środa, 5 sierpnia 2015

Książka zaklęcie czyli ja i Majka i jak to było z Uroczyskiem

Uwaga będzie o mnie. A raczej o Majce, czyli po części jednak o mnie:). Tak pisałam o tej powieści gdy dopiero co zakładałam bloga i byłam zupełnie zielona. I w kwestii blogowania i w kwestii pisania książek również :) :

Praca nad Uroczyskiem była odtrutką.  Od kłopotów, których wtedy mieliśmy mnóstwo i od rzeczywistości, która nas nieubłaganie dopadła i od tego, że rosół zamarzał w przedpokoju... Ci którzy czytali pierwszą książkę o Majce na pewno kojarzą ten fragment, ale nie wiedzą, że to akurat rosołowo - mroźny wątek autobiograficzny:). Malownicze zaś było miasteczkiem, do którego tęskniłam tak samo zresztą jak do gór, które chyba rzeczywiście mam w genach. Nawiasem mówiąc tęsknię tak do dziś i z niecierpliwością wyczekuję momentu, gdy będę mogła zaprosić Was wszystkich do mojego małego uroczego pensjonatu... Kto wie - może Uroczyska? 
W każdym razie Uroczysko to książka, która pomogła mi przetrwać i ugruntować w sobie poczucie, że trzeba wierzyć, bo skoro wiara czyni cuda - trzeba wierzyć, że się uda! I Majce się udało, a mnie razem z nią. Niniejszym uspokajam wszystkich, że rosół mi już nie zamarza, chyba że własnoręcznie wstawiam go do zamrażalnika...  


Rzeczywiście napisałam "Uroczysko" wyłącznie dla siebie. By ugruntować... Stop. Właściwie nie ugruntować tylko zmusić się do wiary w to, że na pewno za tym ostrym zakrętem, który właśnie nam się przydarzył czeka na mnie kawałek pięknej równej drogi. A zakręt należał do tych mało fajnych. Ten kto napisał, że pieniądze szczęścia nie dają z  całą pewnością nigdy nie przeżył ich całkowitego braku. Szczęścia może i nie dają ale poczucie stabilizacji na pewno. Poza tym gdy człowiek w pewnym momencie musi zmierzyć się z kompletnym brakiem kasy i kombinować za co kupić bochenek chleba (to nie przenośnia, naprawdę to był moment kiedy chleb dzieliliśmy na kromki i był hmm... Jak to określić.. z przydziału żeby wystarczyło na jak najdłużej) to taki człowiek ma dwa a właściwie trzy wyjścia:
1 Popaść w totalne rozmemłanie, zapłakać się na śmierć i zgorzknieć albo...
2 Uratować się poczuciem humoru, zaciśniętymi zębami i powtarzanym niczym mantra: jutro, najdalej pojutrze będzie lepiej.
3 Napisać książkę.
Zastosowałam punkt drugi i trzeci, choć nie ukrywam, że punkt pierwszy też czasami dochodził swych praw. Pisząc "Uroczysko" usiłowałam zaczarować rzeczywistość. Majka ma tę samą, co ja wtedy, wiarę w lepsze jutro a może nawet dziś tylko, że jeszcze nie teraz, ale może wieczorem?
"Uroczysko" pisałam po dwóch odrzuconych książkach, bo po "48 tygodniach" miałam własnie dwie nieudane próby. Właściwie nie wierzyłam już, że jeszcze coś mojego autorstwa pojawi się drukiem. Ale to miała być książka zaklęcie. I udało się. Gdy skończyłam pomyślałam: a co mi szkodzi, wyślę... Wysłałam i zapomniałam o tym kompletnie. Nie czekałam na telefon, ani na maila. Ale telefon zadzwoni po dwóch tygodniach i wkrótce Majka trafiła na półki księgarń. I wtedy stało się coś o czym zupełnie nie pomyślałam: książka pisana wyłącznie dla mnie, mająca mi pomóc uwierzyć w dobrą przyszłość, w moc zaklęcia: i żyli długo i szczęśliwie nieoczekiwanie stała się tym samym dla wielu Czytelników. Posypały się maile, telefony.  Majka wprawiała w dobry humor, dawała poczucie ciepła, odganiała samotność. Cóż, takie miała zadanie od samego początku.
Co o tym myślę po tych kilku latach? Czy nie wstydzę się tej w sumie prostej opowieści? To pytanie zadała mi ostatnio w mailu Czytelniczka. Nie, nie wstydzę się. Nie sądzę też bym chciała jakoś szczególnie "Uroczysko" zmieniać. To była moja druga wydana książka. Fakt nie umiałam jeszcze konstruować zagmatwanej fabuły, wplatać wielu wątków, wprowadzać tajemnic i zagadek. Ale za to też lubię "Uroczysko". Jeżeli by ktoś w tej chwili przeczytał wszystkie książki w kolejności w jakiej zostały wydane zobaczyłby jak zmienia się mój sposób pisania. Jak się uczę i rozwijam (przynajmniej mam taką nadzieję). Majka to był jeden z pierwszych kroków i niech tak zostanie. Teraz piszę zupełnie inaczej ale zawdzięczam to między innymi "Uroczysku". To od niego się wszystko zaczęło. Od książki zaklęcia. Mam nadzieję, że nowe wydanie, ze słoneczną, optymistyczną i piękną okładką Wam też dostarczy dużo radości. Swoją drogą okładka o niebo ładniejsza od poprzedniej, prawda?

23 komentarze:

  1. Pani Magdo, jak dobrze, że pani tutaj wróciła. Tamten blog nie pasuje do pani ani trochę. Uroczysko czytałam i polecam każdemu, okładka śliczna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim wypadku i ja się cieszę :) I z tego, że wróciłam i z tego, że Uroczysko przypadło Pani do gustu :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. To ja mam teraz taką możliwość porównawczą, bo zaczęłam właśnie czytanie w kolejności wydań. Oczywiście zaczęłam od "48 tygodni" :)
    Lubię poznawać autorskie "początki" i jeśli mam taką możliwość to czytam książki jednego autora według porządku ich powstawania.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo w takim razie jestem bardzo ciekawa wrażeń :) 48 tygodni za nic już pewnie nie udałoby mi się napisać. Bo tak bardzo się zmieniłam, że chyba nijak by mi nie wyszło.
      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  3. Czytałam już jakiś czas temu "Uroczysko" książka bardzo mi się podobała, potem próbowałam ją zdobyć , ale było to niemożliwe, a teraz mam - swoją z najnowszego wydania, gdzie okładka jest cudna :D Na pewno przeczytam ją drugi raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przez pewien moment nigdzie jej nie było a nawet jak była to w nienormalnych cenach. Tym bardziej się cieszę, że została wznowiona. Teraz tylko czekam na Sezon :) Podobno już niedługo będzie dostępny i on.
      Serdeczności przesyłam i mocno ściskam

      Usuń
  4. "Uroczysko" jest dobre, "48 tygodni" też się fajnie czyta ale przy "Uroczysku" już widać warsztat i lekkość. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo "48 tygodni" to rzeczywiście bardziej zbiór humorystycznych scen niż powieść z prawdziwego zdarzenia :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Wstydzić się? Książki zaklęcia? Która jednym magicznym ciągiem liter przenosi w krainę spokoju?
    A jednak każdy ma w życiu pod górkę, współczuję, że musiałaś zmagać się z przeciwnościami losu, ale wierzę, że teraz już nie będzie w Twym życiu żadnych trudności.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudio, masz rację to już tak jest urządzone, że te zakręty, górki i dołki muszą być:) Ale potem zawsze jest chwila na złapanie oddechu i w sumie nijak nie można by było jej docenić gdyby nie te mniej fajne momenty :) Za życzenia dziękuję serdecznie, oby nam wszystkim jak najmniej się trafiało zakrętów a jak najwięcej szerokich, pięknych dróg.
      Uściski ślę

      Usuń
  6. Skąd ja znam to uczucie kiedy (może nie tak desperacko jak Ty) szuka się jakiegoś wyjścia, ujścia swoich emocji, z którymi już nie dajemy sobie rady. O czymś marzymy, do czegoś dążymy, jednak jest to dalej niż bliżej do osiągnięcia.
    Byłam dzieciakiem, wiadomo jak to dzieci, nie mają mega problemów prócz takich kiedy będzie obiad :P
    Chciałam mieć własny pokój, chciałam, żeby ludzie mnie lubili, chciałam, żeby osoby o 4-7 lat starsze ode mnie nie uważały mnie jedynie jako "siostrę mojego brata", ale koleżankę. Chciałam zobaczyć chłopaków z Linkin Park, chciałam żeby znali mnie osobiście, byli moimi znajomymi, żeby ktoś liczył się z moim zdaniem, żebym ja sama była genialnym materiałem na przyjaciółkę każdego i każdej, chciałam mieć komputer, umieć grać w piłkę nożną, a nie kopać po kostkach innych, chciałam być odważna... tak powstała Oxfordka (te zeszyty właśnie co Ci pokazywałam), Może prócz imienia nie mam się jak porównać z główną bohaterką, ona jest... moim przeciwieństwem, ponieważ to co chciałam nie było prawdą, a chciałam, żeby tak się stało. Wyszła z tego mega opowieść, którą darzę sentymentem, z którą utożsamiałam się jako ta moja druga strona, drugie ja. Co myślę o niej po kilku latach? Że byłaby świetną przyjaciółką, moją siłą napędową, kimś kto w trudnych sytuacjach życiowych byłby moim oparciem bez względu na konsekwencje. Kiedy trzeba by było przywaliłaby mi w głowę bym się ogarnęła, roześmiała z tego co dla mnie jest niewyobrażalnie stresujące i powiedziała "nie przeżywaj tylko działaj!". Po tych kilku latach, zrozumiałam, że nie powinnam się z nią utożsamiać, ponieważ to całkowicie ktoś inny, ktoś kto zasługuje na swoją własną historię. Może kiedyś mi się uda tego dokonać :) (chyba muszę kiedyś na blogu osobny post zrobić o niej i sama spróbować zrozumieć czym jest dla mnie ta banalna -napisana przez trzynastoletnią mnie - historia. ) a ja już nie mogę się doczekać kolejnej Twojej opowieści! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa Oxfordki. Zeszyty rzeczywiście wyglądały imponująco. A teraz jak tak ładnie o niej napisałaś tym bardziej chcę ją poznać. Gosiu ale Ty się nie ukrywaj za żadną postacią literacką. Jesteś fajną, ciepła, ciekawą dziewczyną, nie pozwolę ci się schować! Za nikim i za żadne skarby świata.
      Twa matka literacka rzekła!

      Usuń
  7. Uwielbiam wszystkie pani książki pani Magdo czekam z niecietpliwością na kolejne, pozdrawiam cieplutko :-) :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również pozdrawiam bardzo, bardzo mocno, kolejna się pisze, niedługo napiszę o niej parę słów :)

      Usuń
  8. Ja też zaczynałam przygodę z Pani książkami od 48 tygodni, które tak mnie rozbawiło, że jak dojrzałam gdzieś Uroczysko, to bez wahania kupiłam :) kolejnych 2 (chyba) książek nie udało mi się dostać - czekam z niecierpliwością na wznowienia, a najnowszych premier już pilnuję. Po drodze trafiłam tutaj i tak zostałam wierną czytelniczką.
    I pragnę napisać jeszcze, że proste opowieści też są dobre. Jedne historie są do poczytania, gdy jest nam smutno i potrzebujemy odpoczynku, a drugie kiedy mamy siłę zmierzyć się z książką. Ale faktycznie widać, że styl ewoluuje :) Tajemnica bzów, to już zupełnie inaczej skonstruowana powieść niż Uroczysko :) Ale tej ostatniej nie byłoby bez tej pierwszej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za ciepłe słowa i za ostatnie zdanie, bo rzeczywiście bez tej pierwszej nie byłoby ostatniej. Co więcej nie byłoby tylu wspaniałych znajomości, bloga... Dzięki!

      Usuń
  9. Już nie pamiętam, która była pierwsza, chyba "Okno z widokiem " z biblioteki i mnie wchłonęło :) Więc nabyłam w księgarni to co było , mam już pięć , brakuje mi trzech ale upoluję. "Uroczysko" czytałam jako ostatnie. Jestem zachwycona. Mnie też życie raczej nie rozpieszczało, było trochę pod górkę ale zawsze mówię, że nie może być ciągle źle i kiedyś będzie lepiej. Teraz na emeryturze, dzieci wyrosły, pracują ja mam czasu więcej dla siebie i czytam , najlepiej późnym wieczorkiem do nocy, do końca rozdziału albo książki, męża często nie ma więc światło nikomu nie przeszkadza.Poza tym są jeszcze dwa koty i sunia i balkon , który ukwiecam , bo przez kociarstwo nie mogę mieć kwiatów w domu. I czekam na następne Pani książki. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Ireno to ma Pani tak jak ja :) Dwa koty i pies trzeci:) Mnie tylko tego balkonu brakuje, chociaż na szczęście koty nie podgryzają kwiatków:) I też wieczorami czytam namiętnie...
      Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  10. Przeczytałam ten wpis ze wzruszeniem i z wielką radością i podpisuje się pod nim całkowicie;-)
    Sama wiem, jak tato stracił pracę, jak trzeba było dobrze "rozciągać" każdą złotówkę w portfelu, żeby na dłużej starczyła, i masz rację pieniądze szczęścia nie dają, ale bez nich żyje się trudno, bardzo trudno....
    Teraz tato już jest szczęśliwy emeryt, ciągle bogaczami nie jesteśmy (i chyba nigdy bym nie chciała być), ale przynajmniej jest stabilność finansowa więc teraz tylko jak to się mówi, bylebyśmy zdrowi byli;-)
    Zgadzam się również w zupełności, że z książki na książkę jesteś coraz lepsza;-) (zresztą po każdej książce Ci to pisze), rozwijasz się we wspaniały sposób nie zatracając po drodze swojego stylu, który w każdej książce da się wyczuć;-)
    A o "prostym kawałku drogi za ostrym zakrętem" przeczytałam raz w jednym wywiadzie z Tobą na jakimś blogu i przyjęłam jako i swoją filozofie życia, bo co nam da zamartwianie się, lepiej mocno wierzyć w te "proste odcinki" naszego życia;-)
    Więc ja marzę i z Tobą, życzę Ci z całego serca tego Twojego Uroczyska, gdzie w gorące popołudnia swoich gości będziesz częstować mrożonym rosołkiem (na przekór przeszłości), gdzie będą się tworzyć kolejne książki przyciągające jeszcze większą grupę czytelników, i życzę żeby te życiowe zakręty nie były już takie ostre;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiku wiem, że Ty jesteś ta moja, znająca Józefa. Wiem też, że z niejednego pieca chleb jadłaś. To się wyczuwa z miejsca. Proste kawałki drogi się na całe szczęście trafiają, zakręty też, ale zawsze za nimi czeka to coś lepszego :) Nasza filozofia jest podobna. A moje własne Uroczysko... Czekam, marzę i wierzę. To chyba musi się spełnić, prawda?
      Wielki całus!

      Usuń
  11. Nie znam pierwszej wersji. To wydanie przeczytałam w dwa wieczory. A początkowo chciałam sobie wydzielać po kilka kartek jak dobry deser. Mimo, że mam już trochę lat na karku to właśnie takie książki chcę czytać dające mi siłę na każdy kolejny dzień. Mieszkam w górach, a może tylko górkach ktoś inny by powiedział i moja wyobraźnia podpowiadała mi jak pięknie jest wokół "Uroczyska" Kiedy wędruję po moich szlakach z aparatem fotograficznym rejestruję takie moje uroczyska. Dziękuje za tego rodzaju książki jak Uroczysko, Wymarzony dom czy Wymarzony czas i Tajemnicę bzów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dziękuję! Pani fotografie są piękne. Podglądam od czasu do czasu i w ostatnich postach widziałam zdjęcia z Kopy. My w tym roku mamy śmiały plan przewędrować z Karpacza górami do Szklarskiej Poręby. Z obliczeń wyszło nam 27 kilometrów. Jak nasz syn to usłyszał spojrzał na nas z przerażeniem i skwitował jednym słowem: Armagedon! :) Mam nadzieję, że nam się uda.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  12. Właśnie odkryłam, że ten blog też działa :) I świetnie, bo na tamtym nie potrafię się odnaleźć... i posty mi się nowe nie pojawiają, zaraz wpisuję ten z powrotem do blogrolla :)

    OdpowiedzUsuń