poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"Ciotki" i czarodziejski powrót w przeszłość

Lubicie czytać wspomnienia? Ja lubię. Nawet bardzo. Ale są wspomnienia i wspomnienia. Te które opowiadają o czyichś losach z naciskiem na tło historyczne i takie, które pozwalają zajrzeć na moment do kogoś do domu i posłuchać o tym jak to się kiedyś żyło. Te drugie zwykle sprawiają, że przy okazji człowiek przypomina sobie różne zdarzenia, które gdzieś tam w zakamarkach pamięci się zagubiły, przykurzyły, zapomniały. Zdarzenia o których nie myśli się na co dzień, bo codzienność je wypiera, zrzuca nam na głowy masę rzeczy, które ważne są teraz, natychmiast! I dopiero takie książki jak "Ciotki" Anny Drzewieckiej pozwalają nam zatrzymać się na moment i zadumać. I chociażby dla tego momentu zastanowienia warto po nie sięgnąć i razem z autorką wrócić do zaczarowanego krajobrazu dzieciństwa. I to takiego, którego nasze dzieci już nie uświadczą. Bez komputerów, gier, tabletów i tysiąca kanałów z bajkami.
"Ciotki" to właśnie taki wycinek z życia widzianego oczami małej dziewczynki. Historia rodzinna, strzępki zasłyszanych historii, całkiem pokaźne pakiety własnych przeżyć.A wszystko zaczyna się od drzewa i domu, który obok niego powstał. To właśnie w nim bezpiecznie wychowywali się i dorastali przodkowie małej Ani. Aż do momentu gdy nadeszła wojna i trzeba było uciekać. Po makabrycznej podróży rodzina dotarła do stolicy. Właściwie niewiele więcej wiadomo o tym etapie życia, bo ukochana babunia Anny - Tekla bardzo niechętnie opowiadała dziewczynce o wojnie. Ot czasami udało się usłyszeć jakieś urywki, które zwykle ucinały się w pół słowa, bo zdaniem babuni to nie były opowieści dla dzieci. Ale za to opowiadała jej baśnie. O utopcach, wodnikach, rusałkach. O strachach i upiorach. Ale o wojnie mówić nie chciała. A potem gdy mała Ania dorosła, jak to nastolatka miała mnóstwo innych spraw i przestała pytać. A potem już było za późno - Tekla odeszła. Dlatego mało w "Ciotkach" tych najdawniejszych wspomnień. Ale za to dzieciństwo Ani opisane jest bardzo dokładnie, jednocześnie jej wspomnienia przepełnione są życiem jej ciotek. A ciotek było osiem, a zatem osiem najróżniejszych osobowości, osiem różnych kolei życia. I tak ciotka Teresa - żona brata pozostałych siedmiu. Nie cieszyła się ona zbytnią sympatią wśród sióstr. Nieustannie się dziwiły  co też on (ich brat) w niej widział. Ciotki nieustannie ją krytykowały i mała Ania siłą rzeczy miała do niej podobny stosunek - mocno krytyczny. A jeżeli dodamy do tego jeszcze to, że  ciotka Teresa nie lubiła dzieci... Cóż trudno spodziewać się tutaj wybuchu wulkanu miłości. Drugą ciotką była Zofia - smutna i chyba nie do końca szczęśliwa. Wyszła za mąż za dużo starszego mężczyznę - Józefa, który nie dość, że był niewiele młodszy od babci Tekli, to jeszcze okazał się despotą i złośliwcem. Mała Ania dość często spędzała  u tej ciotki wakacje więc z wujkiem Ziutkiem miała sporo do czynienia, a że była dzieckiem, które miało wyraźnie zarysowany charakter dość często ścierała się z wujem Józefem, który w takich momentach nazywał ją Nabuchodonozorem.
"Oczywiście także nie miałam pojęcia, o co mu chodzi, a samo nauczenie się tego imienia zajęło mi mnóstwo czasu. Nie bardzo się jednak tym określeniem przejmowałam, bo brzmiało dla mnie niczym imie jakiegoś potężnego czarnoksiężnika. Miałam nawet całkiem mylne przekonanie, że wujek wymawia je z jakimś dziwnym, bojaźliwym szacunkiem. Dopiero wiele lat później dowiedziałam się, że Nabuchodonozor był babilońskim władcą, który pod koniec życia postradał zmysły i zachowywał się jak zwierzę, bo wydawało mu się, że jest nie człowiekiem, lecz świnią.Z całą pewnością więc nie było to określenie pochlebne."
Już po tym fragmencie widać, że wujek Józek nie był zbyt miłym i subtelnym typem. Trzecia z kolei była ciotka Wanda, która wyszła za mąż z miłości i z tej też miłości przyjęła wraz ze swoim mężem jego nałóg - alkohol. Kolejna, ciotka Kazia pachnąca domowym ciastem i wakacjami, ciotka Marianna całkowite przeciwieństwo Kazi - kostyczna i sztywna, posiadająca sklep z kapeluszami. Wśród wielu nakryć głowy jeden szczególnie się wyróżniał: czerwony, z wydatnym rondem, ozdobiony różą z flauszu i woalką. Właśnie to czerwone cudo stało się obiektem westchnień i pożądania małej Ani. W myślach widziała siebie już dorosłą, która wchodzi i mówi:
"Kupuję bez względu na cenę".
Szósta - ciotka Janeczka była, a jakby jej nie było. Mieszkała za granicą, rodzina miała do niej żal, no bo jak to tak? Jak mogła wyjść za Niemca! Rodzinę odwiedzała rzadko, praktycznie nigdy. Za to przysyłała paczki, kolorowe oznaki innego życia w szaro burym PRL -u. Siódma ciotka Helena - młodzieńcza, wesoła dynamiczna. Typ wędrowca i poszukiwacza przygód - to jej Ania zawdzięczała spontaniczne wypady pod namiot i długie górskie wędrówki. No i w końcu ósma z ciotek - Lilka. Najmłodsza i najpiękniejsza.
Historie tych kobiet tworzą przepiękną opowieść o rodzinie, radościach, łzach, lojalności. Sprawiają, że chce się usiąść z zeszytem w ręku i podobnie jak pani Anna zacząć spisywać swoje własne wspomnienia, zachęcają do stworzenia swojego własnego Pamiątkowa, miejsca, w którym czas na zawsze się zatrzyma, a przyszłe pokolenia będą mogły odnaleźć to czym żyliśmy. Nasze smutki i radości, na zawsze zaklęte i w czarodziejski sposób dające odpór biegnącemu czasowi. "Ciotki" to taki czarodziejski powrót w przeszłość, podróż którą warto odbyć, by odkryć to czego już nie spodziewamy się w sobie odnaleźć.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu M i Pani Dorocie.

6 komentarzy:

  1. Ja jestem po lekturze już jakiś czas temu i zebrać się nie mogę do napisania recenzji...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też przeczytałam już w zeszłym tygodniu, ale czas jak zwykle mnie pokonał i dopiero teraz udało mi się napisać:)
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie zamówiłam:) Pani Magdo jakoś tak się składa, że to co dobrze się Pani czyta i mi przypada do gustu.
    Pozdrawiam
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę:) Ciotki są naprawdę bardzo, bardzo fajne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja również lubię wspomnienia, a książki takie jaki piszesz, skłaniające do zatrzymania się w codziennym pędzie i najzwyklejszej ludzkiej zadumy nad życiem jak najbardziej są moimi najukochańszymi;-)
    Z pewnością nie ominę tej pozycji gdy ją zobaczę na półce biblioteki;-)
    Pozdrawiam ciepło wiosenną nocą;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Basiu, bo tak ładnie się ją czyta...
      Serdeczności nieustające!

      Usuń