wtorek, 22 października 2013

O czym marzy dziewczyna...

Tak mi się dzisiaj od rana myśli o facetach. I to nie byle jakich, bo, uwaga panowie, idealnych:) I proszę mnie tu nie ściągać z chmur na ziemię mówiąc, że ideały nie istnieją! Dla mnie takim pierwszym wzorcowym facetem był Gilbert z Ani z Zielonego Wzgórza. To była moja nastoletnia literacka wielka miłość. Bo sami powiedzcie jak można nie pokochać kogoś, kto dla swej ukochanej rezygnuje z posady, kto wyciąga lubą z wody ratując ją przed niechybnym utonięciem? Kto cierpliwie czeka aż panna zmądrzeje i dostrzeże to co dla innych widoczne jest jak na dłoni? ?Jak nie zachwycać się kimś kto podnosi zgubione róże i recytuje wiersze i nigdy przenigdy nie wyśmiewa swej wybranki, nawet gdy ta nieco górnolotnie się wyraża... Takiego kogoś nie sposób nie kochać i nie marzyć o kimś podobnym dla siebie. Do tej pory pamiętam jaka byłam wściekła na Anię gdy odrzuciła oświadczyny Gilberta i zaczęła spotykać się z Robertem. Podobnie jak Iza, jej przyjaciółka, nie wyobrażałam sobie jak ma wyglądać życie Ani bez Gilberta. Nawet dziś gdy czytam "Anię na uniwersytecie" gdy docieram do sceny, w której Ania dowiaduje się, że Gilbert jest umierający, mam łzy w oczach, Mimo, że dobrze wiem, że nie umrze to i tak serce mi się ściska przy tym fragmencie:
 - Aniu, czy ty wiesz, że Gilbert Blythe jest umierający? Ania stanęła nieruchomo z oczami utkwionymi w twarzy Tadzia. Nagle tak strasznie pobladła, że Maryla przeraziła się , że zemdleje.
- Moja kochana, nie powinnaś się tak przejmować - tłumaczyła pani Małgorzata, obejmując Anię serdecznie. - Ja nie tracę nadziei. Przecież to młody chłopak i musi mieć silny organizm.
Ania łagodnie wysunęła się z objęć pani Linde i przeszedłszy kuchnię i przedsionek, weszła po schodach na swoją facjatkę. Przy oknie padła na kolana i utkwiła wzrok w bezgwiezdnym niebie. Deszcz przechodził w coraz większą ulewę. Las Duchów był pełen jęków potężnych drzew miotanych wichurą, powietrze drgało od huku ciężkich fal, uderzających z łoskotem w odległy brzeg morza. I - Gilbert umierał! - W każdym życiu istnieje księga objawienia, tak samo jak istnieje ona w Biblii. Tej nocy podczas długich godzin czuwania Ania czytała swą księgę. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, że kocha Gilberta! Kochała go zawsze! Życie bez niego utraciłoby dla niej wszelką wartość. Niestety, świadomość ta przyszła za późno. Gdyby nie była dotychczas tak ślepa, tak szalona, miałaby teraz prawo pójść tam, do niego, i być przy nim do ostatka. I oto Gilbert nie dowie się, że ona go kochała. Odejdzie stąd z przekonaniem, że ją wcale nie obchodzi. Czuła, że nie przeżyje tego. Siedząc tak przy oknie, po raz pierwszy zapragnęła umrzeć, zdając sobie sprawę, że jeśli Gilbert odejdzie z tego świata bez jednego słowa zwróconego do niej, dalsze jej życie będzie jedną męczarnią. Teraz zrozumiała, że Gilbert nie kochał Krystyny Stuart, tak samo jak ona nie kochała Roberta Gardnera. Jakże mogła nie dostrzec tej silnej więzi łączącej ją z Gilbertem i sądzić, że darzy miłością Roberta! Teraz za swoją głupotę musi płacić jak za zbrodnię.   

A potem jedne z najpiękniejszych wyznań:

Ja osobiście mam tylko jedno marzenie - odezwał się przyciszonym głosem. - Powraca ono do mnie ciągle, chociaż wiem, że prawdopodobnie nigdy się nie spełni. Marzę o własnym domu, o rozpalonym ogniu na kominku, o własnym kocie i psie, o odgłosie kroków przyjaciół, którzy przyszli w odwiedziny i - marzę o tobie.

Poza tobą przecież nie istniała i nie istnieje dla mnie na świecie żadna inna kobieta. Kochałem cię od tego dnia, kiedy w szkole rzuciłaś we mnie swoją tabliczką.

Gilbert niewątpliwie wysoko ustawił poprzeczkę. Nic dziwnego, że zachwycone nim panienki mają kłopot ze znalezieniem kogoś podobnego:) A wy jakich literackich/filmowych mężczyzn zagarnęłybyście dla siebie? Kmicica? Tengela Dobrego? (Saga o ludziach lodu - moim zdaniem to też ideał mężczyzny). Pana Darcy? Bohuna? A może kogoś zupełnie innego? Napiszecie?

25 komentarzy:

  1. Tak, zdecydowanie Tengel Dobry mógłby być ideałem; częściowo Marco też, gdyby nie był aż taki znowu idealny:P Doskonały wydaje mi się też częściowo Jamie z Obcej Diany Gabaldon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak Tengel jest naprawdę męski i ma tę dzikość i nieprzewidywalność... Po prostu jest pociągający i wcale a wcale nie dziwię się Silje, że oszalała na jego punkcie:)

      Usuń
  2. Hmm... Uświadomiłam sobie, że w zasadzie nigdy nie patrzyłam w ten sposób na mężczyzn w literaturze.
    A ideały chyba są nudne. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Literacki ideał mężczyzny? Mikołaj Starski z "Alibi na szczęście". :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo popieram :) toż to chodzący Cierpliwy Anioł :)

      Usuń
    2. Ideały w literaturze na całe szczęście nigdy nie są nudne:) Dziewczyny podobają mi się wasze typy bardzo!

      Usuń
  4. W mężczyźnie musi być trochę łajdaka, więc nie będę oryginalna, że u mnie numer jeden to Rhett Butler ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. usunęłam, bo nie wiedziałam jak się pisze imię ukochanego Scarlett;)
      i po co ja tutaj zaglądałam... rozkleiłam się totalnie, uwielbiam takie romantyczne historie, Gilbert należy do wspaniałych literackich bohaterów, których cenię... i jeszcze Rhett z "Przeminęło z wiatrem" i wiele innych, niestety tylko w książkach i filmach tacy istnieją

      Usuń
    2. Jednak teza o łajdaku Agnieszki się sprawdza, coś w tym jest:)

      Usuń
  6. Bohun, o tak, nie to co ciepłe kluchy Skrzetuski;)
    No a Heathcliff? Ten grany przez Ralpha Fiennesa. Miodzio, choć też łajdak:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak kozacza dusza i trochę łajdaka romantyka chyba nam wyszła idealna mieszanka:)

      Usuń
  7. Jena z moich pierwszych miłości, jak ja zazdrościłam Ani takiego faceta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy panowie też mają takie marzenia o kobietach z kartek książek. Chętnie bym się z nimi zapoznała:)

      Usuń
  8. Ach... chyba nie ma takich mężczyzn. To są tylko bohaterowie książek, którym autorzy przypisali taki kochliwy charakter. Ale czemu nie ! Pomarzyć zawsze można !!! Jeśli chodzi o książki to nie wiem, ale przypomina mi się taki film "Francuski pocałunek" - i tam jest o miłości takiej... z nienacka, trochę niechcianej, a jednak ! Teraz ostatnio oglądałam film polski pt."Śniadanie do łóżka" i też bardzo mi się podobało, że główny bohater zrobił wszystko, by znaleźć się w samolocie przy ukochanej i zawalczyć o nią. Taka postawa bardzo mi się podoba. Ale niestety w życiu - to ze świecą szukać takiego .
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w książce, filmie wszystko zawsze można wyjaśnić, wyprostować, a w rzeczywistości panowie po prostu boja się wyśmiania. Bo ja tam wierzę, że w niejednym głęboko siedzi i Bohun i Gilbert i ten typ co to nawet samolot zatrzyma:) Trzeba by go tylko było uwolnić:)

      Usuń
  9. Wiesz ja spotkałam mojego "Gilberta". Ma na imię Daniel. Jest przystojny, szarmancki, ma poczucie humoru, jest czuły i ... kocha mnie bez względu na wszystko. Udowodnił to przez 19 lat małżeństwa, w którym bywało różnie. To oznacza ze nie warto obniżać standardów i zamiast "Gilbertem" zadowolić się np.... kimś poniżej poziomu. Fakt niewielu takich ale to chyba dlatego że my obniżyłyśmy wymagania. Choć podobno ogry tez mogą żyć długo i szczęśliwie :) Jesli polubiłaś powieści o dorosłej Ani polecam Ci "Dzban cioci Becky" i "Opowieści z Avonlea" tej samej autorki. Są świetne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ładnie napisałaś i bardzo mnie cieszy taka prawdziwa, niewydumana miłość. Pozdrów ode mnie, proszę, męża:) Ja również mam takiego swojego Gilberta i wiem, że istnieją mężczyźni z krwi i z kości, którzy są niczym bohaterowie książek, choć na pewno lepsi bo prawdziwi:) I przytulą i pocieszą ale też głowę zmyją gdy trzeba:) A Dzban i Opowieści Montgomery czytałam. Zgadzam się, że są świetne. A Błękitny zamek czytałaś? Też jest cudny.

      Usuń
  10. Tak myślałam nad tymi literackimi ideałami i doszłam do wniosku, że z każdej przeczytanej książki mogłabym takiego wymienić.
    Ale niewątpliwie Glibert też wymieniłabym na pierwszym miejscu;-)
    Jakoś tak jest, że w fikcji literackiej poszukujemy tego czego w ludzkiej rzeczywistości nam brakuje, więc nie dziwi mnie fakt, że najczęściej sięgam po książki z piękna historią miłosną, zawikłanym związkiem który kończy się szczęśliwym zakończeniem....
    Ot taka niepoprawna marzycielka ze mnie;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też lubię szczęśliwe zakończenia, a jakaś część romantycznej natury też wzdycha do Gilbertów i Kmiciców:) Ale w życiu też zdarzają się takie cuda natury: wrażliwi i kochający faceci. Ja tam w to wierzę z całych sił tym bardziej że jeden z nich jest moim mężem więc mam dowód:)

      Usuń
  11. A co sądzicie o Christianie Greyu, jeśli nie liczyć jego ciekawych... hm, upodobań:)?

    OdpowiedzUsuń