sobota, 5 grudnia 2015

Szuflandia mi się wczoraj zacięła...

Przepraszam! Tak mi głupio!Wczoraj wieczorem miałam jeszcze uwolnić z szuflady tekst i... usnęłam. Fakt, że miałam strasznie pracowity tydzień i padałam na nos więc to, że w końcu padłam definitywnie nie powinno mnie dziwić. Ale i tak czuję się niewyraźnie i proszę o wybaczenie. A z szuflady miały wczoraj wyfrunąć wiersze. I wyfruną dziś o poranku. Oto i one. Dobrej soboty moi kochani!


Anna Gębska Ziarnik

CHWILKI

Gdzieś z rana
między palcami
szczęście wyplatam
w szlafroku myśli
z pereł łez


                               ***
Wieczorami
uśmiecham
się cichutko
na palcach
do Boga
co z miłości
zasnął na płocie



                               ***
Napisałam na
ścianie twoje
imię
zmęczony sąsiad
odpoczywając
wyprowadził ciebie
do pralni



                               ***
Świat czasem
pęka na pół
gdy motyl usiądzie
zbyt bardzo na lewo



                               ***
Bóg wyrzucił długopis
od jutra
żyjemy na własną rękę



                               ***
Cisza bo ludzie
odeszli
polną drogą
w klepsydrze
płonie czas
                               ***
Z prośbą na
ustach
purpurowa jesień
płomieniem świecy
podrywa się do lotu


                               ***
Bóg krzesło
otrzepuje
z ludzkich
potknięć,
zrób kawę
spróbujemy Go
rozgryźć


                               ***
Wieczorami
bywa
siada anioł
w brązowym płaszczu
czasem patrzę
jak udaje
że trawa nocą
jest zielona


                               ***
Odchodzę
krokami w
których Bóg
wyrzeźbił rysy
dłoni


                               ***
Tak cicho
szelestem
spada niebo
na pustynię
lęku


                               ***
Nie wzrusza mnie
zmęczenie polnych maków
kiedy w płaszczu
biegnę do pracy


I COŚ WIĘCEJ                   
                               ***
Poranki

Oddycham sama
nieodpowiedzialna
za Ciebie, za nich

Wkładam buty
zarzucam płaszcz
wychodzę

Budzisz się
całkiem obok
za ścianą muzyka

Ciszę znasz
wypijasz herbatę
przekręcasz klucz

Porankami
nasze sny
zrywane są
z parapetów Boga



                               ***
Dawno tu nie byłam
w jeziorze odbija się
zielone słońce
szczerzy zęby w złocistym uśmiechu

Ptaki nie grają słuchają
a cisza stroi
struny jarzębiny

Uśmiecham się
siadam obok sto
Ciebie i mnie

Trzymając się za ręce
zjadamy soczyste jabłka
słuchamy razem
melodii z zaświatów


                               ***                      
Pustynia

Więc nie poluje się już
na czarownice
więc nie przeklina się już
zaklęć o szczęściu
więc produkcja miłości
ustaje na stałe
więc...nie istnieje się już...


                               ***
Stróż

przyszedł do mnie
nic nie mówił
jak dwoje szaleńców
nie z tej ziemi
Staliśmy on i ja
i tylko ta
jego śmieszna aureolka.
Mówił, że mnie zna
od tylu lat.


                               ***
niedokończeni

Zaczekaj tylko zapalę czekaj czekaj
wyjdę z tobą za rękę w tłumy świec

Ty anioł upadły ja umarła od wczoraj
w tym samym pubie wieczorami buszuej w nas złość
kupiłeś pęczek róż wyczytałeś gdzieś tak wypada
ja daruję ci kolejną butelkę czerwonego wina
 - nasz romantyczny wieczór -
skądś cię znam nie pamiętam ty ufasz mi
pokora naszych dusz wołają siebie
wypływa z nas wzajemna radość z każdym oddechem
przybrudzone masz skrzydła ja sczerniałe ramiona
kres naszych pocałunków nasyca szarość dni

gra barw na Wiśle neonowy gwar czy to
nasze oczy atłasowym światłem grają w pokera?



                               ***
noc

Noc jest pożywna i gęsta
smakuje mocną kawę
anioł gwiazdami maluje Twój portret
spokojnie skreślam scholastyczne zdania
motyl zabłąkał się tu nagle
a może zwyczajnie tu mieszka

tęczową doliną wędruje za
oknem biały śnieg zdarzeń



                               ***
utulenie

przyszła na boso objęła jego głowę
myślałam szaleństwa mają wielkie skrzydła

niby-cisza słucha serc bicia
polne kwiaty rozszczepiają zwierciadła oczu

przesypuję z rąk do rąk suchy piasek
będę klepsydra tego czasu



                               ***
kamień

smakuję do - zimny - dlaczego go nie utulisz
dotykam do - nieważne że płaczę - chcę
pukam - może uprzejmiej jest podejść
w swoim świecie zatrząśnięty - tak nie można
chcę płakać za niego chcę czuć

boję się przeraża mnie człowieczeństwo
kamienia



                                               ***                                                 
Zatapiam dłonie we włosach
namiętnością życia kicham
gryzę powłokę marzeń

ten dreszcz co ciałem krząta
ta dusza co skrzydłem u sufitu

Niech będzie przestępstwem

ta tęsknota

3 komentarze:

  1. Przeczytałam, jednak nie ocenię, ponieważ w tej dziedzinie nie czuję się ekspertem. Doceniam poetycką wrażliwość i chyba trochę zazdroszczę. ;) Autorce gratuluję talentu i trzymam kciuki za dalszy rozwój pasji twórczej!
    Renata Kosin

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuję Pani Renato za tak bardzo miłe słowa :) Wzruszyłam się i taaak ucieszyłam, ze własnie Pani tak cieplo napisała! Będę pisać, bo lubię ;) i tak odpoczywam.
    Anna GZ

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładne. Czasem piszę z podobną wrażliwością, dlatego mi bliskie. Jak miło się tak nastroić wieczorem :-)

    OdpowiedzUsuń