środa, 20 czerwca 2012

Smakowici Kawalerowie - niestety nie moi...

Kiedy Bóg chce Ci zrobić podarunek, zwykle opakowuje go w kłopot. Im większy podarunek otrzymujesz, tym większym kłopotem Bóg go maskuje. 
Norman Vincent Peale

Powyższa myśl idealnie pasuje do opisu Kawalerów Angeliny. To książka o tym jak na nowo ułożyć sobie życie. I jak trudno zaczynać wszystko od początku. Często czytelnicy zarzucają schematyczność powieściom o takiej tematyce. Najpierw nieszczęście, potem wielka zmiana. Rzeczywiście wygląda to podobnie, ale warto uświadomić sobie, że życie zaczyna się na nowo właśnie wtedy gdy coś zburzy to stare. Gdy człowieka dotknie dramat, osobista tragedia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie porzuca poukładanego, wygodnego świata. Musi wydarzyć się coś, co go do tego popchnie i zwykle nie jest to nic miłego.

Angelina, bohaterka książki, jest szczęśliwa. Ma kochającego męża, pracę i pasję - uwielbia gotować. Nic nie wskazuje na to, że jej życie wkrótce przewróci się do góry nogami. Wszystko zmienia się w momencie, gdy pewnej nocy umiera jej mąż. Bezpieczny i poukładany świat Angeliny rozsypuje się na miliony bolesnych kawałeczków. A że zwykle nieszczęścia mają to do siebie, że lubią przebywać w towarzystwie to tylko początek dramatu. Tuż po pogrzebie męża Angelina dowiaduje się, że firma, w której pracowała upadła. W jednej chwili kobieta nie dość, że musi zmierzyć się ze stratą najbliższej osoby to jeszcze dodatkowo zmuszona jest spojrzeć w oczy widmu klęski finansowej.
Na całe szczęście nie zostaje w tych trudnych momentach sama. Rodzina męża, przyjaciele i sąsiedzi otaczają ją dyskretną opieką i nie pozwalają odciąć się od świata. Ale na niewiele by się to zdało gdyby nie miłość do gotowania. To własnie pasja pozwala Angelinie wrócić do życia. W najtrudniejszych momentach odnajduje zapomnienie w kuchni, gotując i piekąc. I pracując do momentu, aż zmęczenie nie pozwala jej myśleć, ale za to pozwala zasnąć.


Ale nawet największa pasja i najszczersza troska nie przeradzają się same z siebie w pieniądze, które, jak to mówią podobno szczęścia nie dają, ale za to są niezbędne do przetrwania ( ostatnio przeczytałam gdzieś powiedzenie: pieniądze szczęścia nie dają, dopiero zakupy:)). Angelina zdaje sobie sprawę, że w końcu będzie musiała podjąć jakieś decyzje, postarać się o pracę, ale zupełnie nie ma na to siły. 

Jednak podobno gdy Pan Bóg zamyka przed nami drzwi jednocześnie otwiera okno. Takim oknem dla Angeliny jest pojawienie się pana Cupertino, starszego dżentelmena o nienagannych manierach. Kobieta zaczyna dla niego gotować. Sława smakowitości jej posiłków obiega okolicę i wkrótce w jadalni Angeliny pojawiają się inni panowie. Wszyscy kawalerowie, którzy do tej pory nie mieli możliwości rozkoszowania się domową kuchnią na co dzień. Zresztą tego co Angelina gotuje nie nazwałabym prostą domową kuchnią. Ona tworzy dzieła sztuki. Powoli goście zaczynają czuć się u niej jak domownicy. Angelina przywiązuje się do nich, a oni do niej. Na całe szczęscie zresztą, bo już wkrótce okaże się, że ich pomoc i wsparcie będzie dziewczynie bardzo potrzebne. Ale nie zdradzę wszystkich szczegółów, bo nie chcę odbierać Wam przyjemności z czytania.

Podsumowując Kawalerowie Angeliny to bardzo ciepła opowieść o ludziach, ich problemach i radościach. Wypełniają ją postacie o indywidualnych charakterach, przyzwyczajeniach i poglądach. Znajdziemy w niej wszystko co w takich powieściach najcenniejsze: ciepło, przyjaźń oddanie, a to wszystko okraszone smakowitymi opisami potraw (w książce dołączono przepisy, do ich wykonania.
To smakowita książka i to w każdym znaczeniu tego słowa. Opowiada o radości gotowania i jedzenia, ale też o smakowaniu życia, którego smaki nie są jednolite i niekiedy szczypta goryczy jest niezbędna żeby wydobyć ukryta głęboko słodycz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz