiedniego miasta może tam upoluje, a jak nie to zamówię internetowo tak napewno trafi do mnie;-)

      Usuń
  5. gdyby nie ten rycerz, od razu bym się zdecydowała.A teraz mam zagwozdkę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ten koń i marudzenie bohaterki rzeczywiście bywa wkurzające, ale wszystko inne zachęca:) to ci odpowiedziałam! Jak przypuszczam nie za bardzo pomogłam i nadal masz dylemat:)

      Usuń
  6. Skoro o wsi to musi być interesująco;) tutaj zawsze coś się dzieje:)wiem z doświadczenia:)
    Tylko coś tych Książąt nie widać a niby tacy przystosowani do trudności, zbroje,tarcze o mieczach nie wspominając:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Aga trzeba dać ogłoszenie do gazety: Książę taki i taki (tu trzeba podać cechy którymi ma się charakteryzować, czyli coś w rodzaju muskularny, dzielny w pełni wyposażony, hi, hi) pilnie poszukiwany i oczekiwany w miejscowości takiej i takiej. Ciekawe ilu by się zgłosiło:)

      Usuń
  7. Jeszcze chwilunia i skończę czytac i opiszę:) Potem przeczytam co też napisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam z niecierpliwością:) Ciekawe czy tak samo odebrałyśmy pewne rzeczy, choć patrząc na nas to nie zdziwiłabym się gdyby tak było:)
      Uściski Sabinko bardzo, bardzo mocne i ciepłe!

      Usuń
  8. Ja też mieszkam na wsi. Od urodzenia, z małym dwuletnim epizodem miejskim. Po ślubie z mężem zamieszkaliśmy w mieście, w bloku na 4 piętrze. Masakra jakaś. Mieszkanie w takim pudełeczku z całą masą innych, obcych ludzi... brrr. Szybko postanowiliśmy to zmienić. Sprzedaliśmy to straszne mieszkanie, pieniążki poszły na remont domu na wsi ( to dom rodziców, oni mieszkają na dole, my wyremontowaliśmy sobie górę ) i teraz mamy to, co nam do szczęścia potrzebne. Dom leży na końcu wsi, więc z okien mam widok na łąki, lasy, czasem jakiś zwierzak się pokaże. I podwórko mamy, gdzie latem całymi dniami chodzimy w opalaczach i do domu praktycznie wchodzimy tylko po coś do jedzenia i do picia. Można by powiedzieć, że raj.
    Niestety są też minusy. Do pracy dojeżdżam codziennie 25 km w jedną stronę. Mąż też. Nie ma możliwości dojazdu autobusami. Więc trzeba utrzymać dwa samochody, koszty dojazdów są olbrzymie. Poza tym zakupy. Co prawda są tu sklepy, ale na takie konkretne zakupy jednak trzeba się wybrać do miasta. A już najgorzej jak jest zima, drogi nieodśnieżone...
    Jednak jak bym nie zamieniła nigdy w życiu wsi na miasto.
    A teraz gdy za oknem zaczyna pojawiać się wiosna... Jestem tak pozytywnie nastawiona, że mogłabym wykrzyczeć, że KOCHAM MOJĄ WIEŚ I WSZYSTKICH LUDZI.
    Buziaki Madziu. Ściskam Cię wiosennie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edytko zazdroszczę z całego serca! Przestrzeni, powietrza, wiosny tuż za progiem, nawet te dojazdy mogłabym przełknąć byleby tylko być już na takim własnym końcu świata:) Ale zapewne gdzieś tam i na mnie ten mój własny czeka i jak przyjdzie czas to go odnajdę:)
      Serdeczności i ciepłe uściski przesyłam!

      Usuń