czwartek, 24 lipca 2014

Post dziękujący

Miał być dzisiaj zupełnie inny wpis. Znaczy miał być już wczoraj a nawet przedwczoraj ale nie mogłam się ogarnąć. Wakacje to dla mnie czas intensywnego nie bycia samej, a co za tym idzie całkowitą zmianę w moim normalnym planie dnia i w związku z tym, czasem czuję, że... Jakby to ująć... Polegam na gruncie domowego ogniska? Coś w tym stylu. W każdym razie wczoraj padłam wieczorem wykończona graniem w różnorakie gry, oglądaniem "Jak wytresować smoka" i innymi rozrywkami których dostarcza mi Tysiek. Ale nie o tym miało być. Mianowicie chciałam Wam wszystkim podziękować. Za to o czym piszecie na Facebooku o tym za co lubicie Malownicze. TUTAJ. Wiecie co? Po prostu mnie wzruszyliście! Bo pięknie piszecie i aż mi się serce ścisnęło. A że dzisiaj dzień miałam raczej smutny tym bardziej Wam dziękuję, bo mi humor wrócił i wszystko co ważne powskakiwało na właściwe miejsca. Tak więc DZIĘKUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA!!!  A własnie czy ja Wam już mówiłam, że nareszcie mam właściwy początek Leontyny? Chyba nie, no to własnie mówię:) Mam:)  I małym kawałeczkiem się dzielę, bo choć to o Leontynie to jednak Malownicze też tam będzie. I od razu przyznam się bez bicia, że namieszam Leontynie w życiu straszliwie. I to w tym obecnym. A to poniżej to własnie zapowiedź tego zamieszania:)

O tym, że zapomni o przeszłości postanowił dawno temu. Tak dawno, że w tej chwili wydawało mu się, że tego młodego człowieka którym był wtedy po prostu wymyślił. Albo, że znał go jedynie z kart jakiejś powieści. I to takiej, której w tej chwili za nic nie wziął by do ręki, bo bohater by go najzwyczajniej w świecie irytował i drażnił. I powodował niesmak w ustach i w sercu. Ot taki literacki kicz. Nic dziwnego, że wolał o nim zapomnieć. I wyrzucić wszystko co wiązało się z  dawnymi czasami z pamięci. Wtedy założył butnie, że bez problemu mu się to uda. Jedną z cech młodości jest zbytnia pewność siebie.  Tymczasem im był starszy tym częściej przeszłość go dopadała. Być może dlatego, że ubyło zajęć a wolny czas sprzyjał  myśleniu. Dobra pamięć w pewnych okolicznościach też bywa przekleństwem.  Doszło do tego, że już nigdzie nie czuł się bezpieczny. Wspomnienia dybały na niego w najmniej oczekiwanych momentach. Nawroty przeszłości zaczęły się dość niewinnie. Od mignięcia jasnego warkocza przechodzącej obok parkowej ławki młodej dziewczyny. Być może to za sprawą oślepiającego słońca, zdawało mu się, że to ona. Młoda, roześmiana, idąca ku niemu z taką ufnością. Musiał kilka razy zamrugać, by obraz jej uśmiechu i dołeczków w policzkach zniknął. W rzeczywistości ta przechodząca obok dziewczyna w ogóle nie była do niej podobna. Nie miała nawet ułamka jej wdzięku. A może to upływający czas sprawił, że widział ją piękniejszą i doskonalszą? Tak czy inaczej tamtego dnia gdy siedział na parkowej ławce przeszłość się o niego upomniała. Przez moment nie mógł uspokoić kołatania serca i chyba musiał zblednąć, bo siedząca na sąsiedniej ławce kobieta z troską zapytała, czy nie trzeba mu pomóc. Pokręcił przecząco głową i po chwili odszedł dziarsko postukując laską. Jakby chciał udowodnić całemu światu a przede wszystkim sobie, że nic się nie wydarzyło, że wszystko jest w porządku. Ale to już się stało. Jasny warkocz tańczył mu przed oczami i przywoływał inne chwile. Te, które miały nigdy nie wrócić. Wracały. W tafli bursztynowej herbaty stygnącej w filiżance, w stukających po chodnikach obcasach, w szeleszczących na parkowych alejach liściach. Potem doszły do tego sny. Słyszał w nich tupot ciężkich butów, echo dawnych rozmów, jakieś szepty i śmiech. Jej śmiech. Znów przez kilka chwil mógł patrzeć w jej oczy i widzieć w nich urywki dawnych dni. Gdy sen przyśnił mu się po raz pierwszy poczuł się szczęśliwy. Ale potem znów zobaczył jej jasny warkocz. Leżał zakrwawiony w  błotnistej kałuży. Z zachmurzonego nieba zaczęły spadać krople deszczu. Gdy w końcu spocony i roztrzęsiony obudził się jego twarz była cała mokra. Deszcz ze snu okazał się łzami wypełniającymi załamania zmarszczek na jego twarzy.  Tej nocy już nie zasnął.  Tak samo zresztą jak każdej innej gdy sen powracał. W końcu bał się nadchodzących wieczorów. Kładł się coraz później i leżał przewracając się w łóżku gnębiony wyrzutami sumienia  i złością na samego siebie, że nie umie poradzić sobie z czymś tak banalnym jak nocny koszmar.
- Tylko tego brakowało żebym zwyczajem zniedołężniałych i roztrzęsionych staruszków zaczął się moczyć – mruczał do siebie rozeźlony.
W końcu bladość, rozdrażnienie i ewidentna zmiana w zachowaniu zaczęła budzić niepokój w rodzinie.
- Tato, a może byś gdzieś wyjechał… Może do sanatorium, albo uzdrowiska – zaproponował mu któregoś razu syn. – Mógłbym cię zawieźć, albo jeżeli nie masz ochoty na samotność to Matylda mogłaby pojechać z tobą… 
- To sobie sprytnie wykombinowałeś! Ty mi tu nie mydl oczu troską, chciałbyś się po prostu na trochę pozbyć żony, co? Myślisz, że nie wiem, że dość masz gderania i pilnowania na każdym kroku? Ale co to, to nie! Mowy nie ma! Każdy ma swój krzyż do niesienia i proszę mi tu z łaski swojej na mój nie pakować dodatkowych, nie należących do mnie ciężarów!
- Tato doskonale wiesz, że nie o to mi chodziło – zmieszał się. – A Matylda bardzo się o ciebie martwi. Jesteś niesprawiedliwy…
- Dobrze, dobrze – machnął ręką – Akurat tego nie musisz mi wypominać… 
Przerwał i pomyślał, że to sam doskonale wie i że właśnie ta świadomość nie daje mu normalnie żyć. Przez moment nawet rozważał, czy nie opowiedzieć synowi wszystkiego. Zrzucić z siebie przytłaczający ciężar. Może to by pomogło. Może uzyskałby rozgrzeszenie… Ale już po chwili odrzucił ten pomysł. Ten chłopak nie zrozumiałby nawet części tego co chciałby mu przekazać. Inne pokolenie, młokos, po pięćdziesiątce  ale jednak mentalny gołowąs. Poza tym to nie na jego przebaczeniu mu zależało. (...)

6 komentarzy:

  1. Jak ja Cię rozumiem;)))) Brak szkoły jest bardzo męczący;))) Nie mam kiedy pracować - dosłownie. Z nadaktywną werbalnie prawie ośmiolatką się nie da!!! Książę Małżonek więc bohatersko odrabia nocki, a kiedy się kładzie (średnio koło 5-tej rano), budzi mnie na poranną szychtę. Tym sposobem jakoś popychamy robotę. O ósmej budzi się Księżniczka i żegnaj spokoju. Wieczorem padam jak podcięta, czy to normalne, żeby się nie cieszyć z wakacji???;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże jakim cudem piszesz o mnie??? Mój dzień wygląda identycznie! Pocieszymy się wakacjami za... Bagatelka jakieś 8 lat:) Serdeczności Kretowata! i pozdrowienia dla Księżniczki:)

      Usuń
  2. Wiedziałam, że nie powinnam czytać tego fragmentu. Tego nie powinno się robić czytelnikom! Dawać taki mały fragment i... No właśnie. I co? Pani Magdo? I co dalej?
    Krysia

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu okrutna...Ja bym już, już chciała łyknąć wiecej historii, zagłebic się w lekturze, a tu niet!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak!! drażni się Pani z nami, czy tak można? Zostawić czytelnika z niedosytem? Ech.....

    OdpowiedzUsuń