środa, 21 października 2015

Tamte cudowne lata -cudowne!

Niezwykła historia o wielkiej mocy książek i prawdziwej miłości, porównywana do powieści Carlosa Ruiza Zafóna.

„Tęsknię za czasem, kiedy byliśmy panami życia”, mówi, krzątając się po kuchni, Lola. Jej dawna egzystencja, pełna marzeń, poświęcona była książkom i dyskusjom w kawiarniach, leniwym sjestom i snuciu wizji lepszej Hiszpanii, która w tamtym okresie powoli uczyła się demokracji. Jednakże przyszedł rok 1936, rok wybuchu hiszpańskiej wojny domowej, i życie zamieniło się w walkę. Teraz, po piętnastu latach, Loli i jej mężowi Matíasowi pozostał jedynie mały antykwariat, na wpół ukryty w jednej ze starych madryckich dzielnic, i sprzedawanie przypadkowym klientom romansów i zapomnianych klasyków. To tutaj, w tej skromnej księgarence, pewnego popołudnia roku 1951 Lola pozna Alice, kobietę, która znalazła w literaturze sens istnienia. We dwie, czytając wspólnie jedną książkę, zabiorą nas do Anglii początków XX wieku, gdzie poznamy pewną dziewczynkę, dorastającą w nieświadomości, kim byli jej rodzice. 
Powieść Marian Izaguirre to hołd złożony lekturze, ale również opowieść o dwóch kobietach, które wiedzą o życiu zbyt dużo, by móc o tym mówić."

Nie wiem czy porównałabym "Tamte cudowne lata" z powieściami Zafona. Dzięki Bogu już od długiego czasu nie zwracam uwagi na to do czego lub kogo przyrównują daną powieść wydawcy. Sama muszę się przekonać. W tym wypadku wystarczyło zaledwie kilka stron bym utwierdziła się w przekonaniu, że to książka, która idealnie do mnie pasuje.
Wyobraźcie sobie kobietę. Nie taką bardzo starą, ale siwe włosy dodają jej lat. Jest samotna, dużo spaceruje, przesiaduje na ławkach, podróżuje bez konkretnego celu autobusami. Czasem robi coś co ją samą zaskakuje. To Alice, tajemnicza angielka mieszkająca w Madrycie.  Pewnego dnia ulegając przeczuciu, impulsowi podąża za młodym mężczyzną. Razem z nią wędrujemy zaułkami, przebiegamy ulice mając nadzieję, że mężczyzna jej nie zauważy. I tu pierwsze spostrzeżenie, Alice jest postacią, której bezwiednie zaczyna się kibicować. Ani się człowiek spostrzeże a już trzyma za nią kciuki i przyjmuje wszystko co robi bez zastrzeżeń. Pomimo tego, że jej działania zaskakują i dziwią. Ale właśnie taka jest Alice i za to zaczyna się ją kochać.
Okazuje się, że mężczyzna jest właścicielem antykwariatu. Prowadzi go razem z żoną Lolą. Alice ledwo przekracza próg księgarni i robi kolejną zaskakującą rzecz. Podrzuca księgarzowi książkę "Dziewczyna o włosach jak len". I od tego momentu zaczynamy podróż w czasie. To historia, która przeniesie nas do Anglii i Paryża lat dwudziestych.  Poza tym książkowy podrzutek sprawi, że Alice i Lola (żona księgarza) poczują do siebie sympatię. Rodzące się pomiędzy nimi zaufanie sprawi, że łatwiej im będzie zmierzyć się z tym co było i wraca i z tym co dopiero nadejdzie.
Wyobraźcie więc sobie Alice i Lolę gdy siedzą razem w antykwariacie i wspólnie czytają książkę o dziewczynie o włosach jak len. Wyobraźcie sobie, że ta lektura przenosi was do przedwojennego Paryża, że odwiedzacie z bohaterami kluby, obracacie się wśród bohemy, słuchacie muzyki. I uczestniczycie w dramatach, radościach i tragediach ich życia. I odkrywacie tajemnicę.
"Tamte cudowne lata" to książka o miłości. Tej ludzkiej ale też tej do książek. O lekturach, pisarzach i o tym jak ważne jest by mieć na półkach książkowych przyjaciół, bo czasem czytanie może uratować życie albo ustrzec od popadnięcia w obłęd. To książka o przyjaźni i tęsknocie. O ludzkim okrucieństwie i dobroci. O nadziei i wytrwałości. Czytając ma się wrażenie, że jej lektura przenosi w czasie. Wraca się do opowieści babci, do powolnego cykania zegara, do tego do czego gdzieś tam w głębi duszy się tęskni. Do przeszłości właśnie. Moim zdaniem ta książka nie potrzebuje porównań. Nie trzeba wabić do niej nazwiskiem Zafona. Ona jest sama w sobie piękna, oryginalna i niepowtarzalna. Cóż więcej dodać? Chyba tylko tyle, że polecam :)


5 komentarzy:

  1. Marzy mi się taki antykwariat z duszą, z księgarzami z powołania. Książka rzeczywiście godna polecenia, Czytałam i choć nie zaskoczyło mnie rozwiązanie tajemnicy, to zupełnie mi to nie przeszkadzało.
    Pozdrawiam, Krysia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tę książkę na pewno przeczytam w najbliższym czasie,bo oprócz zachęty przez Panią także wiem ,że jest w naszej dukielskiej bibliotece,więc czeka mnie spacer.....i mam nadzieję ,że nie ma do czytania jej kolejki....bo z niektórymi tak jest.Uwielbiam powieści...o miłości ,zresztą któż ich nie uwielbia....przecież miłość to ..najpiękniejsze słowo świata.Pozdrawiam....cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze wiem, jak świat zaklęty w szeleszczących kartach może dać ukojenie, poczucie lepszego życia, a nawet szczęście. Dla mnie książki są lekarstwem na wszystko. Czytając śmieję się w głos i płaczę. Podchodzi wówczas do mnie synek i prosi, bym ten fragment mu przeczytała. To nasz tajny rytuał. Pani recenzja przekonała mnie, że podczas lektury "Tamtych cudownych lat" ponownie będę szczęśliwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze uwielbiam Zafona. Recenzja kusząca zwłaszcza :" Wraca się do opowieści babci, do powolnego cykania zegara, do tego do czego gdzieś tam w głębi duszy się tęskni. Do przeszłości właśnie ". A najważniejsze : lubię łączenie różnych czasów.
    Pozdrawiam :)
    Bogusia

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń