środa, 18 grudnia 2013

O pustym miejscu przy stole, które puste być nie powinno

Wczoraj wspomniałam o pustym miejscu przy stole wigilijnym, czekającym na zbłąkanego wędrowca i o dylematach jakie to miejsce u mnie wywołuje. W sposób szczególny poruszył mnie jeden z komentarzy, który pojawił się pod tekstem. Oto on:

Zainspirowana Pani pytaniem o puste miejsce przy wigilijnym stole chcę napisać o inicjatywie, która narodziła się z podobnych do Pani rozważań. Mikołaj Rykowski wraz z żoną od wielu lat zapraszali do swojego stołu osoby samotne. Po jakimś czasie ich dom przestał mieścić gości, więc przenieśli się do własnej restauracji. Rok temu zaprosili gości do Hali Kapelusz w Parku Śląskim. Tych, którzy będąc samotnymi zechcieli spędzić razem Wigilię znalazło się 600 osób. Za chwilę kolejna Wigilia w Kapeluszu - tym razem przygotowywana na około 1200 osób.
Wiem o tym, bo wraz z mężem zasilamy grupę wolontariuszy pracujących przy tej wyjątkowej wigilii. Jest nas około 100 osób, w samą Wigilię będzie podobnie.


Obejrzałam filmik z zeszłorocznej wigilii organizowanej przez pana Mikołaja. Pada tam takie zdanie, że to puste miejsce przy wigilijnym stole tak naprawdę puste być nie powinno. I rzeczywiście dotarło do mnie, że ono nie powinno czekać. To my powinniśmy dbać o to by było zajęte. Bo patrząc na ilość osób, które w tym roku zawitają na organizowanej przez pana Mikołaja wigilii to to miejsce na pewno znalazłoby kogoś, kto mógłby je zająć. Widzicie tę liczbę? 1200 samotnych osób! Osób, które nie mają z kim przełamać się opłatkiem i zaśpiewać kolędy. Jestem pełna podziwu dla organizatorów i wolontariuszy, którzy to wszystko ogarnęli i otworzyli swoje serca. I spowodowali, że wigilia przestała być dla tych osób dniem, w którym płacze się z samotności, a zamiast tego pozwoli na łzy wzruszenia. Jutro Pan Mikołaj wraz z żoną będą gościć w dwójkowym "Pytaniu na śniadanie". Zamierzam oglądać. Bo nie ma co się oszukiwać. Święta to nie tylko choinka, karp i opłatek, ale też wielka samotność dla tych, którzy nie mają z kim się cieszyć. I chyba dobrze jest przystanąć w zakupowym szale i chwilę się nad tym zastanowić i może jednak otworzyć i swoje drzwi i serca.
Pod spodem filmik z zeszłorocznej wigilii. Ogrom przedsięwzięcia jest porażający. 


6 komentarzy:

  1. Magdo, czy mogę jeszcze zamówić książkę? Chciałam wysłać Ci emaila ale nie umiem znaleźć adresu, please help! A czy można wysłać książkę zagranicę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można, pewnie, że można. Adres mailowy jest na górze w zakładce kontakt, ale już podaję:)
      magdakor@vp.pl
      Gdybyś mogła podesłać mi na maila zamówienie to byłabym wdzięczna. Tylko koszt przesyłki będę musiała sprawdzić, bo zagraniczna zapewne ma inną cenę.
      Pozdrawiam
      MK

      Usuń
  2. Często niestety w tym ferworze świątecznych zakupów zapominamy o tym, że obok nas jest tak dużo samotnych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak. Ja po zakupach w takim tłoku wracam do domu ledwo żywa. Najgorsze jest to, że w tej chwili wiemy o sobie (sąsiadach) coraz mniej. Coraz rzadziej rozmawia się z ludźmi i czasami po prostu nie wiadomo, że tam za ścianą jest ktoś z kim można by było tym opłatkiem się podzielić. Cierpimy na samotność w tłumie.

      Usuń
  3. A u mnie od kilku lat wigilię spędza koleżanka mojego męża z niepełnosprawnym kuzynem, którym się opiekuje, więc w sumie to zapraszam osobę samotną, która nie miałaby z kim tego dnia spędzić. W związku z tym, mogę uznać, że samotnego wędrowca przygarniam, chociaż gdyby jakiś bezdomny zapukał, to miałabym dylemat, ale gdyby był trzeźwy, to być może.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie Dorotko u Ciebie puste miejsce nie jest puste:) A z tym wędrowcem to chyba każdy ma ten sam dylemat. Oby ich było jak najmniej i najlepiej żeby to było jednoznaczne z tym, że mają z kim spędzać wigilię, święta i resztę dni w roku.

      Usuń