wtorek, 13 października 2015

Nie! dla zagazowania pszczół!

Miałam się oburzać... I będę. Tyle tylko że w innej kolejności. Generałową zostawię sobie na później, bo to sprawa, która spokojnie może poczekać a ta o której chcę napisać czekać nie może. Trzeba działać moi kochani i to natychmiast.
Miałam wrażenie, że o tym jak ważne są pszczoły wiedzą wszyscy. Od kilku lat słyszy się, że te owady giną. Bije się na alarm, robi badania by ten stan rzeczy zmienić jak najszybciej. Tym bardziej w tej sytuacji szokująca jest decyzja sądu skazująca pasiekę na zagładę. Oto fragment artykułu pochodzący ze strony uwaga TVN: (całość artykułu TUTAJ)

"Naukowcy z całego świata alarmują: pszczoły giną w zastraszającym tempie i należy zrobić wszystko, by temu zapobiec. Tymczasem w niewielkiej wiosce na południu Małopolski 82-letni pszczelarz od kilku lat stara się ratować swoją pasiekę. Przeciwko sobie ma grupę sąsiadów, którzy nie życzą sobie obecności tych pożytecznych owadów. Sprawa znalazła swój finał w sądzie. A ten nakazał mężczyźnie pozbycia się większości pszczół. – Miałbym je zagazować i spalić?! One są niewinne, nie zrobię tego – mówi Mieczysław Jamróz."

"...Jego sąsiedzi to w dużej części weekendowi letnicy. W sądzie tłumaczyli, że wlatujące do domów i ogrodów pszczoły zatruwają im życie, a część z nich jest uczulona na jad pszczeli. Przez 8 lat procesu nie było jednak ani jednej sytuacji, która zakończyłaby się ingerencją lekarską. - Przyjechałem na wieś, byłem szczęśliwy, zadowolony. Ale nie chciałem mieszkać w pobliżu fabryki miodu! W promieniu 3 km jest około 300 uli. Ta pasieka przelała czarę goryczy. Jest tego za dużo – nie kryje emocji jeden z mieszkańców Jaszczurowej. A sąsiadka Mieczysława Jamroza dodaje: - Gdybym była sądem, to bym mu wymierzyła taką karę, że by się nie pozbierał! To jest teren rekreacyjno-budowlany, a nie rolny! – podkreśla kobieta.
Polskie prawo nie reguluje kwestii związanych z hodowlą pszczół. Hodowcy opierają się na kodeksie dobrych praktyk, który zaleca, by ule oddalone były o 10 metrów od dróg i zabudowań gospodarczych. Jak sprawdziliśmy, najbliższej położony dom znajduje się w odległości 69 metrów od pasieki pana Mieczysława. Kolejne są oddalone o prawie 170 metrów."
Czy jesteście w stanie uwierzyć w to co czytacie? Czy możemy dopuścić do czegoś takiego milcząc? Moim zdaniem nie. Jest petycja do podpisania. Kliknijcie TUTAJ. I podpiszcie. I udostępnijcie link petycji na fb. Bo nie można tak tego zostawić. Nie wiem czy protest coś da, mam nadzieję, że tak. Ale bez względu na to jak sprawa się zakończy będę miała świadomość, że nie zostałam bierna. Mam nadzieję, że i wy się dołączycie.  

5 komentarzy:

  1. Mam ochotę powiedzieć ja pier#$%#@ !!!!! No co kretynizm!!! Czy te tłuki nie mają za grosz rozumu w glowie??? Idę podpisywać petycje bo mnie już krew zalewa.... Idioci.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatkało mnie. Idę podpisywać.
    Krysia

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisałam. Wielu decydentów uważa, że najważniejsze jest - wkoło beton - bo równo, bo czysto, bo wygodnie. Dla nich jest ważne tu i teraz. Artykuły spożywcze biorą się przecież z fabryki, przyroda jest zbędna - ech szkoda słów.

    OdpowiedzUsuń
  4. To co się dzieje w Małopolsce to tylko początek. Pszczoły z mojej pasieki "Pszczoła DeLord" również trafiły do sądu. Najbliższa rozprawa i przesłuchanie świadków odbędzie się 5 listopada w Sądzie Rejonowym w Trzciance na płn Wielkopolski. Pszczoły zostały skazane bo podobno któraś użądliła 65 letniego samotnie mieszkającego sąsiada. Sąsiad stanu wolnego nie życzy sobie niczego co związane jest z "bzykaniem". Więcej na mojej stronie na facebooku. Szukajcie: Pasieka Pszczoła DeLord.

    OdpowiedzUsuń