piątek, 30 sierpnia 2013

O powrocie do przeszłości i o tym co kryje ziemia

widok na Szrenicę fot. jkordel
Tak jak obiecałam dzisiaj ciąg dalszy retrospekcji wakacyjnej. Nadal będzie od końca. I to tak końca końca, bo od drogi powrotnej, podczas której zaplanowaliśmy zrobienie kilku zdjęć krzyży pokutnych. Krzyży pokutnych na Dolnym Śląsku jest sporo. Choć ponoć coraz częściej zdarza się, że giną (czytaj: zostają rozkradane). Swoją drogą w życiu nie chciałabym mieć ani w domu ani w ogródku takiej "pamiątki". Krzyże pokutne bowiem stawiane były w ramach (jak sama nazwa wskazuje) pokuty w miejscu, w którym dokonano morderstwa. Postawienie krzyża było ostatnim etapem zadośćuczynienia. Zabójca żeby uniknąć kary najpierw musiał uzyskać przebaczenie u rodziny ofiary. Oczywiście wiązało się to z szeregiem warunków, które musiał spełnić winowajca. Umowa pokutna obejmowała wiele punktów, między innymi zabójca musiał zapłacić kwotę pokutną rodzinie zabitego, łożyć na utrzymanie jego dzieci,zapłacić za pogrzeb zamordowanego, zamówić za jego duszę mszę, odbyć pielgrzymkę do świętego miejsca i dopiero na koniec postawić ów upamiętniający morderstwo krzyż. Widoczny znak tego, że winny żałuje. Zwykle przy takim krzyżu następowało pojednanie mordercy z rodziną zamordowanego.
No więc znaleźliśmy na mapie kilka takich krzyży, zrobiliśmy plan, załadowaliśmy Edmunda i pojechaliśmy. Tył załadowanego po brzegi Edmunda nieco siedział więc przy wyborze trasy pilnowaliśmy żeby jechać raczej normalnymi drogami. Wprawdzie Edek już niejedno z nami przeszedł i wyzwania nie są mu obce, ale tutaj naprawdę obawialiśmy się, że nasze auto może się zbuntować i już nie wyjechać z jakiejś wąskiej, grząskiej polnej dróżki. Więc w myśl zasady przezorny zawsze ubezpieczony jechaliśmy po drogach oznaczonych na mapie jako takie asfaltowe. Pogoda sprzyjała naszym zamierzeniom i z nieba siąpił deszcz. Ale w końcu stwarzało to odpowiednio mroczną atmosferę. I tak dotarliśmy bez większych przygód w okolice Raszowa. Na mapie droga oznaczona jako asfaltowa. Koło niej napisane: Wybuchy. Szczerze mówiąc nie zwróciłam na to większej uwagi. Trochę już jeździmy i oswoiłam się z dziwnie brzmiącymi nazwami. Ale w pewnym momencie asfalt się skończył. Droga niepokojąco zaczęła przypominać szeroką bo szeroką, ale jednak polną. Widać było, że w czasie ulewnych deszczy płynie nią pokaźny strumień, który wyżłobił sobie w niej całkiem spore koryto. Tak na pół drogi. Ale nie to było najbardziej zaskakujące. Strumień, mapa pokazująca coś zupełnie innego to wszystko furda. Naprawdę zadziwiające i trochę mrożące krew w żyłach było to co leżało na poboczu drogi. Otóż moi drodzy poukładane w bardzo porządne i równe stosy leżały tam granaty moździerzowe, naboje artyleryjskie i jakieś inne zardzewiałe elementy, na widok których poczułam się jakby mnie cofnięto w czasie do drugiej wojny światowej. No więc wyobraźcie sobie całość tej scenki: przeładowany samochód, droga, która z jednej strony jest korytem strumyka a z drugiej jest obłożona niewybuchami. W milczeniu bardzo wolno przejechaliśmy koło tego dość nietypowego drogowego wystroju . Minęliśmy żółtą tablicę z napisem: Wstęp wzbroniony niewybuchy. Wstrzymując oddech pojechaliśmy dalej zerkając na siebie niepewnie. W końcu minęliśmy stojący na poboczu patrol saperski. I to był na szczęście koniec powrotu do przeszłości. Przypuszczam, że trafiliśmy na moment gdy oczyszczano ten teren. Muszę Wam się przyznać, że dziwnie się czułam jadąc koło tych wszystkich niewybuchów. Ba, nadal gdy o tym sobie przypominam dziwnie się czuję. Przerażeniem napawa mnie myśl, że ktoś mógłby zabłądzić w tamtych rejonach i pójść sobie na grzyby. I swoją drogą ciekawe ile jeszcze takich wybuchowych niespodzianek kryje ziemia.
Tak czy inaczej jak zapewne zauważyliście wróciliśmy do domu cali i zdrowi. Edmund też przeżył. Nigdzie się nie zakopał ani nie utknął. No i zdjęcia krzyży też zrobiliśmy. Parę innych też. I oczywiście w tej chwili nie pozostaje mi nic innego jak się tymi fotografiami z Wami podzielić:)


krzyż pokutny fot. jkordel

Maryjka  fot. jkordel

kamień głodu  fot. jkordel

krzyż pokutny fot. jkordel

krzyż pokutny a nim widoczne wyryte narzędzie zbrodni fot. jkordel

krzyż pokutny fot. jkordel
 
widoczek:) fot. jkordel

Hala pod Szrenicą, byłam wykończona:) fot. jkordel

A to Tysiek ze swoim marzeniem: wilczarzem irlandzkim:) fot. jkordel

Hmm... Leżę:) fot. jkordel

Tutaj robimy coś czego absolutnie nie można robić
schodzimy na skróty:)
fot. jkordel

Tysięczny raz wysypujemy kamienie z butów.
Nie wiem jak Tysiek to robił, ale chyba je specjalnie wrzucał
żeby móc sobie zrobić nadprogramową przerwę:)
fot. jkordel

A to ruiny zamku Bolczów i rzecz jasna ja:)
fot. jkordel

20 komentarzy:

  1. Cieszę się Madziu, że już jesteś. Pusto było tu bez Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolciu też się stęskniłam za Wami wszystkimi. Uściski przesyłam cieplutkie.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście było pięknie. W sumie mogłabym tam już wracać:)

      Usuń
  3. Jakieś znajome te widoki ..:) Szkoda,że jednak nam nie wyszło spotkanie..mam nadzieję,że następnym razem się uda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz to już na pewno się uda. W końcu mam numer:) Prześlę Ci Aguś też swój. Był moment gdy zastanawiałam się czy cię nie zaskoczyć, bo miałam przecież adres, ale pomyślałam, że to byłoby nie w porządku:)

      Usuń
  4. Bardzo dekoracyjnie wyglądasz na tle tych wszystkich widoków:) ale wycieczka super:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdaleno miałam napisać pod poprzednim komentarzem, że bardzo mi Ciebie brakowało, jak przeczytałam to Twoje "do roboty" to aż się cała uśmiechnęłam! A wycieczka rzeczywiście fajna. Jest co wspominać. Niewybuchy na długo zostaną w mojej pamięci:)

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Nie można zaprzeczyć, pięknie było, aż by się chciało wrócić:)

      Usuń
  6. Fajnie, że Tysiek daje radę;) Z mojej małej nie byłoby pożytku;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On zaprawiony w boju od najmłodszych lat. Ledwo rok skończył już się z nami przedzierał przez gąszcze. Wprawdzie wtedy jeszcze na brzuchu w nosidełku, ale zawsze:) A Księżniczka dałaby radę. Ja tam w nią wierzę:)

      Usuń
  7. Fajnie trafiliście, pisali o tym rozminowywaniu w gazecie :) Chociaż może fajnie, to brzmi już po jakimś czasie :D
    Jak patrzę na te widoczki, to mam ochotę wskoczyć w buty i w góry, ale to może już we wrześniu, bo w tym tygodniu inne pilne plany, brrrr :) Dolny Śląsk jest cudowny :D czuję się, jak od zawsze u siebie, masz chyba podobnie z tego co czytałam.
    A zdjęcie z pieskiem nas rozbawiło, tzn. mnie i mojego męża :D Czemu? W tle stoi dziewczyna, która mogłaby być moim sobowtórem, gdybym znowu podcięła włosy i trochę schudła ;) zabawne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. Przyjeżdżam i mam takie poczucie, że wreszcie znalazłam się we właściwym miejscu. Nasi znajomi nieustannie się dziwią, że my od tylu lat cały czas wracamy w te strony. A my nie wyobrażamy sobie roku bez zajrzenia do ulubionych miejsc, szlaków miasteczek. Pomijając już zupełnie fakt, że nadal nie zobaczyliśmy nawet połowy z tego co byśmy chcieli:) Niewybuchy były ekscytujące i na pewno o nich się nie zapomni, bo to było coś niecodziennego, budzącego dreszcz niepokoju i fascynacji. Lubię takie dreszcze:) A kobieta ze zdjęcia... Hmm, ponoć każdy ma swojego sobowtóra, być może to właśnie był Twój, ale rzeczywiście zbieg okoliczności zabawny:)

      Usuń
  8. Jak cudownie, widzę, że nieźle wypoczęłaś, ale dobrze, że wróciłaś :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak i wypoczęłam i z powrotu też się w sumie cieszyłam, bo stęskniłam się i za domem i za moim psiskiem i kociskiem i za książkami i za Wami wszystkimi. Chociaż za górami już zdążyłam się na powrót stęsknić.

      Usuń
  9. Byłam, widziałam... :) Miło, że nie tylko ja odwiedzam takie miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może kiedyś całkiem nieoczekiwanie spotkamy się gdzieś na szlaku:) Ależ byłoby fajnie:)

      Usuń
  10. Magdalena odkryła część Szklarskiej mniej znaną, lubię tą miejscowość :) Byłam tam w lipcu nawet na ławeczce przy kamieniach i w schronisku :)

    OdpowiedzUsuń
  11. patrząc na te zdjęcia nie dziwię się, że wciągnęła Cię ta kraina na długo,aż się nie chce wracać, ale dobrze że cali i zdrowi jesteście z nami, i wszystkie spotkane niewybuchy pozostały niewybuchami;-)
    a Tysiek widzę że mierzy wysoko w swych marzeniach, ale mu się nie dziwię pies świetny;-)

    no i jeszcze pragnę dodać, że znów poszerzyłaś moją wiedzę o świecie, bo o krzyżach pokutnych słyszę pierwszy raz.

    OdpowiedzUsuń