wtorek, 16 kwietnia 2013

Zbawienny wpływ brzydkich słów

Mój syn przeżywa ostatnimi czasy fascynację brzydkimi słowami. Doskonale wie, które są brzydkie i doskonale udaje, że jednak nie zdaje sobie z tego sprawy. Na przykład niewinnie pyta:
- Mamo czy - i tu następuje nabożne wymówienie zakazanego wyrazu - to brzydkie słowo?
Zdarza mu się też podśpiewywać pod nosem piosenkę własnego autorstwa, która zawiera niecenzuralne zwroty. Czasem nachodzi go nastrój refleksyjny i wtedy zaczyna dyskusję o tym czemu ten akurat wyraz należy do zakazanych. Bo przecież to niesprawiedliwe, bo co on temu winien, że brzydki... Od razu mówię, że nie dziwi mnie ten wyrazowy fiś, bo wiem, że większość dzieci go przechodzi. Ale w naszym przypadku okazał się mieć spore znaczenie. Otóż kilka dni temu Tysiek przyszedł do mnie do biurka, trącił mnie porozumiewawczo w ramię i niewinnie spoglądając na mnie swymi błękitnymi oczętami powiedział:
- Umiem pisać brzydkie słowo!
- O naprawdę? - zdziwiłam się uprzejmie i zaintrygowana podsunęłam mojemu synowi kartkę - To pisz - zachęciłam. Brzydkie słowo brzydkim słowem, ale do tej pory Tysiek umiał tylko napisać tata, mama no i podpisywał się Titi i to tylko dlatego, że wyuczył się tego na pamięć.
- Ale to brzydkie słowo - Tysiek patrzył na mnie zafascynowany.
- A co tam, pisz!
No i mój syn napisał. Bardzo ładnymi (jak na pięciolatka) literkami "DUPA".
- Hmmm umiejętność chwalebna, chociaż słowo może już mniej - skomentowałam - A może napiszesz jeszcze coś innego? - zachęciłam - Może las?
Mój syn popatrzył na mnie przez chwile pomruczał coś pod nosem i napisał. Po kilku takich próbach okazało się nie mniej ni więcej, że Tysiek ni stąd  ni zowąd   nauczył się pisać! Nawet "muminek" napisał nie gubiąc literek!
Dzięki tej sytuacji odkryłam wreszcie odpowiedź na pytanie po co istnieją brzydkie słowa? Po to rzecz jasna żeby nauczyć się pisać! Choć przyznam się szczerze, że wolę nie wiedzieć jakie jeszcze wyrazy Tysiek ćwiczył zanim odkrył przede mną swoją nowo nabytą umiejętność:)
No jak to po co? Tysiek już wyjaśnił:)

27 komentarzy:

  1. Pamiętam, że kiedyś sama przeszłam ten etap niecenzuralnych słów i mama mnie za to ganiła... ale czytać i pisać to w czasach szkoły nie lubiłam. Tyśkowi wyszło to na dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję:) Ale myślę, że w szkole też pisać mu się nie będzie chciało:)

      Usuń
  2. Ja też miałam przygody z brzydkimi słowami, kiedy dzieci były małe. W domu nikt, nie przeklinał i jak usłyszały gdzieś takie słowo, zaraz chciały poznać jego znaczenie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam teorię, że dzieci mają jakiś wewnętrzny czujnik na to co nie przeznaczone dla ich małych niewinnych umysłów i błyskawicznie to wyłapują:) Innego wytłumaczenia nie znajduję:)

      Usuń
  3. :)no i wszystko wiadomo ! :)
    Tysiek rulez

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Ciekawa jestem ile razy w tygodniu będę w szkole na dywaniku, jak już Tysiek do szkoły pójdzie rzecz jasna:)

      Usuń
  4. To normalne, że dziecku podoba się coś nowego. Gorzej by było, gdyby syn był starszy i świadomie nadużywał takich słów...
    A tu - proszę - i pisać się chłopak nauczył !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On ich nawet używa świadomie, ale wynika to raczej z tego co zakazane i niedozwolone. Takie trochę rajskie jabłko:) A Tysiek daje się kusić, ale mam nadzieję, że mu przejdzie, a co już zyskał (umiejętność pisania) to jego:)

      Usuń
  5. Uśmiałam się serdecznie, czytając o perypetiach Tyśka. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolciu, bo to jest diabełek wcielony, ale zabawny z wszech miar:)

      Usuń
  6. Ta opowieść poprawiła mi humor na resztę dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może w szkole, czy przedszkolu powinni wprowadzić naukę pisania na brzydkich słowach:D może dzieciaki szybciej by się uczyły i chętniej:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda ja zawsze wiedziałam, że ty masz dobre pomysły! Możemy napisać nowy autorski projekt. A potem najpiękniejsze będą miny rodziców przeglądających zeszyty pociech. Myślę, że wrażenie byłoby z tych z cyklu bezcenne:)

      Usuń
  8. Moja córa ostatnio też z przedszkola przyniosła "ciekawe" słowa, a z pisaniem ciekawy pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest niesamowite jak dzieciaki z miejsca podłapują takie słówka i jak wiedzą w którym momencie ich użyć!

      Usuń
  9. Tez tego nie wiedziałam po co są brzydkie słowa :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W razie wątpliwości polecam Tyśka. Wyjaśni wszystko z żelazną dziecięcą logiką:)

      Usuń
  10. :)) Świetna opowieść. :) Tęsknie za dziećmi w swoim życiu. Czas na wnuki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz ja wiem, że swoje to zawsze swoje, ale gdybyś bardzo, bardzo tęskniła mogę pożyczyć swoje pociechy:)

      Usuń
  11. :)))pasowałby do naszego klasowego towarzystwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że masz niezły ubaw z dzieciakami. I zapewne niezłe przeprawy. Jak sobie pomyslę o zwielokrotnionym Tyśku ... Cóż obawiam się, że mogłabym tego nie przeżyć:)
      Serdeczności

      Usuń
  12. Tysiek nie przestaje mnie zadziwiać, odtąd z całkiem innej perspektywy będę patrzeć na brzydkie słowa;-)
    I nadał im pozytywny aspekt;-)
    Pozdrowienia serdeczne dla małego geniusza i jego mamy oczywiście też;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrowienia przekazane i przyjęte. Awansowałaś na niewidzialną ciocię Basię:)

      Usuń
    2. No to teraz czuję się bardzo, ale to bardzo zaszczycona tą nominacją;-)
      No to proszę jeszcze mocniej uścisnąć Tyśka od cioci Basi;-D

      Usuń
  13. Uśmiałam się do łez. Myślałam, że tylko ja mam takiego "pomysłowego" syna. Ale ważne są efekty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że efekty są najważniejsze. Ciekawe co by było gdyby nasze ancymonki się spotkały...

      Usuń